Powoli uniosłam moje niesamowicie ciężkie powieki i z niezadowoleniem stwierdziłam, że znów budzę się w środku lasu. Czy naprawdę każdy mój dzień musi zawierać minimum jedno omdlenie? Wstałam. Las w tym miejscu był wyraźnie gęstszy niż w okolicach willi, światło słoneczne docierało do mnie jedynie przez cienkie przesmyki pomiędzy gałęziami. Wysokie drzewa o grubych pniach rosły dosyć blisko siebie .Oprócz tego panowała głęboka cisza, co razem dawało niesamowitą, tajemniczą atmosferę. W tym momencie dostrzegłam kartkę, przyczepioną do drzewa naprzeciwko. Zerwałam ją i przeczytałam:
Witaj, EvilSoul.
Twoim zadaniem będzie trafienie do willi, jednakże po drodze musisz zebrać 4 kartki.
Na każdej z nich znajdziesz polecenie, które jak najszybciej musisz wykonać.
Powodzenia.
⊗
Ok, nie ma problemu. Na treningu Toby mi powiedział, że jeśli będę chciała trafić do willi mam się kierować na północny-wschód. Spokojnym truchtem ruszyłam w tę stronę, kierując się mchem na drzewach i tym podobnymi rzeczami. Po dobrym kwadransie moim oczom ukazała się pierwsza szukana strona. Wzięłam ją. Z treści zadania wynikało, że w tym miejscu mam pokierować się na zachód, oraz że mam się pospieszyć, bo będzie „źle". Gdy próbowałam odgadnąć, w jaki sposób moja sytuacja się może pogorszyć, instynkt mordercy kazał mi się natychmiast uchylić. Padłam na ziemię, dosłownie w ostatnim momencie. W korze drzewa, dokładnie tam, gdzie jeszcze kilka sekund temu znajdowała się moja szyja, tkwił nóż do rzucania. Serce zaczęło mi walić jak szalone, pędem pobiegłam we wskazanym kierunku. Sądząc po dźwiękach, kilka ostrz wbijało się w pnie drzew za mną, jakby „zachęcając" mnie do szybszego biegu. Z rozpędu prawie ominęłam kolejną kartkę, jednak cofnęłam się po nią, tym razem dokładnie obserwując najbliższy teren. No, muszę przyznać, to zadanie zdecydowanie mi odpowiadało. Dowiedziałam się, że znajduję się jakieś pół kilometra od pola namiotowego. Mam sprawić, aby mnie „zapamiętano". Kąciki moich ust uniosły się nieznacznie i odruchowo moja ręka powędrowała do kieszeni z nożem. Na szczęście był na swoim miejscu. Pobiegłam w stronę obozowiska. Ilość drzew wyraźnie się zmniejszyła. Kiedy znalazłam się około pięćdziesiąt metrów od celu, schowałam się za jednym z platanów i uważnie przyjrzałam się campingowi. Siedem namiotów. Jedenaście osób, w tym pięciu mężczyzn i sześć kobiet, wszyscy mniej więcej w moim wieku. Uśmiechnęłam się szeroko. Zapowiada się dobra zabawa.
~Time skip~
- Do zobaczenia w piekle - szepnęłam do ucha mojej ostatniej ofiary, po czym zręcznie pozbawiłam ją jeszcze bijącego serduszka.
Podniosłam się i oceniłam swoje dzieło. Dziewczyna, typowy plastik o długich blond włosach i niebieskich oczach (które z resztą wydłubałam) już nie żyła. Dookoła niej leżały inne, również zmasakrowane ciała. Wszystkie serca ułożyłam w równy stosik na środku. Włożyłam dwa palce do rany w oczodole jednej z ofiar i nabazgrałam mój tekst na ścianie najbliższego namiotu, dodając pod spodem wielki symbol Slendermana. Wydaje mi się, że dobrze wykonałam zadanie. Ostatni raz rzuciłam okiem na moje dzieło i podążyłam dalej w kierunku domu. Biegłam sobie spokojnie jakieś pół godziny, kiedy na mojej drodze pojawiła się drobna przeszkoda, której ja oczywiście nie zauważyłam. Z rozpędem wleciałam w misternie utkaną sieć pewnego pająka, który teraz spacerował sobie po mojej bluzie. Momentalnie stanęłam jak wryta. Normalnie nie boję się pająków, jednak ten był wielkości co najmniej sporego grejpfruta. Już miałam wrzasnąć, jednak przed moim nosem świsnęło kolejne ostrze, tym razem z przyczepioną kartką. Wbiło się ono w sąsiednie drzewo, których ponownie robiło się coraz więcej. Wzięłam szybko papier, przez który chwyciłam tego małego potwora i strząsnęłam na ziemię. Odczytałam treść kartki.
Nie krzycz, bo będzie gorzej.
One nie gryzą.
Zazwyczaj.
⊗
„One"?! To jest ich więcej?! Kiedyś, jak jeszcze chodziłam do podstawówki, panicznie bałam się wszelkich pajęczaków. Po kontakcie z tak wyrośniętym okazem mój lęk chyba powrócił... Nie dobrze. Ruszyłam w dalszą drogę, tym razem truchtem. Nie mam zamiaru znów spotkać się z tym... czymś. Po drodze minęłam jeszcze kilka pajęczyn, na moje nieszczęście z jeszcze większymi okazami. Kilka razy miałam wrażenie, że coś łazi mi po plecach, jednak po szybkim sprawdzeniu nic nie wyczułam. Po kilku minutach dostrzegłam błysk w oddali. Zbliżyłam się ostrożnie. Okazało się, że źródłem tego było pęknięte lustro, powieszone na szerokim pniu dębu. Moją uwagę przykuł napis, prawdopodobnie wykonany krwią. Mówił on: „NIE KRZYCZ" oraz „Nie chcesz wiedzieć, co masz na plecach". WHAT?! Odwróciłam się. Moja twarz przybrała kolor kredy. To był zły pomysł. Pająk, który spokojnie przesiadywał na moich plecach, wielkością przypominał co najmniej piłkę plażową. Do tego, ze względu na jego kolosalny rozmiar, z łatwością zauważyłam cztery pary czarnych oczu oraz gruczoły jadowe, z których sączyła się zabójcza trucizna... Powietrze przeszył mój przeraźliwy wrzask. Chwyciłam leżący nieopodal kij i strąciłam monstrum z siebie. Uderzyłam je kilka razy, tak długo, aż przestało się ruszać. Dla pewności zadałam jeszcze kilka ciosów, przez co ciało potwora rozpadło się na kilka części. W tym momencie ze wszystkich stron zaczęły chodzić się inni przedstawiciele tego gatunku. Cofnęłam się powoli. Plecami uderzyłam w zwierciadło, które z trzaskiem rozbiło się na ziemi. Wśród odłamków szkła dostrzegłam niedużą karteczkę. Nie spuszczając wzroku z fali owłosionych cielsk i odnóży, drżącymi dłońmi podniosłam papier.
MÓWIŁEM, ABYŚ NIE KRZYCZAŁA!
-----------Heloł ^^
Nie wiem, czy wszyscy sobie zdają sprawę ale...
Jutro szkoła T_T
Minutę ciszy poproszę [*]
~AifozGirl
CZYTASZ
Miłość bez twarzy II Slenderman love story
FanficPewnego letniego dnia Sue postanowiła wrócić do domu przez las. Nie wiedziała wtedy, że była to jedna z jej najlepszych decyzji w życiu...