12. Good Day

338 28 1
                                    


Minęło już pół roku. Było to zdecydowanie sześć najszczęśliwszych miesięcy w moim życiu. Tyle właśnie trwał mój związek z Klausem. Zmienił się, zdecydowanie na kogoś lepszego i byłam przez to bardzo zadowolona. Owszem, nadal pamiętałam o tym, co robił, a także o tym, że był przestępcą, ale przestało mieć to dla mnie znaczenie. Gdybym poznała go w tamtym momencie gdzieś na ulicy, nawet bym nie przypuszczała, że posiadał jakąś mroczną przeszłość.

Siedzieliśmy na łące, tak jak chciał. Panowała tam cisza i spokój. Siedział na ziemi, a ja leżałam obok, trzymając głowę na jego kolanach. Nie potrafiłam już sobie wyobrazić życia bez niego. Pogodziłam się także z moim przyjacielem, ale nie chciał się on widywać z Klausem, więc pozwoliłam im na omijanie się nawzajem szerokim łukiem i potrafiłam to zrozumieć. Dla mnie nasz związek był idealny i nikt nie był w stanie tego zepsuć. Jedynym jego minusem było to, że szybko się denerwował, ale taki już miał charakter i nie potrafił tego zmienić. Zresztą zdążyłam się do tego przyzwyczaić. Miałam nadzieję, że już zawsze będziemy razem. Jesteśmy ze sobą pół roku, a to jednak dość długo. Nic nie było pewne, ale chciałam, aby ten związek nie miał końca. Poznał moich rodziców. Nie wyrazili się jasno na jego temat, później powiedzieli mi tylko, że woleliby, abym miała jakiegoś innego chłopaka. Nie musiał się im podobać, wystarczyło, że dla mnie był idealny. Z tego co wiem, to był jego pierwszy tak bardzo poważny związek. Uważał, że czas w moim towarzystwie nigdy nie był zmarnowany i było to bardzo miłe.

Nagle złapał mnie w tali i zaczął się turlać, a przez to, że byliśmy na małej górce, zaczęliśmy toczyć się w dół. Kiedy już się zatrzymaliśmy, cicho się śmialiśmy i zerwał mlecza rosnącego obok. Ogarnął moje włosy i włożył go w nie.

- Jesteś taka piękna, nigdy nie oddam cię żadnemu mężczyźnie - szepnął.

Lubił używać tego zdania dość często. Pocałował mnie. Praktycznie nikt tutaj nie przychodził, więc mogliśmy nazwać to miejsce naszym.

Czasem, gdy byliśmy na spacerze, widziałam jak inne dziewczyny się na niego patrzyły, czułam się zazdrosna, ale wiedziałam, że nie miałam do tego powodu, bo w końcu był mój, a nie ich i nie zwracał na nie uwagi. Kochałam zasypiać i budzić się, mając go obok, przy nim czułam się bezpieczna. Zdarzały się drobne kłótnie, ale dość rzadko, tak jak w każdym innym związku. Wyjął z kieszeni gumkę i chciał zrobić mi koczka, jak zwykle musiał podjąć kilka prób, żeby mu się wreszcie udało.

- To, żeby było lepiej widać twoją śliczną twarz, poza tym widzę, że przez wiatr włosy zaczynają cię denerwować, możemy już wracać? - spytał, kreśląc małe kółeczka na moim ramieniu.

- Myślę, że tak - wstałam i złapałam go za rękę. Poszliśmy w stronę miasta i wszystko diametralnie się zmieniło. Tłok i hałas... Zupełnie inaczej.

- Chodź - pociągnął mnie za sobą w stronę fontanny, kiedy już znaleźliśmy się na rynku. - Czas na życzenie - wyjął z kieszeni monetę. Puścił do mnie oczko i ją podał, a po chwili wrzuciłam ją do fontanny, myśląc o tym, że chciałabym, aby nigdy więcej mnie nie zostawił. On miałby to samo marzenie, no może jeszcze chciałby jakąś lepszą pracę, bo pracował w księgarni, z czego nie był za bardzo zadowolony.

- Więc czego sobie zażyczyłaś? - spytał zaciekawiony.

- Nie mogę ci powiedzieć, bo wtedy się nie spełni - nagle zrobił się taki zainteresowany.

Nabrałam trochę wody w dłonie i go ochlapałam. Przyciągnął mnie do siebie i ugryzł w szyję, oczywiście delikatnie.

- Nie jesteś dobrą księżniczką, więc potworek powinien cię zjeść - roześmiałam się rozbawiona jego słowami. Czasami jego pomysły mnie załamywały. Pocałował kilka razy miejsce, w którym mnie ugryzł.

Are You Monster? ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz