Rozdział 11

3.5K 294 41
                                    

*Uwaga, rozdział wyjątkowo w czasie teraźniejszym*

Biegnę. Uciekam przed hordą gigantycznych pajęczaków. Ledwo omijam gęsto rosnące drzewa. Nie odwracam się. Wiem, że nie ma to sensu. Są ode mnie szybsze. Zaraz mnie dogonią, a wtedy... Przyspieszam. Adrenalina dodaje mi nieco sił, jednak zaczynam odczuwać zmęczenie. Te potwory wspinają się po pniach i próbują zaatakować z góry. W ostatniej chwili uchylam się przed jednym z pająków, który z głuchym plaśnięciem upada na ściółkę leśną. Jednak odwracam się. Otwieram szeroko oczy. Fala już prawie mnie dosięga. Chcę biec szybciej, ale nie mogę. Nagle dostrzegam, że roślinność przede mną zaczyna się przerzedzać. Czyżby... Polana? W tej chwili czuję COŚ na prawej łydce. Próbuję TO strzepnąć, jednak bez skutku. Niespodziewanie czuję ostry ból w nodze. Z moich ust wydobywa się mimowolny jęk. Muszę dobiec. Gdziekolwiek. Po chwili tracę czucie w kończynie.

Obraz zaczyna mi się rozmywać. Ostatkiem sił wybiegam z gęstwiny drzew. Kątem oka dostrzegam, że monstra się wycofują. W oddali na polanie widzę zarys willi.

- Gratulacje. - słyszę w głowie. - Udało ci się przejść pozytywnie test.

Ni stąd ni zowąd przede mną zjawia się Slenderman. Ze strony budynku przybiegła reszta Proxych. Widać cieszą się na mój widok. Staram się słuchać, co do mnie „mówi" Slendy, jednak moja głowa robi się coraz cięższa, a ekran ciemniejszy.

- Przepraszam. - przerywam mu. - Ja chyba zaraz sobie zemdleję.

Tracę grunt pod nogami. Jednak zamiast bezwładnie przewrócić się na ziemię, coś mnie owija się wokół mojej talii uniemożliwiając upadek. Rzeczywiście dotrzymuję słowa. Omdlewam. Znowu.

*Znów czas przeszły*

Nie no, naprawdę? W ciągu ostatnich kilku dni straciłam przytomność aż PIĘĆ razy. Tym razem ocknęłam się w nieznanym mi pomieszczeniu, wyglądem bardzo przypominającym salę w szpitalu. Leżałam w dużym, białym łóżku przykryta kołdrą tego samego koloru. Tak właściwie to wszystko w tym pokoju było białe. Sufit, ściany, podłoga, zasłony w oknach, meble... Aż oczy bolą od tego. Postanowiłam wstać. Nie był to dobry pomysł. Gdy tylko moje stopy dotknęły zimnej posadzki, moją prawą łydkę przeszył niewyobrażalny ból. Syknęłam. Kończyna była owinięta grubą warstwą bandaży. No tak. W końcu jedna z tych gnid musiała mnie dopaść. Spróbowałam podnieść się jeszcze raz, jednak okazało się to niewykonalne. Położyłam się na plecach z założonymi ramionami. I co, mam teraz tak leżeć?! Spojrzałam na zegar. Dochodziła 16.00. Zmarszczyłam brwi. Skoro test zaczął się o 18.00... Ile ja tu leżę? W tym momencie drzwi do pokoju uchyliły się. Do pomieszczenia wszedł Slender. Gdy zobaczył, że już się obudziłam, w ekspresowym tempie znalazł się przy łóżku.

- Nareszcie się obudziłaś! - W jego głosie wyczułam wyraźną ulgę. - Powiedz mi, jak się czujesz? Kręci ci się w głowie? Mdli cię?

- Wszystko OK - powiedziałam. - Tylko strasznie boli mnie łydka.

- To akurat można było przewidzieć. W końcu ukąsił cię jeden z tych pająków... Tak właściwie to nawet dobrze że cię boli. Gorzej by było, jakbyś w ogóle nie miała czucia w nodze, skończyło by się na amputacji.

Zrobiłam wielkie oczy.

- Trucizna przedstawicieli tego gatunku jest niezwykle silna. Gdyby ukąsiłyby cię jeszcze kilka razy...

Zrozumiałam. Mogłam tam zginąć.

- A tak właściwie... Ile godzin ja już tu leżę?

- Godzin? Nie mam pojęcia. Powinnaś chyba spytać o dni.

- Co?! Naprawdę było aż tak ze mną źle?

- Nie tak bardzo. Leżysz tutaj jakiś tydzień.

- I to jest niby mało?

- Zdziwisz się, ale tak. Niestety musisz spędzić tu jeszcze kolejny, aby do końca wyleczyć nogę. Poza tym, jesteś jeszcze osłabiona. Musisz regularnie przyjmować leki.

Ehh... Nie wytrzymam tego. Ale nie lubię się z nikim kłócić - tym bardziej ze Slenderem. Przytaknęłam tylko.

- Pewnie jesteś głodna. Zaraz przyślę tu kogoś, aby przyniósł ci obiad. Ja wracam do gabinetu. Gdybyś czegoś potrzebowała, po prostu wymów moje imię w myślach.

Gdy już miał nacisnąć klamkę, zawołałam.

- Eee... Slender? - odwrócił się w moją stronę.

- Tak, moje dziecko?

- Mówiłam. Nie dziecko, tylko Evil - pokiwał głową na znak, że rozumie i „spojrzał" na mnie wyczekująco.

- Dziękuję - powiedziałam. - Za wszystko.

------------

Hejoo^^

Sorry że taki krótki, no ale. Może następny będzie lepszy ;-;

~AifozGirl




Miłość bez twarzy II Slenderman love storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz