Rozdział 14 cz.2

3.6K 304 110
                                    

Po przywitaniu i zamienieniu kilku słów nadszedł czas, by zrealizować cel naszej wizyty. Wraz ze Slendym złożyliśmy Laughingom serdeczne gratulacje (od ciebie też, DarkRose890), na co zareagowali perlistym śmiechem. Zostaliśmy zaproszeni do przestronnego salonu, gdzie zajęliśmy miejsca na wygodnej, dużej kanapie.

- Napijesz się czegoś, Evil? - spytała Jill, po czym zrobiła zamyślony wyraz twarzy. - Chyba mamy jeszcze jakieś ciasto... No i oczywiście tonę cukierków!

Wyszła z pomieszczenia chichocząc. Drugi z klaunów usiadł koło nas i opierając się wygodnie rzucił ciekawskie spojrzenie.

- Od dawna mieszkasz w willi? - rzucił nagle. - Coś cię nie kojarzę...

- Będą już z trzy tygodnie - odpowiedziałam. - Ale to wystarczyło, aby Jeff zaczął mi działać na nerwy.

Jack zaniósł się głośnym śmiechem.

- Już cię lubię! - wydusił po chwili.

Uśmiechnęłam się szeroko w odpowiedzi. Nie ukrywajmy, też polubiłam tego czarno-białego klauna. Podobnie jak jego drugą połówkę. W tym momencie zza futryny drzwi wyjrzała głowa Jill, jak zwykle ukazując nam szereg śnieżnobiałych, ostrych zębów.

- Mamy ciasto truskawkowe. A do picia mogę zaproponować Colę albo Sprite - oświadczyła.

- Wystarczy sam Sprite - powiedziałam.

Po chwili dostałam wysoką szklankę gazowanego napoju. Podziękowałam i pociągnęłam łyk. Dziewczyna zajęła miejsce obok klauna i objęła go ramieniem. Jejuu... Ale oni razem ładnie wyglądają...

- A gdzie reszta? - spytał niespodziewanie Laughing.

- Powinni zaraz tu być - „odezwał się" Slendy.

Bingo, trafił, jak zawsze. Z dworu dobiegły nas dźwięki szczekania głośnej rozmowy. Jack szybkim krokiem ruszył do drzwi. Tuż za nim wstała Jill, puszczając nam oczko i mówiąc bezgłośne „zaraz wracam". Po chwili dało się dosłyszeć śmiech, zbiorowe gratulacje, śmiech, fragmenty rozmowy i śmiech.

- I co? Warto było przyjść? - usłyszałam.

- Zdecydowanie - odwróciłam głowę w stronę Slendera i uśmiechnęłam się. - Dzięki, że mimo wszystko mnie tu zabrałeś.

- Nie ma za co. Laughingowie należą do osób, które po prostu TRZEBA znać.

Miał rację. Jak zwykle zresztą.

Do salonu wparowała hałaśliwa grupa składająca się z dwunastu postaci, w tym dwojga gospodarzy. Ku mojej radości wraz z nimi do salonu zawitał Smile, który na mój widok pomerdał lekko ogonem i nieśmiało podszedł w moją stronę. Nareszcie mogłam dotknąć tej jego miękkiej, gęstej sierści. Również zasłużył na swoje imię, sprawiał wrażenie uśmiechniętego od ucha do ucha. Na nasz widok nowo przybyli zareagowali wyraźnym zdumieniem.

- Slender? Evil? - zaczął Jeff drżącym głosem, po czym rzucił się na podłogę i uderzył w nią kilka razy pięściami. - NIE! MIAŁEM BYĆ PIERWSZY!

- Wstawaj cieloku tylko mi panele niszczysz - powiedział L.J., ciągnąc go za kolorowe kosmyki włosów. - Poza tym był tu już wcześniej Bloody Painter z Puppeteerem i Jasonem, więc i tak byś nie był.

- Co tu robicie? - spytał Masky spokojnie. - Evil, przecież mówiłaś, że nie idziesz.

- Ale jednak przyszłam. Teleportłam się ze Slendym - oznajmiłam.

Moja wypowiedź spotkała się z salwami śmiechu, głównie ze strony przyszłych rodziców. Dopiero po chwili zrozumiałam powód tej radości, na co również zareagowałam tym samym.

