~~I wanna save ya~~

2.2K 130 6
                                    


Nie potrafię określić, co się dzieje w moim życiu. Niby jest normalnie. Wstaję, idę do pracy, wracam, pomagam w porządkach domowych, idę spać i tak w kółko. Oczywiście powinnam jeszcze wrzucić gdzieniegdzie imprezy u Louis'a i Harry'ego, ale mniejsza o to. Po zwycięstwie chłopaków w wyścigach zaczęłam się zastanawiać, jak długo to potrwa. Znaczy... ja i Zayn. W sumie, to już sie przyzwyczaiłam, ale to nadal trochę dziwne. Dopiero wczoraj zdałam sobie sprawę  z tego, że tak właściwie nie znam powodu, dla którego Zayn mnie w to wszystko wplątał. No bo co?  Nie chciał wyjść na samotnika? Przecież Harry i Niall to też single... Nic nie rozumiem.


Zamknęłam pamiętnik i włożyłam go w stałe miejsce - pod poduszkę. Zeskoczyłam z łóżka i opuściłam pokój. Z początku zamierzałam pójść na dół, przegryźć coś przed obiadem. Jednak stwierdziłam, że nic się nie stanie, jeżeli zajrzę do Zayn'a. Zapukałam, a gdy usłyszałam ciche "Tak" weszłam do środka. Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie. Malik siedział przy biurku i coś tam bazgrolił. Gdy mnie zobaczył zatrzasnął notes i odwrócił się w moją stronę.

- Cześć. - powiedziałam w końcu.

- Cześć. - kiwnął głową, uważnie mi się przyglądając. Ja tymczasem lustrowałam wzrokiem jego pokój. Urządzony w czarno-białych kolorach. Na wprost mnie znajdowało sie wielkie okno i wyjście na balkon. Po lewej stronie stało duże, dwuosobowe łóżko, a na nim pełno rozwalonych ubrań. Po mojej prawej była szafa i biurko, przy którym siedział Zayn. Granatowe ściany były poobklejane rysunkami. Przeróżnymi. Motocykle,bohaterowie kreskówek...

- Rysujesz? - wskazałam na szkic Tower Bridge, wiszący na jednej ze ścian.

- To druga pasja, tuż po wyścigach.

- Pamiętam, że kiedyś uparcie twierdziłam, że potrafię rysować. Jedyne, co mi dobrze wychodziło to ryba na talerzu. - uśmiechnęłam sie na to wspomnienie. Kiedyś siadałam w niedziele obok taty i razem próbowaliśmy coś narysować. Żałośnie nam to wychodziło, ale mieliśmy przy tym ubaw po pachy. Malik parsknął śmiechem. - Nie śmiej się! - oburzyłam się.

- Kiedy nie mogę.. - zaśmiał się jeszcze głośniej.

- Dupek. - rzuciłam i już chciałam opuścić pokój, ale zagrodził mi drogę.

- Oj, nie obrażaj się.. - otarł łzy.

- Drwisz z moich ryb. - skrzyżowałam ręce na piersi.

- Chodź, nauczę cie czegoś. - zaproponował.

- Serio? - uniosłam brew.

- Serio. - podszedł do biurka i odsunął krzesło, dając mi znak, bym usiadła. Bez zastanowienia to zrobiłam. Jeśli mam się przez to nauczyć rysować.. Czemu nie? A przyznam niechętnie, że ten dupek ma do tego talent. Zayn podał mi czystą kartkę i ołówek.

- Spróbuj narysować rybę w akwarium. Zacznij od konturów. - zdecydowanie nacisnęłam ołówkiem na kartkę i zaczęłam kreślić linie. - Nie! - zawołał. - Zbrodnia... Nie wolno tak. Nie naciskaj... Ta biedna kartka nic ci nie zrobiła. Delikatnie, acz stanowczo... Kartka jest jak kobieta... Musisz delikatnie...

- Posrało cie? - spojrzałam na niego, słysząc to porównanie. Zignorował moją uwagę i chwycił moją dłoń.

- Spójrz. - zaczął nią kierować. Gdy skończył na kartce znajdowały się kontury idealnej ryby.

- Zayn? - zagadnęłam, spoglądając na niego.

- Tak? - wyprostował się i przeciągnął się tak, że mimowolnie zerknęłam na jego brzuch, który tylko na chwile odsłoniła koszulka. Zauważyłam tatuaż. Nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że to czaszka. Potrząsnęłam głową, wracając wzrokiem na twarz Malika.- Po co tak właściwie zmusiłeś mnie do tego?

- Zmusiłem? - uniósł brew. - To po prostu... przyjaźń z korzyściami...

- Jaka... co? Musisz mieć dziewczynę, czy jak?

- Louise.. - westchnął. - Jesteś prawniczką, a ja przestępcą. Potrzebuje kogoś, kto mnie będzie wyciągał z kłopotów. Poza tym kocham, jak mój ojciec się wkurza.

- Przecież mogłabym cie wyciągać z kłopotów, będąc w dalszym ciągu zwykłą lokatorką.

- Ale tak jest prościej. - wzruszył ramionami. - Przy okazji, gdyby coś, wyciągniesz też resztę...

- Długo chcesz to ciągnąć? - wstałam.

- Mam być z tobą szczery?

- Tak. - kiwnęłam głową.

- Czekam, aż mojego ojca szlag trafi, piorun piźnie, albo czcigodny staruszek sam wyjawi, czemu nie możemy być razem. - odkaszlnęłam, słysząc ostatnią informacje.

- Po co ci taka wiedza? - zapytałam z szeroko otwartymi oczami.

- Bo chce wiedzieć, co on ukrywa.

- Oh. - odgarnęłam kosmyki, które opadły mi na twarz. Ostatni raz spojrzałam na Zayna, po czym ruszyłam do wyjścia.

- Poczekaj! - wepchnął się między mnie i drzwi, zatrzaskując je swoim ciałem. - Wyskoczymy gdzieś wieczorem?

- Niech zgadnę... Impreza u Lou?

- Niezupełnie.

- To znaczy?

- Nie mam żadnych planów, i tak miałem ochotę gdzieś wieczorem wyjść... Chcesz pójść ze mną? - zmarszczyłam brwi, dokładniej analizując podane informacje. Czy Zayn Nimfoman Malik właśnie zaprosił mnie na randkę? Przecież on mnie nie...

- Okej. - uśmiechnęłam się. Sama nie wiem, co wyprawiam. - O której?

- Za godzinę?

- Jasne. - wyszczerzyłam się jeszcze bardziej. Malik odsunął się od drzwi. Szybko opuściłam pokój. Louise do cholery... Co ty wyrabiasz...

Zayn

W sumie, to nie wiem dlaczego zaprosiłem Lou na ten spacer. Boje się, że zaczynam do niej coś czuć. To było takie... spontaniczne. Louise jest naprawdę bardzo ładna i chyba zaczynamy się dogadywać. Jeśli poczuje do niej to coś.. A ona do mnie... Moje rozmyślania przerwał dzwonek telefonu. Sięgnąłem po urządzenie.

- Zayn?! - odezwał się Louis.

- Z tego, co pamiętam.. - mruknąłem, chwytając kartkę Lou i przyglądając się naszemu arcydziełu.

- Nie ma czasu na pieprzenie.

- To zostaw biedną El, przez ciebie jeszcze w nieplanowaną ciążę zajdzie...

- Zamknij się. Roche jest znów w Londynie.

- Roche? - zmarszczyłem brwi. Gdzieś już słyszałem to nazwisko. Tylko nie mogę sobie przypomnieć gdzie... Aaa ten Roche... - Już pamiętam. - kiwnąłem głową, przypominając sobie facjate łysego gościa z wytatuowaną syreną na szyi. Ciarki mnie przeszły, gdy przez myśl przeszły mi jego 20 - centymetrowe
bicepsy.

- Uważaj na siebie. Ponoć źle zniósł ostatnią porażkę na torze.

- To znaczy?

- To znaczy dosłownie: Nie ruszaj swojego pieprzonego tyłka z chałupy, jeśli nie chcesz skończyć w Tamizie. Okej?

- Myślisz, że będę się ukrywał? Jak jakiś tchórz?

- Stary... to jest poważna sprawa. Liam szuka kogoś, kto załatwi to za nas...

- Sami możemy to zrobić...

- Nie możemy.

- Jak nie?

- Czy ty do kurwy nędzy możesz choć raz posłuchać kogoś innego?! Powiedziałem: nie idziemy! I ty się dostosujesz! Nie będziemy cię potem szpachlą z chodnika zrywać.

- Ale...

- Nie ma żadnego "ale". Jemu chodzi o ciebie, Zayn. Ty go upokorzyłeś. To ty się z nim ścigałeś. Ty spowodowałeś, że wygraliśmy. Teraz pozwól nam się odpłacić. Uważaj na siebie, na Louise też.

- Na Louise?! - serce podeszło mi do gardła. - Przecież Lou nie ma z tym nic wspólnego.

- On wie, że jesteś z Lou. Daj nam trochę czasu, jakoś to załatwimy.

Lawyer ||Z.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz