Rozdział 31 cz. 2

2.8K 202 131
                                    

3 os. POV

Wraz z wybiciem północy, fala morderców wylała się z lasu, z każdą sekundą coraz bardziej zbliżając się do celu. Kiedy odległość wyniosła zaledwie kilkaset metrów, w siedzibie zabrzmiał pierwszy dźwięk alarmu. Kilka chwil później liczne wojsko stanęło naprzeciw creepypastom. Na widok zabójców, jeden z żołnierzy uśmiechnął się kpiąco.

- Nie wierzę, że ci idioci są na tyle bezmyślni, aby przyjść z nami walczyć - odezwał się do mężczyzny obok.

- Dokładnie - zaśmiał się cicho. - I to jesz...

Nie zdążył dokończyć.

I był to pierwszy poległy na tej bitwie.

Wraz z głuchym hukiem upadającego ciała, obie strony dosłownie rzuciły się ku sobie. W zawrotnym tempie pokonały niewielką przestrzeń, jaka ich dzieliła. Powietrze wypełniły dźwięki strzałów, zderzających się ostrzy czy jęków agonii. Tryskała krew, łamały się kości, ginęli zarówno agenci, jak też przedstawiciele tej drugiej grupy. Mimo walających się po ziemi bezwładnych trucheł przeciwników, żołnierzy zdawało się wciąż przybywać.

Evilsoul POV

Zaczęło się. Dokładnie widziałam, jak ten facet oberwał kulkę, jak wszyscy rzucili się ku sobie, jak padały na ziemię martwe ciała. Przełknęłam ślinę. Gestem pokazałam reszcie, abyśmy powoli wyszli z ukrycia. Odruchowo chwyciłam mój nóż i uważając, abyśmy w dalszym ciągu pozostali niezauważeni, zaczęłam zbliżać się do bazy. Dużym utrudnieniem okazała się masa agentów wydobywających się ze środka, zwiększając prawdopodobieństwo nakrycia nas. Gofrze, nie mam pojęcia ile ich już stamtąd wyszło, ale nigdy bym nie podejrzewała, że tylu ludzi może się znaleźć w zaledwie piętrowym budynku!

Musi być kilka poziomów pod ziemią, pomyślałam.

Przemknęliśmy do jednego z ukrytych wejść, które udało się zauważyć chłopakom podczas misji. Nie było ono zbyt duże i nie wiedzieliśmy zbytnio, dokąd prowadzi, jednak jedno było pewne - doprowadzi nas do środka.

- Wchodźcie - powiedziałam. - I pamiętajcie, gdy tylko kogoś zobaczycie, od razu zabijacie. W środku robimy tak, jak ustaliliśmy. Ja osłaniam tyły.

Kiwnęli głowami i po kolei zaczęli wchodzić do środka. Kiedy nadeszła moja kolej, po raz ostatni obrzuciłam wzrokiem teren dookoła i wślizgnęłam się do przejścia. Było naprawdę wąskie i niskie, musiałam iść praktycznie w połowie zgięta, a ściany po bokach prawie że przylegały do mojego ciała, chwilami sprawiając nieprzyjemne wrażenie przybliżania się do siebie.

Po chwili okazało się, iż korytarzyk zaprowadził nas do czegoś w rodzaju... Przedsionka? Znaleźliśmy się w niedużym pomieszczeniu, wielkością przypominającego może klasyczny kiosk, jednak całkowicie pustym. Jedyne, co odznaczało się w tym pokoju, były trzy pary czarnych drzwi.

- Dobrze - zaczęłam. - Toby, Hoodie, wy pójdziecie na lewo. Ciri, Crossfire, wy na prawo. Ja z Rose idziemy tymi po środku. Ben, ty zajmiesz się kamerami, ok?

Przytaknęli. Położyłam dłoń na zimnej klamce i nacisnęłam ją, wpadając w otchłań tego całego szaleństwa.

Hoodie POV

Ściskając mocniej pistolet w dłoni, popchnąłem lekko drzwi. Wyszedłem razem z Tobym na długi, biały i na szczęście pusty korytarz. Żałowałem, że nie mogłem razem z resztą creepypast znaleźć się na polu walki, jednak było to chyba spowodowane tym, że praktycznie nie mogłem wiedzieć, co się właśnie działo z Masky'm. Nie wiedziałem, czy wszystko w porządku, czy jest ranny, czy... Zacisnąłem zęby i wyłączyłem na chwile myślenie. Teraz muszę się skupić tylko na jednym, czyli odzyskaniem Małej.

Miłość bez twarzy II Slenderman love storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz