~~I'm completely defenceless~~

1.6K 103 6
                                        

- Wychodzimy, gołąbeczki - drzwi otworzyły się, a do środka furgonetki wpadło światło, rozchodzące się z dwóch latarek.

- Możesz nie świecić tym cholerstwem w oczy? - zasugerował Zayn.

- To nie jest koncert życzeń. Wyłazić - obaj mężczyźni stali dalej w tym samym miejscu. Najwyraźniej ciężko im było przetrawić informacje, że oboje mamy trudności ze wstawaniem, a co dopiero z chodzeniem.

- Niby jak? - warknęłam. - Zayn ma dziurę w udzie, a ja rękę złamaną w trzech miejscach...

- Ucisz się! Crowley, pomóż im...

- Czemu akurat ja? - oburzył się drugi z mężczyzn.

- Bo ja tak mówię.

- Nie jestem twoim podwładnym!

- Czy ty..

- Co tu się do cholery wyprawia?! - do kłótni dołączył trzeci głos.

- My tylko...

- Oni chodzić nie mogą...

- To ich wynieście! - warknął trzeci. - Za co ja wam płacę? - rzucił, po czym usłyszeliśmy kroki. Najwyraźniej odszedł.

- On nam wcale nie płaci - parsknął jeden z mężczyzn i wszedł do środka. Podszedł do mnie i przykucnął. Z łatwością wziął mnie na ręce. Tymczasem drugi próbował wziąć Zayn'a.

- Jestem przykuty! - warknął Mulat.

- Crowley, widziałeś gdzieś kluczyk?

- Jaki do cholery kluczyk?!

- Kluczyk do cholery, do kajdanek do cholery!

- Jak do cholery, skoro ty go miałeś!

- To jak mam go do cholery stąd zabrać?!

- Odetnij łapy, nikt nie zauważy.

- Popieprzyło?! - warknęłam.

- Spójrz na to tak, laleczko... - zwrócił się do mnie ten cały Crowley. - Ma dziurę w udzie, poturbowaną czaszkę, połamane żebra... Większej szkody już mu nie wyrządzimy. I tak będzie po nim, i tak.

- Po was - dopowiedział jego kolega.

- Grunt, to pozytywne myślenie - dodał Zayn.

***

Znaleźliśmy się w pewnym garażu. Wokół pełno motorów, szyby były zasłonięte. Światło dobiegało z kilku lamp, zawieszonych na suficie.Przy wielkich drzwiach stało dwóch strażników. Wielki Łysy stał kilka metrów przed nami i rozmawiał z Crowley'em i jego "mądrym" kolegą. Jeszcze inny przywiązywał nas do krat przy ścianie.

- On nie może stać! - warknęłam, gdy usiłował przykuć Zayna na stojąco. Spojrzał na mnie spod byka, po czym pociągnął Mulata za rękę. Ten wydał syk bólu. - Zlituj się - poprosiłam. Mężczyzna wywrócił oczami i puścił Malika. Pozwolił mu usiąść, po czym solidnie przytwierdził go do ściany Odszedł, rzucając ostatnie, wrogie spojrzenie.

- Chyba mnie nie lubi.. - szepnął Zayn. Gdyby nie to, że moja ręka jest złamana, dołożyłabym wszelkich starań, aby spotkała się z głową Zayna.

- Możemy zginąć, a ty rzucasz jakieś bezsensowne uwagi! Masz może jakiś plan, geniuszu?

- Grać na zwłokę.

- Świetnie. - utkwiłam wzrok w tatuażach Łysego. Syrena, statek, motor, jakaś kobieta.. Zastanawiałam się, jak do tego wszystkiego doszło? Miałam spokojne życie, nagle giną moi rodzice, przeprowadzam się do szefa i muszę żyć pod jednym dachem z tym egoistą, którego pokochałam. Czy ktoś jeszcze ma takie popaprane życie? Wróciłam na ziemię, gdy Łysy parsknął mi swoim oddechem w twarz. Walenia by zabił. Skrzywiłam się, najwyraźniej sprawiając mu satysfakcje.

- Co jest, laleczko? Podobają ci się moje tatuaże? Mogę ci też takie zrobić, tylko będą... No nie wiem... Krwisto czerwone?

- Podziękuje - uśmiechnęłam się słabo.

- Ależ to żaden problem. Crowley - skinął na swojego pracownika. - Przynieś mi scyzoryk z piętra. Ten naostrzony... - moje serce momentalnie przyspieszyło. Czy ten psychol chce mnie kroić? Czy rzeźbić w ludzkiej skórze?! Jak z pierdla wyszedł?!

- Z...Zayn... - zerknęłam błagalnie na chłopaka.

- Co ty chcesz zrobić? - wypalił Mulat.

- Twoja laleczka chce tatuaż.

- Ona nic nie chce. Ja go chce! - Łysy zbliżył twarz do Zayna, a jego czarne oczy zabłysły na chwilę.

- Nie, on nie chce! - sprzeciwiłam się. - Ja chce!

- To oboje chcecie? - mężczyzna tupnął nogą o ziemie, jak rozgoryczona dziewczynka. - Zastanówcie się, nie mam tyle czas...

- Szefie! - zawołał któryś z mężczyzn. Zmarszczyłam brwi. Nie był to żaden z tych w zasięgu mojego wzroku. A jednak kojarzyłam go skądś. W końcu się zjawił, a ja otworzyłam szeroko oczy.

- Ronald? - zapytał cicho Zayn.

- To on - pokiwałam głową. W tej samej chwili odżyła we mnie nadzieja. Ronny może nam pomóc. Dalej uważnie przyglądałam się chłopakowi, który wyjaśniał coś Łysemu. Kiedy skończyli, Ronny spojrzał na mnie. Chciałam coś powiedzieć, ale on mnie uprzedził.

- Witaj, Louise. Cieszę się, że tu jesteś... - na te słowa zamarłam. On nie chce nas stąd wyciągnąć...

Lawyer ||Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz