- Jest pielęgniarką, poznałem ją w szpitalu, będzie się tobą zajmowała i z nami mieszkała, a przynajmniej spędzała tu dużo czasu. Pojutrze muszę wrócić już do pracy, a nie możesz zostać sama. Wiedziałem, że będziesz miała coś przeciwko temu, dlatego niczego ci nie mówiłem - więc tak to wyglądało... jednak nie byłam zadowolona z tej tajemnicy.
- Myślę, że jej pomoc jest zbędna, sama będę potrafiła o siebie zadbać - do tego miałam przecież rodzinę, przyjaciół i siostrę, na pewno chętnie by przychodzili raz na jakiś czas. Nie byłam zbytnio wymagająca.
- Widzisz! Właśnie dlatego wolałem ci o niczym nie mówi! Nie poradzisz sobie ze wszystkim sama - był lekko zdenerwowany. Nie wiedziałam czemu mu tak zależało i był taki uparty, może rzeczywiście coś było na rzeczy. Dzięki tej opiece byliby bliżej siebie.
- Niech ci będzie w takim razie - przewróciłam oczami. Wiedziałam, że i tak nie odpuści. Jeśli będzie mało atrakcyjna łatwiej będzie mi ją zaakceptować, ale jeśli będzie bardzo ładna... Wolałam o tym nie myśleć.
- Może jesteś troszeczkę zazdrosna, co? W sumie przyda się to naszemu związkowi, trochę emocji nie zaszkodzi - pocałował mnie w szyję.
- Może trochę jestem, ale gdyby zajmował się mną facet, sam byłbyś zazdrosny - to było dla mnie oczywiste.
- Dlatego właśnie wybrałem kobietę, a ona będzie się zajmować tobą, nie mną - nie mogłam mieć pewności. - Nie musisz być zazdrosna, ona do pięt ci nie dorasta, tak samo jak każda inna kobieta - woda była już zimna, więc wyszedł z niej i potem mnie wyciągnął. - Będzie jakoś o jedenastej, więc zdążymy zjeść razem śniadanie - taka godzina mi odpowiadała.
- Mogę zrobić wyjątek i wstać wcześniej niż planowałam, a teraz mnie podnieś i zanieś do pokoju - wyciągnęłam ręce w jego stronę.
- Jak sobie życzysz - podniósł mnie i zaniósł do naszego łóżka. - Pamiętaj, że cię kocham i nigdy nie miej wątpliwości - po tych słowach mnie pocałował.
Skoro mnie tak uspokajał, postanowiłam mu uwierzyć. Przykrył mnie do połowy kołdrą i zaczął masować moje plecy. Chyba był zmęczony, ponieważ jego ruchy stawały się coraz wolniejsze. Nawet nie wiem kiedy, sama odpłynęłam.
Gdy się obudziłam, nie było go obok, chciałam wstać i sprawdzić gdzie jest, ale szybko sobie uświadomiłam, że nie mogę. Westchnęłam. Życie stało się ciężkie i nieprzyjemne.
- Czas cię ubrać, tylko powiedz w co - powiedział, gdy wszedł do pokoju i na pewno zauważył, że mam zły humor.
Zdecydowałam dopiero po dłuższej chwili, ciężko było, kiedy nie mogłam podejść do szafy i przejrzeć sobie jej zawartości. Nie dość, że miała niedługo przyjść ta cała pielęgniarka, to jeszcze niezbyt dobrze się czułam.
- Musisz być silna, to nie jest wyrok na wieczność - tego nie wiadomo. Wreszcie skończył mnie ubierać. Wtedy rozbrzmiał dzwonek do drzwi. - Pójdę otworzyć i zaraz wrócę, a raczej wrócimy - nie byłam z tego zbyt zadowolona.
Czy będę dla niej miła? Cóż, będę się starała, przecież nie chciałam żadnych niepotrzebnych kłótni. Przynajmniej dopóki Klaus był obok. Wprowadził ją do pokoju.
- Więc to jest twoja siostra? - natychmiast straciła szansę na jakąkolwiek sympatię. Jemu było głupio, natomiast ja posłałam jej wściekłe spojrzenie. Miałam nadzieję, że powiedziała to specjalnie, a nie, że on powiedział, iż jestem jego siostrą.
- To nie jest moja siostra, a konkretnie narzeczona - mruknął zażenowany.
- Wybacz mi, wyglądałaś jak jego młodsza siostra - gdybym miała taką możliwość, już bym ją udusiła.