Stałam tam, a deszcz nie ustępował. Nie wierzę, po prostu nie wierzę, że wszystko tak się potoczyło. Przecież wszystko miało pójść idealnie. Louis dokładnie zaplanował każdą minutę. Mieliśmy go uratować. Uratować...
A nie zabić...
Moje łzy mieszały się z kroplami deszczu. Wiele osób kazało mi iść do domu, ale ja nie chcę. Nie chcę.
Chcę tu z tobą zostać.Nawet nie dane nam było się pożegnać... Tylko ten przelotny całus w czoło. Obiecałam ci, że będzie dobrze. Nie przekonałam cię tym. Dlaczego miałeś rację?
Teraz ty leżysz tam, głęboko w ziemi, a ja stoję tu, nad twoim grobem i nie wiem, co mam ze sobą zrobić.
Wokół ciebie jest morze kwiatów. Co z tego?
Pali się mnóstwo zniczy. Co z tego?
Rodzice postawią ci pomnik za kilkanaście tysięcy. Co z tego?
Wszyscy za tobą płaczą. Co z tego?
Już nic, nic nie wróci ci życia! Nic! Zostawiłeś nas! Zostawiłeś rodziców! Zostawiłeś siostry! Przyjaciół!
Zostawiłeś mnie!!!
Byłeś jedyną osobą, którą pokochałam, gdy moja rodzina zginęła. Jedną, jedyną osobą, na tym wielkim pieprzonym świecie! Czemu odszedłeś?! Czemu ze mną nie zostałeś?!
Nigdy nie wymagałam od ciebie wiele... Wystarczyła mi tylko twoja obecność. Mogliśmy się kłócić, krzyczeć na siebie... Wystarczyło to, że wiedziałam, że jesteś w pokoju tuż obok. Że siedzisz przy biurku i rysujesz...
Byłeś tym, który śnił mi się nocami.. Wiesz, co było w tych snach? Nasz ślub, narodziny pierwszego dziecka. Banalne i głupie, co? Pewnie gdybym ci to powiedziała, wyśmiałbyś mnie... Takie figle płatała mi moja wyobraźnia.
Lecz nic nie pobije mojego serca... To głupie serce zakochało się w tobie! Powiesz mi dlaczego?
Przecież byłeś arogancki, wredny, patrzyłeś na mnie z tą swoją wyższością!
Byłeś przestępcą!
Nie liczyło się dla ciebie to, co dla mnie!
Nasze wartości był zupełnie inne!
A jednak...
Pokochałam cię do granic możliwości...
Więc teraz chcę wiedzieć: czemu mnie zostawiłeś pieprzony egoisto?!
Miałeś walczyć! Dla samego siebie.. Dla mnie, Zayn...
Poddałeś się. Pozwoliłeś, aby zakopano cię w ziemi... Aby robaki zjadły twoje ciało...
Pozwoliłeś, abym do końca swojego życia tkwiła w samotności...
- Louise! Louise! - czyiś krzyk nie dawał mi spokoju. Do tego ten cholerny ból w prawej ręce.Miałam wrażenie, że za chwilę zwymiotuję. Resztkami sił otworzyłam oczy. Najpierw ujrzałam niewyraźne kształty. Dopiero po chwili wszystko nabrało ostrości. Z wielkim wysiłkiem usiadłam. Towarzyszył temu ogromny ból. Zerknęłam na swoją rękę. Obwiązana zakrwawionymi szmatami.
- Jest złamana - odezwał się głos, który chwilę temu mnie wołał. Natychmiast go rozpoznałam. Serce zaczęło walić mi jak młot.
- Zayn..
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Jest.. Dam rade. Podejdź tu - cały czas wpatrywałam sie w stronę, z której dochodził jego głos. Uparcie pragnęłam dostrzec jego piękne oczy i uśmiech na zmęczonej twarzy. Uniemożliwiała mi to ciemność, panująca w całym busie.
- Nie mogę, jestem przykuty - usłyszałam szczęk medalu.
- To ja podejdę - zapewniłam i zebrałam sie w sobie. Zdrową ręką podparłam się i o dziwo wstałam. Chwiejnie doczłapałam się na drugą stronę furgonetki. - Jestem tutaj - wyszeptałam i ręką zaczęłam szukać Zayna. W końcu znalazłam coś, co przypominało nogę. - Co to?
- Moja noga - zaśmiał się. Uśmiechnęłam się pod nosem i przysiadłam obok. Zayn syknął z bólu, gdy przytrzymała się jego ramienia.
- Przepraszam - skruszyłam się.
- To nic - wyobraziłam sobie jak macha ręką. Najdelikatniej jak potrafię, położyłam głowę na jego klatce piersiowej. Odetchnął głęboko. Między nami nastała cisza. Lecz nie była ona niezręczna. Wręcz przeciwnie. Oboje jej potrzebowaliśmy. - Boisz się? - zapytał po chwili.
- Tak - kiwnęłam głową. - Boję się o ciebie.
- Lou, przepraszam, że cię w to wplątałem... Przepraszam za twoją rękę, za strach... Za...
- Zamkniesz ty sie wreszcie? - przerwałam mu. - Nie przepraszaj mnie. Cieszę sie, że tu jestem, jeśli ty tu jesteś, rozumiesz? Kocham cię i z wielką chęcią wpakowałabym sie w to bagno jeszcze raz. Tylko i wyłącznie dla ciebie.
- Kochasz mnie? - prychnął. - Po tym wszystkim, co zrobiłem? Co powiedziałem?
- Zrobiłeś to po to, żeby mnie chronić.
- To znaczy, że jeżeli z tego wyjdziemy...
- Wyjdziemy - zapewniłam.
- Kocham cię Lou...
CZYTASZ
Lawyer ||Z.M
Фанфикшн- Jesteś adwokatem. - Co z tego? - Pomóż mu. - Niby dlaczego? - Bo sam sobie nie poradzi. Ja cię proszę. Pomóż mu. - Nie. - Jeszcze zobaczymy... - Co proszę?
