- Szybciej... - ponagliłam Louis'a chyba już po raz setny.
- Jeszcze raz, a cię tu zostawię - warknął. - Jedziemy dopiero 10 minut, a ja już mam cię dość. Wiesz może czemu?
- Bo się wleczesz!
- Skoro jesteś taka mądra, to może ty poprowadzisz?!
- Chętnie - syknęłam.
- Przestańcie się kłócić! - krzyknął Niall. - Mamy dość problemów! Życie naszego przyjaciela wisi na włosku, a wy wydzieracie się o takie gówna! Nie wstyd wam?! - przełknęłam ślinę. Pierwszy raz miałam okazję zobaczyć takiego Nialla. Jeszcze większym zdziwieniem było to, że miał całkowitą rację.
- Przepraszam - szepnęłam, po czym wbiłam się w oparcie fotela. Zaczęłam wpatrywać się w obrazy za oknem. Miasto. Światła. Samochody. Nudy.
- Chcesz? - usłyszałam cichy głosik. Odwróciłam się w stronę, z której dochodził. Należał do drobnej blondynki o niebieskich oczach. W malutkiej dłoni trzymała paczkę gum do żucia. Uśmiechnęłam się leciutko i wyciągnęłam jedną. Wsunęłam ją do buzi, nie spuszczając oczu z dziewczyny.
- Louise - powiedziałam w końcu. Kiwnęła głową.
- Ash.
- Ashley?
- Nie - uśmiechnęła się. - Wszyscy myślą, że Ash to skrót od Ashley, a tak naprawdę mam na imię Asheara.
- Ładnie - przyznałam. - Oryginalne imię.
- Komplement? - uniosła brew.
- Komplement.
- Ciesz się - odezwał się Lou. - Ona rzadko prawi komuś komplementy.
- Zamknij się - machnęłam na niego ręką. - A więc... Jesteś tutaj... kim?
- Zastępcą Nialla - wskazała na blondyna, siedzącego z przodu.
- A Niall?
- Zastępcą Louis'a. A Louis to...
- Wredny dupek, dowodzący wszystkimi - dokończyłam za nią. Rozmawiałyśmy jeszcze przez chwilę. Dowiedziałam się, że Louis kiedyś uratował Ash z płonącego budynku, a ta chciałą się odwdzięczyć, więc dołączyła do jego oddziału. Okazało się, że jest najszybsza z całej tej szajki.
***
- Uwaga, dojeżdżamy - ostrzegł nas Louis. - Wszyscy gotowi?
- Ekhm... - odchrząknęłam.
- Co znowu? - westchnął Lou. - Jeśli chcesz mi powiedzieć, że jestem dupkiem, to doceniam, ale nie trzeba.
- Jesteś dupkiem - przyznałam. Brunet roześmiał się. - Ale nie mam żadnej broni, nic...
- A potrafisz jej używać?
- No nie...
- No właśnie. Dość mamy problemów i bez twojego samookaleczania się.
- Louis może... - wtrącił Niall.
- Niall nie wtrącaj się!
- Nie traktuj mnie tak - syknął blondyn.
- Jak?
- Z góry. Jesteśmy braćmi, pamiętasz? Nie wywyższaj się i nie próbuj mną gardzić.
- Wybacz stary... To co chciałeś powiedzieć?
- Nie może iść z nami bez broni.
- Przecież nie...
- Bezbronna dziewczyna w domu pełnym gangsterów! Liczysz, że nagle dostanie natchnienia na kung-fu?
- Dobra już! Dajcie jej nóż i jakąś pukawkę...
- Co za łaska, Tomlinson - syknęłam i uśmiechem podziękowałam Ash, która podała mi broń.
- Teraz siedzieć cicho - nakazał Lou. W jednej chwili w samochodzie zapanował spokój, jak makiem zasiał.
Usiedliśmy wszyscy na podłodze, aby gangsterzy nas nie zauważyli. Poczułam jak ktoś trąca moją nogę. Zerknęłam na Ash. "Powodzenia" wyczytałam jej z ust. Uśmiechnęłam się szerzej. Usłyszeliśmy ciężki, męski głos. Po chwili nastała cisza. Przerwał ją Louis.
- Raz...
- Przygotuj się - szepnęła Ash.
- Dwa... - ci, którzy byli najbliżej drzwi, chwycili je z obu stron.
- Trzy! - krzyknął. Dwie pierwsze osoby wyskoczyły z samochodu. Byłam ostatnia, więc zanim opuściłam samochód było po sprawie. Gdzieniegdzie leżały trupy i szczątki noży.
- Lou! - odwróciłam się. Na ziemi leżała Ash. Szybko do niej odbiegłam.
- Co się dzieje?! - zerknęłam na jej zakrwawione kolano.
- Drasnęli mnie - machnęła ręką. Rozejrzałam się.- Louis! - zawołałam. Wydawało się, że chłopak w ogóle mnie nie słyszał. - Dupku! - na to zareagował. Odwrócił się, wywrócił oczami i podszedł.
- Poszłaś z mieczem na Ash? - uniósł brew. - Serio?
- Dupek... - wyprzedziła mnie dziewczyna. Uśmiechnęłam się pod nosem. - Nie mogę chodzić.
- Wsadzimy cię do auta, będziesz tu bezpieczna - postanowił brunet. Z łatwością wziął blondynkę na ręce i położył na tył samochodu. Zawiązał jej opaskę uciskową, po czym bez słowa poszedł dalej. Wywróciłam oczami.
- Wrócę po ciebie - uśmiechnęłam się. Dziewczyna pokiwała głową, choć nie wyglądała na przekonaną. Zignorowałam to i pobiegłam za Louisem. W końcu jest ranna. Pewnie nie docierają do niej niektóre fakty...

CZYTASZ
Lawyer ||Z.M
Fanfiction- Jesteś adwokatem. - Co z tego? - Pomóż mu. - Niby dlaczego? - Bo sam sobie nie poradzi. Ja cię proszę. Pomóż mu. - Nie. - Jeszcze zobaczymy... - Co proszę?