- Mówi się „użyłam teleportacji", Evil - w jego zazwyczaj poważnym głosie dosłyszałam nutkę rozbawienia.

- Ok, będę pamiętać.

Gdy po kilku minutach wszyscy zdołali opanować nagły przypływ radości, klapnęli koło nas na sofę. Była na tyle duża, że zdołała pomieścić wszystkich prócz Sally i Bena, który zajęli miejsca na puchatych poduszkach, przygotowanych na takie właśnie okazje. Pani domu ponownie zaproponowała ciasto i coś do picia, po czym chwilę później wróciła z jednym i drugim na dużej tacy.

Następne kilka godzin spędziliśmy na rozmowach i śmiechu, gdy nagle ziewanie brązowowłosej dziewczynki zasygnalizowało nam, że najwyższy czas już wracać do domu. Pożegnaliśmy się z Laughingami i skierowaliśmy się w stronę wyjścia.

- Odwiedźcie nas jeszcze kiedyś!! - zawołała za nami Jill, kiedy już opuściliśmy wnętrze chatki.

- Pewnie! - odpowiedzieliśmy chórem.

- To jak? - spytał E.J. spoglądając na Sally. - Ona zaraz zaśnie na stojąco.

- Ja ją wezmę ze sobą. - „powiedział" Slender, na co Eyeless odpowiedział skinieniem głowy.

Tuż po tym grupa niespiesznie zaczęła oddalać się w odpowiednim kierunku. Już chciałam podążyć za nimi, gdy poczułam, że coś łapie mnie za ramię.

- A ty gdzie? - usłyszałam.

- Jak to gdzie? Do domu.

- Przecież nie puszczę cię po ciemku! Teleportniesz się z nami - na te słowa pochylił się i wziął na ręce ziewającą dziewczynkę.

Parsknęłam śmiechem.

- Wiesz, myślę, że po dzisiejszym mam dosyć używania teleportacji - stwierdziłam, stawiając nacisk na dwa ostatnie słowa.

Już miałam odejść, kiedy nagle postanowił coś dorzucić.

- Ale wiesz, że droga do willi prowadzi przez tamten rejon z pająkami?

Kurde, ma mnie.

- Ok, ale ostatni raz.

Jedna z macek owinęła się wokół mojego ramienia. Tym razem zacisnęłam mocno oczy i wzięłam głęboki oddech. Znowu w uszach zaczął dudnić irytujący dźwięk, a ekran śnieżyć. Kiedy wszystko minęło, ponownie padłam jak długa na ziemię i przywitałam się z chłodną, lekko wilgotną glebą.

- I co? Chyba nie było tak źle.

- Rzygać mi się chce - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- Przesadzasz. - skierował się w stronę willi i otworzył drzwi macką. - Chodź bo się przeziębisz.

Niechętnie wstałam i podreptałam za Slenderem, jednocześnie próbując nie zwrócić śniadania. Gdy znalazłam się w hallu, odwrócił się w moją stronę.

- Sally już zasnęła - poinformował mnie. - Mógłbym cię prosić, abyś zaniosła ją do jej pokoju i przebrała w piżamę?

- Pewnie - odpowiedziałam, biorąc ją na ręce jak pannę młodą.

Po cichu wspięłam się po schodach i łokciem nacisnęłam klamkę różowych drzwi. Delikatnie ułożyłam dziewczynkę na łóżku i przebrałam, tak, aby się nie obudziła. Na koniec nakryłam puszystą pierzyną i podałam pierwszego lepszego misia. Na palcach wyszłam z pokoju. W momencie, gdy zamykałam drzwi usłyszałam w głowie:

- Śpi?

- Tak. Jak suseł.

- To dobrze.

- Ja chyba też już pójdę - powiedziałam. - Dobranoc.

- Dobranoc. Śpij dobrze.

Zeszłam jeszcze do łazienki i wzięłam szybki prysznic, ogarnęłam tą moją szopę, po czym poszłam do swojego pokoju. Położyłam się pod kołdrę i chwilę później zasnęłam.

----------

Hejooo^^

Ale macie tempo :0 Już jest ponad 3,4K wyświetleń! Dziękować^^

~AifozGirl

Miłość bez twarzy II Slenderman love storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz