Rozdział 7: Wspomnienie

434 31 1
                                    

Otworzyłam drzwi ciężko sapiąc, nagłe przerwanie długiego biegu sprawiło że musiałam na chwile zamknąć oczy bo mroczki zaczęły mi zamazywać obraz. Sekundę później poczułam na plecach ręce Tomasa, on również głośno łapał powietrze.
Odsunełam się od drzwi by puścić go przodem,po chwili już znów widziałam.
Popatrzyłam na zgromadzonych i zdrętwiałam. Obok Gallyego, Georga, Newta, Minho i Tomasa stała Sonia. Ona. Jak to się działo że pojawiała się zawsze tam gdzie jej nie chciałam, bardzo utrudniała mi zaakceptowanie jej. Włosy miała związane w wysoki kucyk do połowy pleców, gdzie niegdzie miała zaplecione cienkie warkoczyki. Ciekawe dla kogo się tak odstawiła. Gdy Tom podszedł do reszty uśmiechnęła się szeroko i podeszła żeby go przytulić.
-Ciesze się że jesteś cały. -Powiedziała a potem spowrotem odwróciła się do stołu.
Przełknęłam ślinę próbując wydusić z siebie jakieś słowo ale gardło bolało mnie od ciągłego wciągania ton powietrza i łapania oddechów.
-Cholera.-powiedział Tomas i przyłożył rękę do ust. Zdezorientowanie w jego oczach sprawiło że natychmiast oderwałam się od framugi drzwi i podeszłam do reszty.
-Cześć Melani.-powiedziała uroczo Sonia ale ją zignorowałam. Stanęłam pomiędzy nią a moim chłopakiem i poraz pierwszy spojrzałam na znalezisko.
Otworzyłam oczy tak szeroko że dziwiłam się że nie wypadły mi z oczodołów. Na środku stołu, zawiniete leżało małe ruszające się...
-To jest...-wydusiłam z siebie w końcu.
-Dziecko.-powiedział Newt kręcąc głową.
-Niemowlę,wygląda na parę tygodni.-sprostowała Sonia.
-Skąd to nieby wiesz? Nikt nie pamięta jak wyglądają "niemowlaki"- prychnełam.
Dziewczyna spuściła głowę a ja poczułam jak Tomas ostrzegawczo ściska pod stołem moją dłoń. Miałam ochotę mu ją wyrwać i przejechać paznokciami po tej jej słodkiej buźce. Jednak jeden cudowny dźwięk sprawił że wszystko o czym myślałam zniknęło w sekundę. Cichy śmiech. Mały człowiek rozłożył szeroko krótkie grube rączki i przeciągnął się. Był owiniety w szary lekko brudny koc. Miał krótkie ciemno brązowe włoski i błękitne oczy. Mlaskał małymi ustkami jakby chciał coś powiedzieć ale nie potrafił.
Wszyscy pochyliliśmy się nad nim a wtedy dziecko spoważniało i zaczęło się nam przyglądać. Gdy spojrzał na mnie w głowie pojawił mi się obraz małego chłopca, miał na oko osiem lat, był uderzająco podobny do mnie i przyglądał mi się moimi oczami.Nie miałam nawet czasu by rozejrzeć się gdzie się znajdowaliśmy. Patrzyłam tylko na chłopca ubranego całego na biało z małym niebieskim urządzeniem włożonym w prawe ucho. Uśmiechnął się dziecinnie niewinnie.
-Kocham cie Meli -wyszeptał. Chciałam mu odpowiedzieć ale moje gardło nie chciało wydobyć z siebie żadnego dźwięku, obraz zniknął tak niespodziewanie szybko jak się pojawił zostawiając mnie zdezorientowaną,jakby wyrwaną i przeniesioną do innej rzeczywistości.
Oderwałam ręce od stolika i nie patrząc na nikogo wybiegłam z domku biegaczy.
Ten chłopiec był moim bratem.
Moim małym braciszkiem, bezbronnym.
Liczył na mnie, miałam go chronić.
Gdzie był teraz?
Czy jeszcze żył?
Próbowałam przywołać na powrót jego głos ale już wyleciał mi z głowy. Oparłam się o najbliższe drzewo i zakryłam twarz rękami. Dlaczego pozwoliłam nas rozdzielić?
Dlaczego nie mogłam go pamiętać!?
Po chwili poczułam na twarzy coś lepkiego. Łzy. Łzy? Nie, to nie możliwe, nauczyłam się już nie okazywać emocji. A jednak, to były łzy, płakałam i było mi z tym dobrze. Płacz był zwyczajną rekacją na ból. Wiec siedziałam pod drzewem płacząc i przywołując w myślach twarz mojego małego braciszka...
-Mel?-podniosłam twarz w górę na idącego w moją stronę blondyna, odsłaniając zapewne ochydny widok. Czułam że cała twarz płonie mi od płaczu, miałam mokre i zapewne spuchnięte oczy, a pod nosem gromadził się katar.
Newt podszedł do mnie szybko i usiadł pod drzewem blisko mnie. Bez zastanowienia przybliżyłam się do niego i wtuliłam się w jego pierś całym ciałem. Objął mnie ramionami i przycisnął do siebie jeszcze mocniej. Łzy znów zaczęły płynąć po mojej twarzy ale otarłam je szybko wierzchem dłoni. Dość płakania.
-Powiesz mi co się stało? -Wyszeptał w moje włosy a potem pocałował mnie lekko w głowę. Poczułam przyjemne ciepło i mrowienie w miejscu gdzie jego usta zetknęły się z moją skórą.
Czy miałam mu powiedzieć? To było zapewne dziwne że odzyskałam to wspomnienie, czy mogłam mu zaufać?
-Przysięgnij że nikomu nie powiesz.-wyszeptałam a mój głos był bełkotliwy i lekko ochrypły od płaczu.
-Przysięgam. -Powiedział cicho. Zapadła cisza podczas której żadne z nas się nie poruszyło, mój oddech wpasował się w jego, nasze klatki piersiowe unosiły się w tym samym momencie, byłam gotowa mu to powiedzieć, ufałam mu, wiec dlaczego nie mogłam powiedzieć tego na głos? Ta wizja wydała mi się nagle najintymniejszą częścią mnie, jeśli mu powiem to tak jakbym wyznała mu swój największy sekret.
-Widziałam...zobaczyłam...mojego brata.-wydusiłam wreszcie. Poczułam jak Newt drętwieje i zaczęłam się bać że jest zły, chodź to było głupie, za co miał być zły?
-Zobaczyłaś wspomnienie?-Spytał spokojnie. Kiwnełam głową.
-Jak wyglądał? -Spytał po krótkiej chwili ciszy.
Uśmiechnęłam się i zawinęłam sobie na palec krawędź materiału jego bluzki.
-Jak ja, tylko wersja męska i około stu trzydziestu centymetrów. -Zaśmiałam się krótko.
-Gdzie byliście?
-Nie wiem,to była sekunda, zdążyłam tylko przyjrzeć się jemu.-powiedziałam z lekkim żalem że nie mogę udzielić mu pomocnej odpowiedzi. Bo przecież gdybym widziała gdzie byliśmy to moglibyśmy ustalić skąd się tu wzięliśmy. Nagle w głowie pojawił mi się przebłysk bieli za chłopcem.
-Szpital albo laboratorium.-powiedziałam odrazu. Wiedziałam do czego służyły te miejsca i jak wyglądały. - Wszędzie do okoła było biało. -Dodałam.
-Hmmm...-usłyszałam jak Newt wzdycha nad moją głową, zapewne nad czymś myślał. Może on nie pamiętał tych miejsc i teraz próbował sobie przypomnieć co się w nich robi.
-Czy on...twój brat wyglądał inaczej niż my?-spytał znów.
Opisałam mu chłopca z drobnymi szczegółami, wszystko co zauważyłam i udało mi się zapamiętać.
-Ciekawe czym było to niebieskie urządzenie w jego uchu.-powiedział gdy skończyłam mówić.
-Może dzięki niemu porozumiewał się z innymi, wiesz takie krótkofalówki tylko że do uszu.-porzuciłam.
-Możliwe. Chyba że to było coś złego, coś czym mogli go kontrolować stwórcy.-powiedział po krótkiej chwili zastanowienia. Mimowolnie zadrżałam na myśl o tym że ktoś mógł krzywdzić i kontrolować mojego małego brata.
-Ale po co stwórcom ośmiolatek?-spytałam.
Newt westchnął głęboko.
-Chuck też jest młody, ale do czegoś jest im potrzebny.-powiedział Newt.
Kiwnełam głową i nie odezwałam się już. Na dworze robiło się już ciemno mimo że kiedy tu przybiegliśmy słońce było jeszcze wysoko. Nagle pomyślałam o dziecku. Skoro jego widok sprawił że wróciło do mnie to wspomnienie to może uda mi się to powtórzyć. Muszę przekonać resztę żeby oddali mi pod opiekę to maleństwo.
-Newt...-powiedziałam cicho.
-Tak Mel?-spytał równie cicho i pogłaskał moje włosy.
-Chce mieć dziecko przy sobie.-poprosiłam.
-Dobrze.-odparł w chwili gdy z domku zaczeła wychodzić reszta. Pierwszy na moje nieszczęście wyszedł Tomas i zobaczył mnie wtuloną pod drzewem w Newta. Szybko podniosłam się z ziemi i zaczęłam wycierać rękami twarz. Chodź już od dłuższego czasu nie płakałam moje rzesy nadal były mokre. Za Tommem wyszła reszta. Wszyscy ruszyli w naszą stronę z uśmiechami. Ostatnia szła Sonia niosąc na rękach niemowlę. Uśmiechała się do niego i łaskotała go palcem po brzuszku.
-Mel co się stało? Wybiegłaś jak poparzona?-spytał Minho zakładając ręce na wysokości klatki piersiowej.
-Ja...-wybełkotałam. Nie chciałam im mówić o wizji tego byłam pewna,ale co mogłam powiedzieć.
-Zwymiotowała.-dokończył za mnie Newt.
-Zwymiotowałaś?-spytał Minho patrząc na mnie. Pokiwałam głową. -Dlaczego?
Zastanowiłam się sekundę.
-To pewnie z powodu przemęczenia organizmu, dawno już tyle nie biegałam, już od dłuższego czasu było mi niedobrze no i wreszcie niewytrzymałam.- westchnęłam teatralnie. Minho zmarszczył brwi a potem wzruszył tylko ramionami.
-Postanowiliśmy że Sonia zajmie się dzieckiem.-powiedział Gally a ja miałam tym razem ochotę naprawdę zwymiotować.
Popatrzyłam sponikowana na Newta. Chłopak zagryzł warge a potem pokazał mi niemal nie widocznym skinieniem głowy żebym mówiła.
-Właściwie to ja bardzo chętnie się nim zajmę. -Wypaliłam bez zastanowienia.
-Ty?-prychnął Gally a ja posłałam mu wkurzone spojrzenie.
-Tak ja. Jakiś problem?-burknęłam.
-Od kiedy ty chcesz się zajmować dziećmi? -Spytał Minho zaskoczony.
-Odkąd mamy dziecko? -Spytałam z irytacją.
-Nie sądziłem że Ty lubisz zmieniać pieluchy i karmić małe bezzębne stworzenia.-dodał George. Jego zdanie mnie zastanowiło,oni wszyscy wyglądali na naprawdę zaskoczonych faktem że chce się zaopiekować dzieckiem. Kim byłam w ich oczach? Dlaczego postrzegali mnie w taki sposób? Przecież zawsze kochałam zwierzęta i rośliny.
-Mogę się nim zaopiekować?-poprosiłam spokojnie. Bez sensu było się denerwować, lepiej przekonać ich prośbami.
-Wiesz, jesteś szefową, masz chyba pierwszeństwo w przygarnianiu dzieciaków.-powiedział z uśmiechem Gally.
-Dziękuję. -Powiedziałam również się uśmiechając.
-Soniu nie przeszkadza ci żebyś oddała dziecko Mel?-spytał Newt.
Dziewczyna przełknęła głośno ślinę i spojrzała na dziecko. Nie wyglądała na chętną żeby mi je zwrócić ale nie miała wyboru, była tu nowa i musiała nas słuchać.
Wydawało się że przekonałam wszystkich, chciałam skakać z radości. Sonia podeszła do mnie powoli i już miała podać mi dziecko gdy między nami jak z pod ziemi wyrósł Tomas, cholera całkiem zapomniałam że nas widział. Czy zaczął tworzyć w głowie jakieś nieprawdziwe myśli? Może sądził że ja i Newt byliśmy razem za jego plecami...nie, on był na to za mądry, pewnie domyślił się że coś mnie zasmuciło i pogadamy o tym wieczorem. Jednak jego twarz wyrażała całkiem coś innego, złość. Był wściekły i to najwyraźniej na mnie i na Newta. Popatrzył mi dziko w oczy, zrobiłam krok do tyłu.
-Tomas...-powiedziałam spokojnie i wyciągnęłam w jego stronę rękę, jednak zanim zdążyłam go dotknąć odsunął się szybko i obją Sonie ramieniem. To było jak nóż w serce. Chłopcy chyba zaóważli co jest i spuscili głowy udając że niezaóważyli.
-Tomas...

Więzień Labiryntu: Nowa historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz