Rozdział 19

3.7K 300 122
                                    

Evilsoul POV

Niepewnie wspięłam się po niskich schodkach, prowadzących do wejścia willi. Masky rzucił mi tylko pełne zrozumienia spojrzenie, po czym otworzył przede mną drzwi. Posłałam mu najpiękniejszy uśmiech, na jaki było mnie stać i weszłam do hallu. Akurat przechodziły przez niego Jane i Clockwork, które gdy tylko mnie zobaczyły jak na komendę znalazły się u mojego boku.

- Evil! - zawołała brązowowłosa. - Twoje ubranie...

Machnęłam ręką.

- Wypierze się - odpowiedziałam, po czym sobie coś uświadomiłam. - Wiecie co... Chyba mam mały problem z świeżymi ciuchami...

- Nie bój żaby, Słonko - powiedziała czarnowłosa, biorąc mnie pod rękę. - Idziemy!

Skierowałyśmy kroki ku schodom. Zdążyłam się jeszcze odwrócić i ujrzeć Masky'ego, którego właśnie dopadła reszta Proxy. Zaśmiałam się cicho, widząc przepychanki dwóch chłopaków, oraz trzeciego, pełniącego funkcję mediatora. Jak ja ich uwielbiam.

Dziewczyny zaciągnęły mnie do pokoju o kremowych drzwiach, czyli należącego do Clocky. Bez słowa posadziły mnie na dużym, jak dla mnie nieco zbyt miękkim łóżku.

Zdejmuj wdzianko - rzuciła Clocky, grzebiąc w szafie. - Coś ci trzeba wybrać... A ty, Jane, idź po Ninę.

Czarnowłosa pokiwała głową i opuściła pomieszczenie. Ja tym czasem, siedząc w samej bieliźnie wzięłam do ręki pierwszy komplet ubrań wybranych przez zielonooką.

- Mam nadzieję, że będą ci dobre - rzuciła. - W końcu dzieli nas te kilka centymetrów...

Przymierzyłam ciuszki. Niestety, okazało się, że wyglądałam, jakbym miała wodę w piwnicy, więc czym prędzej wzięłam się za kolejne zestawy ubrań. Gdy brałam się za ostatni, czyli grube, czarne rajstopy, krótkie, dżinsowe spodenki oraz dopasowaną bluzkę z długimi rękawami koloru grafitu, brunetka pokiwała głową z uznaniem.

- Ale laska - mruknęła. - Pożyczę ci te ciuchy, ale pójdziesz ze mną do galerii!

- Masz to jak w banku - oznajmiłam, przeglądając się w gigantycznym lustrze, stanowiącym jednocześnie drzwi szafy.

W tym momencie do pokoju wparowały dwie Killerówny, trzymające w rękach różnego rodzaju kosmetyki oraz inne tego typu przyrządy.

- Eviil! - zawołała dziewczyna z fioletową grzywką. - Czekałam na ten moment odkąd tylko się poznałyśmy!

Mówiąc to, posadziła mnie na łóżku, a sama zajęła pozycję tuż za mną. Używając wszelkiego rodzaju szczotek, spinek i tym podobnych rzeczy, wyczarowała z moich kosmyków naprawdę śliczną fryzurę. To znaczy, włosy nadal były rozpuszczone, jednak nie sterczały już w każdą stronę, tylko były ładnie ułożone i nie przypominały wyglądem dżungli.

- Masz piękne włosy - podsumowała.

- No nieźle. - rzekła Jane na mój widok. - OK, pokaż buźkę, pobawimy się w Bloody Paintera.

Przez kilkanaście minut dziewczyna nakładała mi na twarz dosłownie tonę makijażu, tylko po to, aby za chwilę stwierdzić, że mam to zmyć. Przewróciłam oczami. Pomaszerowałam do łazienki, gdzie przy pomocy wszelkich rodzajów specyfików zmyłam tą „maskę". Hmmm... „Maskę"... Dobra, nieważne. Jak już pozbyłam się tego wszystkiego, przejrzałam się w lustrze. Zdecydowanie, bez jakiegokolwiek makijażu wyglądałam najlepiej. Może by tak tylko pociągnąć oczy jakimś tuszem czy coś...

Wyszłam z pomieszczenia. Gdy już miałam z powrotem skierować się ku schodom, usłyszałam gwizd podziwu za sobą.

- Ale lala - powiedział Jeff, po czym zaczął się niebezpiecznie zbliżać.

Miłość bez twarzy II Slenderman love storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz