26. Sad End

165 17 4
                                    

Kilka godzin później, usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu. Myślałam, że to Klaus. Miałam nadzieję, że się uspokoił, a także, że jego szef mu wybaczy i jeśli osobiście obiecam, że to się powtórzy, przyjmie go z powrotem. Jednak w drzwiach zobaczyłem Ellie, do tego z towarzystwem. Po tamtych wydarzeniach została zwolniona, bo czułam, że miała z nimi coś wspólnego. Była z nią dwójka mężczyzn.

-Zabierzemy cię w pewne miejsce - szeroko się uśmiechnęła.

Podeszli do mnie i złapali, po czym podnieśli. Próbowałam się uwolnić, ale na marne. Zresztą nie miałabym jak od nich uciec.

-Niby dokąd mnie zabieracie? - Byłam przerażona, nie wiedziałam, co może im siedzieć w głowach.

-To niespodzianka, która na pewno Ci się spodoba - posadzili mnie na tylnych siedzeniach samochodu. Ona kierowała pojazdem.

-Widziałam, że jesteś nienormalna, już od samego początku - szkoda, że uważano, iż przesadzam.

Zauważyłam, że na siedzeniu obok mnie leżą klucze, które prawdopodobnie wypadły chłopakowi siedzącemu obok z kieszeni. Wzięłam je powoli do ręki i ukryłam zaciskając dłoń w pięść.

-Co zamierzacie ze mną zrobić? - chyba nikt nie miał zamiaru mi odpowiadać.

Po długim czasie jazdy zatrzymała się przy jakimś starym kościele w lesie. Wysiedli i pomogli mi w tym sadzając mnie na wózku.

Jeden z mężczyzn podszedł do sporych drzwi, które były zamknięte na kłódkę.

-Nie mogę znaleźć kluczy - stwierdził niezadowolony, grzebiąc po swoich kieszeniach. Przynajmniej dowiedziałam się, do czego były. Podszedł do mnie wkurzony. - Może ty wiesz, gdzie są co? - przykucnął obok mnie. Siedziałaś w końcu obok mnie. Lepiej mów prawdę, bo zrobi się nieprzyjemnie - normalnie grałabym na zwłokę, ale bałam się o swoje dziecko.

-Tak, mam je - Nim zdążył cokolwiek opowiedzieć zamachnęłam się i niestety, wbiłam mu je w ramię, zamiast w szyję, ponieważ zrobił unik.

-Suka - jęknął wściekły. Zasłużył na to. Gdybym tylko mogła, to bym to śmiało powtórzyła z dziesięć razy.

-Nie spodziewałam się po tobie czegoś takiego, lepiej ci przez to, że wyładowałaś na nim swoją złość? Co Ci to da? To nic w porównaniu z tym, co za chwilę cię czeka - stanowczo bardziej wolałabym zrobić i krzywdę tej tępej wariatce. Po chwili doszły do mnie jej ostanie słowa... Niby co takiego mnie czeka? Wprowadzili mnie do kościoła.

Rzucili mnie na ziemię, a dwóch z nich mnie trzymało, bym nie miała nawet szansy się podnieść.

-Wciąż jesteś spokojna jak na osobę, która za chwilę umrze, zresztą nie tylko ty umrzesz, twoje dziecko również - bałam się jak cholera. Miałam łzy w oczach, ale starałam się to ukryć - Dlaczego jeszcze nie panikujesz, czekam na to w tym momencie - usiadła przede mną z nożem w ręce.

-Panika nie uratuje mi życia - poza tym nie chciałam dać jej satysfakcji.

-Szkoda, prawda? Chciałabyś mi coś powiedzieć przed śmiercią? - chciałabym zapytać o wiele rzeczy, nie wiedziałam, dlaczego chciała mnie zabić. Może nie warto próbować zrozumieć grupy wariatów.

-Chce cię zabić - gdybym tylko miała okazję, zrobiłabym to.

-W to nie wątpię... Koniec rozmowy, możesz zamknąć oczy, jeśli chcesz, tak będzie Ci łatwiej - zaczęli odprawiać jakieś modły, ale to oni. Ona miała to raczej gdzieś, może ją to nawet bawiło. Czyżby wykorzystała ich do swoich celów? - Wbije nóż, może kilka razy i będzie po wszystkim, wybacz, ale nie mamy żadnego znieczulenia - zamknęłam oczy i szykowałam się na najgorsze, ale usłyszałam krzyk. Krzyk Klausa.

-Stop! Zaczekajcie - czyżby była dla mnie jakaś nadzieja? Tylko jak chce dać radę ich trójce sam?

-Oh Klaus, długo się nie widzieliśmy, czyżbyś miał ochotę popatrzeć na śmierć swojej narzeczonej? - była zaskoczona jego obecnością.

-Skąd... Tak właściwie to miło by było, gdybyś pozwoliła mi ją zabić - nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam - dość długo się już męczę, mam dość udawania... A tak naprawdę instynkt mordercy nigdy nie gaśnie - jego uśmiech był okropny. Patrzyła na niego zadowolona.

W moich oczach zebrały się łzy. Tak naprawdę nigdy się nie zmienił. Był ze mną tylko po to, aby sprawić mi takie cierpienie i zabić? Czy moi rodzice mieli cały czas rację i należało ich słuchać? To by tłumaczyło, dlaczego ciągle mi nie wierzył i dawał jej szansę. W tamtym momencie w mojej głowie pojawiało się wiele myśli. Nienawidziłam go, byłam wściekła, smutna, zraniona. Znowu widziałam w nim drania, mordercę, śmiecia bez uczuć. Dała mu nóż, usiadł przy mnie, a ja zamknęłam oczy. Jednak jedyne co się wydarzyło, to upadek Ellie na podłogę. Usłyszałam jej jęk, więc otworzyłam oczy. Jak mogłam chociaż przez chwilę w niego zwątpić?

Zaczął się bić z jednym z mężczyzn. Ten drugi ciągle mnie trzymał. Postanowił wbić klucz w moje ramię, pewnie w ramach zemsty, ale także po to, aby odwrócić uwagę Klausa. Próbowałam się powstrzymać, ale nie dałam rady i krzyknęłam. Klaus spojrzał na mnie przestraszony i wtedy porządnie oberwał. Upadł na ziemię, a tamten zaczął go okładać, aż z jego ust zaczęła lecieć krew.

-Kocham cię, będzie dobrze - szepnął. Tak bardzo bałam się, że go zabiją. Nie dałabym sobie z tym rady. W tamtym momencie do kościoła weszła policja, którą jak się okazało, wcześniej wezwał Klaus, kiedy za nami jechał.

Część policjantów zaczęła gonić tych mężczyzn, reszta zajęła się nami i Ellie. Odczuwałam ogromną ulgę. Zajęli się moim ramieniem, ale nie to było najważniejsze. Najważniejsze było to, że dziecku nic nie było.

Zabrali nas do karetki. Klaus trzymał mnie za rękę i nagle stracił przytomność. Po raz kolejny mnie przestraszył. Kilka godzin później już wszystko było dobrze. Byliśmy po badaniach, mogłam być spokojna.

Mój spokój jednak po raz kolejny jak to ostatnimi czasy bywało, trwał krótko. Okazało się, że Ellie wykorzystała tamtych chłopaków z jakiejś mało popularniej sekty do swoich celów. Chciała się zemścić na Klausie, ponieważ zabił jej rodziców. Chciała, aby cierpiał tak jak ona i stracił to, co uważał za cenne.

Pod wpływem jej zarzutów Klaus został aresztowany. Wydała się część spraw, za które odpowiadał. Na szczęście nie wszystkie, gdyby nie to prawdopodobnie wszyscy porządni obywatele próbowaliby go zabić. Rozprawa sądowa trwała dość długo. Nikt nie brał pod uwagę mnie ani jego dziecka, mimo że jego obrońca poruszył ten temat. Za tak liczę morderstwa, zastraszania i oszustwa otrzymał dożywocie.

Nienawidziłam ich, ich wszystkich. Nie znali go. Nie mieli pojęcia, jakim dobrym człowiekiem się stał. Nie twierdziłam, że miał zostać bez kary, ale dożywocie? Miałam go widywać tylko raz w miesiącu, może dwa. To będzie zależało od jego zachowania. Byłam załamana. Kochałam go, a rozdzieliły nas kraty. Niestety życie nie było filmem, w którym dla mnie ucieka, okrada bank i wyjeżdżamy do innego kraju. To było niemożliwe.

Chodziłam do niego przez pierwsze miesiące jego kary. Potem mi tego zabronił. Stwierdził, że to nie jest miejsce dla kobiety w moim stanie. Miesiąc po porodzie poszłam go znowu odwiedzić. To były już ostanie odwiedziny.

Powiedział, że nie chce, aby kiedykolwiek dziecko przychodziło go odwiedzać do takiego miejsca, nie chce także, aby wiedziało, że jego ojciec jest przestępcą. Ma nie wiedzieć o jego istnieniu. Twierdził, że to będzie dla niego najlepsze. Ja także miałam zapomnieć. Zapomnieć o tych wszystkich, pięknych chwilach, w których uśmiechałam się szeroko i śmiałam szczera. Chwilach bliskości, które dawały mi ciepło. Łamało to moje serce. Miałam znaleźć kogoś nowego, jednak jak miałam tego dokonać, skoro moje serce było już zajęte? Jednak postanowiłam uszanować jego wolę. Nigdy więcej już tam nie przyszłam.

Are You Monster? ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz