Obudziłam się z niesamowitym bólem głowy. Powoli uniosłam powieki i stwierdziłam, że coś nie gra. Dlaczego wszystkie meble z przedpokoju stoją na suficie? Aa, no tak, to ja wiszę głową w dół. Wait, WHAT?! Rozejrzałam się gwałtownie. Wisiałam przywiązana za kostkę do żyrandolu w hallu. Szybko wyjęłam mój nóż i przecięłam linkę, co poskutkowało upadkiem z wysokości około półtora metra na twardą posadzkę. Podniosłam się i zachwiałam. Co się wczoraj działo? Jeszcze nigdy chyba nie miałam takiego kaca... Nawet po mojej osiemnastce. Skierowałam kroki w kierunku kuchni po coś do picia. Przechodząc przez drzwi wpadłam na kogoś. Pod wpływem zderzenia i samopoczucia upadłam na tyłek, do końca nawet nie wiedząc, co mi się stało. Po kilku sekundach usłyszałam niewyraźne „przpraszm" i ujrzałam dłoń przed sobą. Chwyciłam ją i wstałam. Okazało się, że wpadłam na Eyeless Jacka, który wyjątkowo nie miał na twarzy maski. Teraz dokładnie mogłam przyjrzeć się głębokim otworom w miejscach oczu, z których sączyła się jakaś czarna maź.
- Evil... - rzekł. - nie widziałaś gdzieś może mojego skalpela? I maski?
- Nope. Dopiero co miałam dosyć niemiłą pobudkę. Pamiętasz coś z wczoraj? - Pokręcił przecząco głową.
- Film mi się urwał od razu jak skończyliśmy grać w butelkę...
Już coś pamiętam. Zaczęliśmy grać w butelkę, żeby się bardziej poznać. Uśmiechnęłam się lekko. Boję się wejść do salonu. Poradziłam Jackowi poszukać na piętrze i ruszyłam w kierunku lodówki. Całe szczęście znalazłam tam karton soku jabłkowego, którego za jednym razem opróżniłam do połowy. Zegar ścienny pokazywał godzinę 10.12. Nawet nie tak późno. Usiadłam na blacie z paczką piegusków. Rozejrzałam się. W całym pomieszczeniu walały się puszki po piwie i gdzieniegdzie szczątki konfetti i balonów. Niespiesznie poszłam do łazienki. Na szczęście była wolna. Przejrzałam się w lustrze. Moje brązowe loki dosłownie sterczały w każdym kierunku. Postanowiłam wziąć prysznic. Gdy już rozebrana weszłam do kabiny, zauważyłam, że na całej powierzchni brzucha i placów mam narysowane różnymi barwami symbole Slendera. Wyglądałam jak tęcza. Westchnęłam. Włączyłam wodę i spokojnie przyglądałam się, jak spływają ze mnie te kilogramy... Właściwie co to było? Kredki? Nieważne. Wyszłam spod prysznica i ubrałam się. Gdy ubierałam bandankę ktoś zapukał do drzwi łazienki. Przed wejściem stała Jane, po której również było widać ślady wczorajszej imprezy.
- Błagam cię - wyjąkała. - powiedz, że to coś kolorowe schodzi...
Pokiwałam twierdząco głową, na co dziewczyna posłała mi słaby uśmiech i weszła do pomieszczenia. To co? Chyba pozostało mi obudzić wszystkich. Zaczną od salonu. Gdy już miałam nacisnąć klamkę drzwi, ze schodów zszedł E.J., już w masce.
- Jack! - zawołałam go. - Chodź tu i pomóż mi ich obudzić.
- Ok.
Uchyliłam drzwi. Natychmiast rozległ się odgłos głośnego chrapania i niewyłączonej, aczkolwiek ściszonej muzyki. Zauważyłam, że nie tylko mnie przywiązano do góry nogami. Podeszłam do Jeffa i przecięłam sznurek przy jego kostce. Uśmiechnęłam się z satysfakcją, kiedy usłyszałam głośny jęk długowłosego. Doskonale pamiętam, co on wczoraj wyrabiał. Całe szczęście, że Sally i Ben poszli do pokoi kiedy jeszcze był w miarę trzeźwy... No cóż. Kątem oka dostrzegłam, że Jack obudził już Clockwork, która w połowie rozebrana leżała owinięta transparentem. Toby nie lepszy, musieliśmy go wspólnie wykopać z wielkiej góry opakować po gofrach. Został nam jedynie Slendy, który leżał na dywanie w przebraniu Królewny Śnieżki. Nie uszło mojej uwadze, że wszyscy tak jakoś się ociągają i po prostu nie spieszy im się i obudzeniem go. Przewróciłam oczami i szturchnęłam go w ramię. Gdy nie dało to skutku powtórzyłam to nieco mocniej, na dodatek głośno mówiąc słowa pobudki. Po chwili usłyszałam w głowie:
-Co się dzieje? Kto mnie rusza?
- Ja, Evilsoul, znana również jako jedna z twoich Proxy - odpowiedziałam, po czym dodałam szeptem - Na twoim miejscu poszłabym się przebrać, bo twój autorytet może nieco ucierpieć.
Slender podniósł się, „spojrzał" na siebie, po czym zaczerwienił się i zniknął, prawdopodobnie teleportował się do swojego pokoju. W głowie usłyszałam niewyraźne „Dzięki". Odwróciłam się. Wszyscy patrzyli się na mnie jakoś dziwnie.
- No co? - spytałam.
- Szczerze? - zaczął Eyeless. - Jesteś chyba pierwszą osobą w całej historii creepypast, która normalnie zagadała do Slendera.
- A to aż takie dziwne? - tym razem to ja spojrzałam się na nich jak na wariatów.
- No niby nie... - stwierdziła Clocky. - No ale. Nie boisz się go?
- Jakoś nie. - zaczęli mnie trochę irytować.
- Clocky chodziło o to, że... nie oszukujmy się - powiedział E.J. - Slenderman jest dosyć kontrowersyjną postacią. Nie każdy ma odwagę do niego podejść czy go dotknąć, nie mówiąc o SZTURCHANIU.
- Dobra, kończymy temat, jestem głodny - rzucił nagle Jeff. - A to szkodzi na urodę.
Wszyscy przyznali mu rację i wyszli z salonu. Prychnęłam. Chciałam pójść za nimi, ale coś sobie przypomniałam. Gdzie Masky i Hoodie? Nie mam ochoty teraz na rozmowy z resztą creepypast, pójdę ich poszukać. Minęłam drzwi od kuchni oraz jadalni i przeszukałam dokładnie pozostałe pomieszczenia na dole. Już miałam wejść na piętro, gdy nagle coś przykuło moją uwagę. Mianowicie kaptur pomarańczowej bluzy, wystający spomiędzy schodów. Nie wiem dlaczego, ale ci dwaj spali pod schodami, ciasno przytuleni do siebie. Ukucnęłam obok nich i obudziłam podobną metodą jak chwilę wcześniej Slendera. Gdy otworzyli oczy, pierwsze co zrobili to odsunęli się od siebie i wstali, oczywiście uderzając głową w stopnie. Syknęli i wyszli spod nich.
-Załóżmy, że niczego nie widziałaś. - rzekł Masky, gdy już stanęłam koło nich.
- Spoko - puściłam mu oczko. - Nikomu nie powiem.
------------
Hejka :D
Wróciłam ^^ Jak wam minęły święta? Ja dostałam dwa kilo weny pod choinkę, przez co mogę teraz pisać tak długo, aż rozwalę klawiaturę! A wy co dostaliście?
~AifozGirl
CZYTASZ
Miłość bez twarzy II Slenderman love story
FanficPewnego letniego dnia Sue postanowiła wrócić do domu przez las. Nie wiedziała wtedy, że była to jedna z jej najlepszych decyzji w życiu...