Na wstępie chciałabym podziękować CreepyZasia za nową okładkę ^^ Arigato :* Piszcie, jak wam się podoba :D
Evilsoul POV
To uczucie, kiedy budzisz się bez żadnego ucisku w sercu. To uczucie, kiedy przemieszczając się, masz wrażenie, że unosisz się kilka centymetrów nad ziemią. To uczucie, kiedy wszystko wydaje się piękne i kolorowe.
Od sytuacji przy jeziorze kilka dni temu tak właśnie się czuję. Cały czas nie mogę uwierzyć, że zdobyłam się na to, aby go przytulić, ale nie żałuję. Nareszcie przestaliśmy od siebie uciekać, teraz zachowujemy się w stosunku do siebie tak, jak do innych mieszkańców willi.
W każdym razie ja tak, bo zauważyłam, że między Slenderem a resztą creepypast istnieje coś w rodzaju blokady, przez co oprócz mnie kontakt utrzymuje jedynie z resztą Proxy.
Jakiś czas temu rozmawiałam z chłopakami na jego temat, dzięki czemu dowiedziałam się, że kiedyś było inaczej.
Jako że cała trójka jest już jego pomocnikami od naprawdę długiego czasu, pamiętają każdy szczegół związany z nim oraz willą w ostatnich kilku latach. Mniej więcej sześć wiosen temu, kiedy jeszcze mieszkali tu jedynie Slendy, Masky oraz Hoodie, był niezwykle surowy i dbał o to, aby ta dwójka nie łamała żadnej z ustalonych zasad. Pierwsza przemiana nastąpiła dwa lata później, kiedy w szeregi Proxy wstąpił Ticci Toby, a do willi zawitało kilka creepypast. Wówczas stał się bardziej kontaktowy, a z biegiem czasu, kiedy zamieszkała tutaj reszta morderców, był po prostu czymś w rodzaju głowy wielkiej rodziny.
Natomiast druga zmiana w jego zachowaniu zaszła, kiedy w pobliżu domu zaczęli pojawiać się ci cholerni agenci. Jedynymi osobami wtajemniczonymi byli oczywiście Proxy. Całkowicie go rozumiem. Ja również nie lubię obarczać jednym problemem innych osób. Jednak przez jego decyzję stosunki z psychopatami powoli zaczęły się oziębiać, aż w końcu pojawiła się niewidzialna bariera, na zawsze odgradzająca jego osobę i pozostałych.
Słuchając słów moich „braci" zrobiło mi się niesamowicie żal Slendermana. Przez to, że chciał chronić resztę, sam stał się w pewnym sensie czarną owcą. Zrozumiałam, jak ważny mógł być dla niego nasz kontakt.
Wstałam z łóżka, ubrałam się w mój klasyczny strój, po czym usłyszawszy w głowie zawiadomienie o śniadaniu ruszyłam na dół. Jednak zamiast skierować się jak reszta do jadalni, po cichu uchyliłam drzwi kuchni, po czym niepostrzeżenie zbliżyłam się do talerza z tostami i zabrałam jednego z nich. Oparłam się o blat i wodząc wzrokiem za odwróconą do mnie tyłem szczupłą sylwetką, ugryzłam pieczywo. Kiedy już przełknęłam, dostałam niespodziewanie przez głowę jedną z macek.
- Ee... Ała? - wyjąkałam, masując miejsce uderzenia.
- Było nie kraść tostów - rzucił tylko, nie odwracając się w moją stronę.
- Ojejku, wielkie mi halo - złapałam cały talerz i skierowałam się w stronę drzwi.
Kiedy już miałam opuścić pomieszczenie, usłyszałam w głowie:
- Kradziejka.
Zaśmiałam się głośno i wkroczyłam do pomieszczenia obok. Zajęłam moje standardowe miejsce między Jeffem a Hoodie'm, co poskutkowało „tajemniczym zniknięciem" połowy zawartości mojego talerza.
- Dzięki - powiedział tylko Killer, zajadając moje śniadanie.
- Debil - skwitowałam, po czym zajęłam się tym, co pozostało.
Chwilę później do pomieszczenia wparował Slender z resztą jedzenia. Posłałam mu czarujący uśmiech. Założę się o całoroczny zapas ciastek, że gdyby mógł, odpowiedziałby tym samym.
![](https://img.wattpad.com/cover/52931604-288-k484684.jpg)
CZYTASZ
Miłość bez twarzy II Slenderman love story
FanfictionPewnego letniego dnia Sue postanowiła wrócić do domu przez las. Nie wiedziała wtedy, że była to jedna z jej najlepszych decyzji w życiu...