Kiedy się obudziłam, jego nie było obok. Poczułam ulgę, bo widocznie za długo spałam i nie chciał dłużej czekać, aż się obudze.
Zauważyłam, że jestem przykuta do łóżka... kajdankami i nie mogę za bardzo się ruszyć. Pięknie. Mógł po prostu powiedzieć, że nie mam nigdzie wychodzić, nie musiał tak postępować.
Minęła godzina i wrócił, a już myślałam, że będę musiała czekać do wieczora.
- No, no, nigdzie sobie nie poszłaś - chyba miał dość dobry humor, w przeciwieństwie do mnie.
- Naprawdę bardzo zabawne - gdybym chociaż miała jak. - Możesz mnie już rozkuć - poruszał się tak trochę jak kot, to dopiero było zabawne, ale udało mi się powstrzymać śmiech.
Minął moment i już byłam wolna. Kajdanki to on powinien mieć na rękach, złapany przez policję.
- Powinnaś robić wszystko, co ci każe, dłużej spać i zdrowo jeść, najlepiej gdybym ja cię karmił - przewróciłam oczami. - Chroniłbym cię... przez jakiś czas - a potem by mnie zabił, czułam się jak Jaś i Małgosia, a on był jak czarownica, która dbała o dzieci, a potem próbowałam je zjeść, tylko, że on by mnie torturował i wykończył.
- Czy proponowałeś to innym swoim ofiarom albo jakimś dziewczyną? - spytałam zirytowana.
- Ofiarą nie, dziewczyn dużo nie miałem, ale same się o to prosiły - teraz sytuacja była tak jakby na odwrót, jestem pierwsza, czy mam się czuć przez to wyjątkowa i zaszczycona?
- No nieźle, coś jeszcze sobie życzysz? Chętnie posłucham - spytałam, a drugie zdanie powiedziałam z sarkazmem.
- To są moje zasady, a ty masz je przestrzegać, jeśli nie będziesz tego żałowała - wierzyłam mu całkowicie. - Najważniejsze... nie wolno ci wyjeżdżać bez mojej zgody - świetnie, mogę się czuć tak, jakbym była uwięziona. - Pojedziemy teraz do mnie i nawet nie próbuj się sprzeciwić - nie miałam takiego zamiaru, mimo że bałam się jechać do niego. Kto wie do czego będzie zdolny, będąc u siebie.
Już po kilku minutach siedziałam w jego srebrnym aucie i zapinałam pasy.
- Może powiesz mi co z moimi znajomymi? Mogę się z nimi spotykać? - czy też wolał, abym stała się samotna.
- To zależy z kim, kiedy i gdzie... mogę ci na to nie pozwolić - och, to kolejna cudowna nowina. Zauważyłam, że o szybę uderzały krople wody, zaczęło padać.
Zatrzymał się przed białym domem, który był ogrodzony, otworzył bramę, by następnie wjechać do garażu. Wysiadłam z auta, a on zaraz po mnie. Podszedł do drzwi po naszej prawej stronie i wyjął z kieszeni klucze, by po chwili je otworzyć.
- No wchodź, na co czekasz? - zrobiłam, co kazał. Gdy przekroczyłam próg od razu zdjęłam buty, aby nie nabrudzić.
- Co teraz? - spytałam, gdy odłożyłam je tam, gdzie wskazał i usiadłam na kanapie w salonie.
Dom był całkiem ładny, nie tego się spodziewałam. Raczej bałaganu i wszędzie rozsypanych planów jego zbrodni. Zajął miejsce obok mnie.
- Musze się o tobie jak najwięcej dowiedzieć - wydaje mi się, że i bez mojej pomocy wiedział zbyt wiele. Nie rozumiałam, czemu nagle zrobił się taki ciekawski.
- Co chciałbyś wiedzieć? - gdyby pytał, byłoby znacznie łatwiej.
- Wszystko, opowiadaj, co chcesz - zastanawiałam się co mogłam powiedzieć, nigdy nie lubiłam mówić o sobie.
- Nie jestem zbyt rozmowna, szczególe jeśli chodzi o osoby, których nie znam, czasami brakuje mi pewności siebie i wydaje mi się, że jestem naiwna - przy okazji żałosna. - Boje się wielu rzeczy, a w szczególności burzy - jakbym była małym dzieckiem. - Horrorów oglądać też nie lubię, głównie z tego powodu, że po nich mam dziwne sny i jakieś wyobrażenia jeśli nie mogę zasnąć, nie pale, ani nie pije i nie lubię, gdy osoby w moim otoczeniu to robią, chodzi głównie o papierosy, bo kiedy przy mnie piją zazwyczaj to mi nie przeszkadza, chciałabyś coś jeszcze wiedzieć? - bo nie miałam już pojęcia, o czym mógłby jeszcze wiedzieć.