Rozdział 13

3.5K 293 60
                                    

Minęły dwa dni, odkąd opuściłam „sale szpitalną". Oprócz chłopaków odwiedzali mnie pozostali mieszkańcy willi, w tym NIEKTÓRZY trochę za często. Dostałam nawet kilka prezentów, między innymi laurkę od Sally, kilka nerek od Jacka i bukiet krwistoczerwonych róż od Jeffa. Romantyk się znalazł... Tia... Nie.

Slender dał mi jeszcze tydzień wolnego, abym w pełni odzyskała siły. Właśnie schodziłam po schodach, aby udać się do salonu, gdy niespodziewanie zderzyłam się z czymś małym i różowym.

- Evil! Evil! - małe różowe coś podskoczyło kilka razy z podekscytowania. - Pamiętasz? Obiecałaś, że się ze mną pobawisz!

- Pewnie, że pamiętam, Sally - ukucnęłam tak, że znalazłam się na wysokości oczu dziewczynki. - To co? Idziemy?

- Taak! - Odwróciłam się do niej plecami.

- Wskakuj.

Z piskiem radości weszła na moje plecy. Zaniosłam ją na barana do pokoju o różowych drzwiach. Gdy już miałam nacisnąć klamkę, Sally pociągnęła mnie za włosy.

- Hmm? - odwróciłam głowę w jej stronę.

- A Ben? - zapytała z słodkimi oczkami.

- Aa, no tak. Chodźmy go poszukać! - powiedziałam, zawracając.

Zeszłyśmy ze schodów i skierowałyśmy kroki do pokoju dziennego. Jako że ręce miałam zajęte asekurowaniem dziewczynki, otworzyłam drzwi kopniakiem i wydarłam się:

- JEST TUTAJ BEN?

Kilka osób obrzuciło nas dziwnym spojrzeniem.

- Nope. - odpowiedział E.J. - Pewnie znowu się gra jest u siebie i na kompie albo bawi się w hackera.

- Ok, dzięki.

Po raz kolejny tego dnia wdrapałam się po schodach. Gdy stanęłyśmy przed jasnozielonym wejściem do pokoju elfa, Sally zwinnie zeskoczyła na ziemię. Zapukała do drzwi.

- Ben? Jesteś tam? - spytała głośno.

Brak odpowiedzi. Nacisnęłam ostrożnie klamkę i zajrzałam do środka.

- Nie ma go. - oznajmiłam.

- Jak nie ma, jak jest! - zawołała i wparowała do pomieszczenia.

Weszłam za nią i dokładnie zlustrowałam pokój. Z tego co wiem, to raczej nie może być niewidzialny, więc wniosek jest prosty - Nie. Ma. Go. Tu.

- Ee... Jesteś pewna, że on tu jest?

- Tak! - usiadła za biurkiem i włączyła komputer. - W każdym razie zaraz będzie!

Przysunęłam sobie krzesło i zajęłam miejsce obok dziewczynki. Właśnie wpisywała do przeglądarki: CLEVERBOT.

- Sally? - spojrzała na mnie pytająco. - Miałyśmy szukać Bena, a nie rozmawiać z cleverbotem.

- Wiem co robię - mruknęła, po czym zaczęła coś wpisywać w miejscu rozmowy.

BEN? Tu Sally, wyjdziesz na chwilę?

Voy a comer en la noche todos Zapatillas.

Wiem, że tam jesteś! Nie żartuj sobie!

No ja dziewczyna, a ty???

Jejku, Ben, proszę cię.

Przedtem mówiłeś, że Andrzej!

Mam ciastka.

Ciastka? Ok wracam.

No to czekam.

Otwórz mnie za jakieś 15 minut, bo jestem aktualnie trochę zajęty.

Ok.

Brązowowłosa z zadowoleniem przeciągnęła się. Moja twarz dosłownie wyglądała jak jeden wielki mindfuck, na co uniosła brwi.

- Co? - spytała.

- Co?! Jak?! - machałam rękami jak opętana.

- Po prostu poszedł na polowanie - wyjaśniła spokojnie, jakbyśmy rozmawiały o pogodzie. - To całkiem normalne, w końcu ja też niedługo zacznę odczuwać taką potrzebę...

- Nie to - pokręciłam głową i wskazałam na ekran. - To.

- Aa, Ben zauważył ostatnio, że cleverbot ma w tej chwili dużą popularność. Ma więcej ofiar do wyboru.

- Nie o to mi chodziło. A z resztą nie ważne.

Poczekałyśmy kwadrans i dziewczynka weszła na skrzynkę pocztową. W nieodebranych wiadomościach kursorem najechała na jedną z nich, zatytułowaną: BEN Drowned. Chwilę po tym tuż obok nas pojawił się jasnowłosy elf.

- Dawaj ciastko - powiedział, po czym nagle zauważył mnie. - O cześć, Evil.

- Hejka - cały czas byłam nieco zaskoczona. - Nie chciałbyś się z nami pobawić?

- No pewnie. A ciastka?

- Pójdę zaraz po jakieś - zaproponowałam.

- Ok - powiedziała Sally chwytając blondyna za rękę. - My już idziemy do mnie.

Wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni. Wyjęłam z kredensu dużą paczkę piegusków. Wróciłam na górę. Trafiłam akurat na początek popołudniowej herbatki z maskotkami animatroników. Usiadłam przy niskim stoliku pomiędzy Toy Chicą a Plushtrapem. Położyłam ciastka na stół, co poskutkowało natychmiastowym zjedzeniem połowy zawartości przez Bena. Widać nie tylko ja mam słabość do tych słodkości.

Przez następne dwie godziny piłam niby-herbatkę, rozmawiałam z niby-gośćmi i zajadałam tymrazemprawdziwe-ciasteczka. Po tym czasie Ben i Sally udali się na dół, a ja postanowiłam wrócić do swojego pokoju. Od razu po przekroczeniu progu rzuciłam się na łóżko. Chwyciłam na ślepo jedną z książek leżących na stoliku nośnym i zaczęłam czytać. Jakieś science-fiction. Od kiedy Slender odkrył, że lubię czytać, udostępnił mi swoją bibliotekę. Z tego co wiem, jestem jedyną (oprócz niego) osobą, której pozwolił korzystać z tego pomieszczenia. To miłe. Mam wrażenie, że ogólnie traktuje mnie trochę inaczej niż resztę creepypast. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale jednak... Ciekawi mnie powód. Jak to mówią, ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Uśmiechnęłam się pod nosem. Jak dla mnie idealnie.


--------

Heyy^^

Jest rozdział? Jest. I będzie kolejny. NIEBAWEM :3

~AifozGirl

Miłość bez twarzy II Slenderman love storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz