Ostatni tydzień minął mi dość spokojnie. Wygrałam jedną sprawę. Co prawda łatwą, był to tylko rozwód, ale kolejne doświadczenia zdobyte. Teraz mam trudniejsze zadanie. Połapać się w papierach sprawy, którą aktualnie pomagam prowadzić panu Malikowi. Wczoraj z powodzeniem załatwiłam godzinne widzenie w więzieniu mojej, właściwie to chyba naszej klientki i jej męża. Mała, krucha kobieta została oskarżona o zabójstwo. Śmieszne, prawda? No nic... Nie możemy zrobić niczego więcej, jak czekać na rozprawę.
- Blair! - uniosłam głowę. Spodziewałam się każdego, tylko nie jego. Ciężko westchnęłam i wyprostowałam się.
- Czego chcesz, Malik?
- Zawsze jesteś taka uprzejma? - zapytał, zamykając za sobą drzwi.
- Zawsze jesteś taki bezpośredni?
- Zapytałem pierwszy. - zajął miejsce naprzeciw mnie. Rzuciłam mu wredne spojrzenie.
- Jestem kobietą. Mam pierwszeństwo. - wróciłam do przerzucania papierów.
- Szukasz czegoś?
- Nie. - wywróciłam oczami. - Tak z nudów robię syf w papierach. Nie mam co robić ze swoim życiem!
- Nie stresuj się tak. Jesteś zbyt spięta. Powinnaś się wyluzować.
- Wyluzuje, kiedy opuścisz ten pokój!
- Widzę, że "te dni". - poruszył brwiami.
- Jeszcze jedno słowo, a będziesz wąchał kwiatki od spodu.
- Dobra... - wyrzucił ręce w górę i podszedł do okna. W końcu znalazłam upragniony świstek. Odłożyłam go do szuflady i zabrałam się za porządkowanie raportów więziennych. Jednak coś nie dawało mi spokoju. Pewne brązowe tęczówki, które śledziły każdy mój ruch.
- Musisz wlepiać we mnie te swoje dwa, krzywe reflektory?! - podniosłam wzrok na Mulata.
- Dobra. Jest sprawa. - znalazł się po drugiej stronie biurka.
- Nie... - ukryłam twarz w dłoniach.
***
- Popieprzyło cie już do końca! - warknęłam na chłopaka, gdy tylko zorientowałam się, gdzie jesteśmy.
- Zamknij swój dzióbek i udawaj zachwyconą. - syknął i złapał mnie za rękę. Powoli ruszyliśmy w stronę Harry'ego i reszty.
- Jesteś idiotą. - szepnęłam.
- Aha.
- Kompletnym debilem.
- Mhm.
- Nienormalnym łajdakiem.
- Aha.
- To niezgodne z prawem.
- Mhm.
- Mogę cie za to wsadzić. - uśmiechnęłam sie. Mocniej ścisnął moją rękę.
- No nareszcie! - zawołał Louis, gdy podeszliśmy. - Co tak długo?
- Mieliśmy coś do załatwienia. - Zayn wzruszył ramionami.
- Doprawdy? - Lou głupkowato się uśmiechnął.
- Rozważcie imię Abofryna. - poprosił Niall. Po chwili zorientowałam się, o co chodzi. Chciałam podejść i mu przyłożyć. Niestety Malik w porę mnie przytrzymał.
- Spokojnie. - szepnął. Wyrwałam się z jego uścisku. Spojrzał na mnie znacząco. No tak... Przecież musze po sie do niego kleić. Po powrocie spale te ciuchy. Z niemałą odrazą wtuliłam się w niego. Był z siebie wyraźnie zadowolony. Pajac...
- Koniec zabawy. - zabrał głos Liam. - Za dwa tygodnie przedostatni etap Mistrzostw. Albo weźmiemy sie do roboty, albo możemy iść sie utopić. Jakieś pytania?
- Jakie Mistrzostwa? - usłyszałam warkot silnika. Odwróciłam się. Za mną znajdował się Harry. Jak zwykle zadowolony. Siedział na... - Co to? - wydusiłam, wskazując maszynę.
- Suzuki Hayabusa. - wyszczerzył się. - Jeden z najszybszych na świecie. - pogładził motocykl.
- Wy się...
- Gdzie moje kochanie? - zapytał Zayn.
- Tu jestem, ślepoto. - uniosłam brew, spoglądając na niego.
- To drugie kochanie. - uśmiechnął się. - Chodź. Pokaże ci. - ruszyliśmy w stronę niewielkich zabudowań. Zayn otworzył pierwszy z brzegu garaż i zapalił światło. Cztery motocykle. Każdy z nich wyglądał jak milion dolarów. Podszedł do niebieskiego i poklepał go. - Poznaj Blue, "kochanie". - zaśmiał się. - Moją jedyną, prawdziwą miłość.
- No proszę. - podeszłam bliżej. - Wyznając miłość kupie złomu, bynajmniej wiesz, że nie odrzuci cie jak cała reszta.
- To nie żadna kupa złomu. To Kawasaki ZZR-1400. Moja mała Blue.
- Dałeś imię kawałkowi żelastwa. - mruknęłam.
- Nie zrozumiesz. - pokręcił głową. Westchnął i wyprowadził motocykl na zewnątrz. Ruszyłam za nim.
- Czemu nie ćwiczycie w dzień, jak każdy, normalny motocyklista?
- W dzień jest tu pełno ludzi. Ktoś mógłby nas zgłosić, albo co gorsza rozpoznać.
- Nie rozumiem. - zmarszczyłam brwi.
- Louise... - usiadł na swojej Blue. - Biorąc udział w nielegalnych wyścigach musisz...
- Jakich wyścigach?! - warknęłam.
- Nielegalnych. - powtórzył spokojnie.
- Ty... - podeszłam bliżej.
- Zanim walniesz te swoje prawnicze trelebele, daj mi dokończyć. Biorąc udział w takich wyścigach, nie wolno ci się zdradzić. Prowadzisz podwójne życie. Jeśli ktoś z zewnątrz sie dowie, jesteś skończony.
- Jesteś synem prawnika! - krzyknęłam. - Co ci wpadło do tego durnego łba?! Nielegalne wyścigi?!
- Nic nie rozumiesz. I nie musisz. Wiedz tyle, że teraz już jesteś częścią tej tajemnicy. Jeśli sie zdradzisz... Będzie po twojej karierze. To moi przyjaciele. - wskazał chłopaków, El i Sophie, stojących niedaleko. - I zawsze będą po mojej stronie.
- Nie możesz. - pokręciłam głową.
- Witam w brutalnym świecie, Blair.
CZYTASZ
Lawyer ||Z.M
Fanfiction- Jesteś adwokatem. - Co z tego? - Pomóż mu. - Niby dlaczego? - Bo sam sobie nie poradzi. Ja cię proszę. Pomóż mu. - Nie. - Jeszcze zobaczymy... - Co proszę?