Rozdział 28:

321 17 17
                                    

#*Na dole notatka, proszę o zajrzenie :))) Miłego czytania*#

-Bellamy. -Powiedziałam tylko. A więc to był facet któremu Lincoln zaufał i powierzył nasze życia. Nie podobał mi się. Wyglądał na typowego cwaniaczka który poradzi sobie ze wszystkim, po trupach dojdzie do celu.
-Tak Bellamy. A ty jesteś Melanii.- uśmiechnął się znów dumny z siebie.
-Wyjaśnijmy sobie coś. Nie jesteśmy przyjaciółmi. Nie ufam ci i nie zamierzam ci zaufać dopuki na to nie zasłużysz.- powiedziałam szybko kiedy w jego bystrych oczach zaiskrzyły się znów te łobuzerkie ogniki. Chłopak zaśmiał się cicho, a potem pokręcił głową i przyjrzał mi się z nie krytym rozbawieniem.
-Chyba już zasłużyłem skoro twoi mali przyjaciele nadal żyją. -Mruknął nieco poważniejąc.
Zagryzłam wrage. Jego argument był dość mocny ale i tak nie zamierzałam mu zaufać. On też przyczynił się do krzywdy Newta więc narazie był moim wrogiem.
Zapadła długa cisza której nie zamierzałam przerywać pierwsza. Chłopak podszedł do jeziora i smutnymi , zamyślonmi oczami zaczął się wpatrywać w tafle wody.

Gdy uznałam że mam dość czekania na jakikolwiek ruch z jego strony odchrząknęłam na tyle głośno żeby zrozumiał aluzje.
-Wybacz. To jezioro. Dużo wspomnień. -Powiedział odwracając się do mnie od razu jakby nigdy nic. Niebo zdążyło się już zrobić prawie całkiem czarne, a ja zaczęłam już tęsknić za Newtem i chciałam się znaleźć blisko niego, a nie w środku lasu blisko jakiegoś podejrzanego typka.
-Znałeś brata Lexy? -Spytałam powoli.
Chłopak pokiwał głową, a potem ruszył w stronę swojego konia.
-Nie powinniśmy o tym rozmawiać, z nikim nie powinnaś o tym rozmawiać. Niektórych rzeczy lepiej nie wspominać. -Skwitował jakby dając mi tym samym ostrzeżenie. Skrzywiłam się lekko i wskoczyłam na swojego konia.
-Lexa jest całkiem inna co? -Spytał gdy ruszyliśmy spowrotem.
-To znaczy?-spytałam patrząc na niego.
-No wiesz. Nie jest jak typowa Komandor, wszystkie były wrednymi zimnymi sukami bez dusz i serc. Tylko twarde skorupy.
Lexa jest całkiem inna, trochę zbyt łagodna przez to może mieć problemy, zresztą już je ma. A teraz WY. Jest dla was za dobrą i to nie podoba się jej doradcom.-mówił powoli.
Nie chciałam się mieszać w ich sprawy. Nie znałam się na hierarchii Ludzi Labiryntu i nie chciałam się znać. Wyglądali na poważnych i nie miałam zamiaru ryzykować jeszcze bardziej, że się na nas wkurzął. Musiałam tylko zabrać Newta i Jareda do Strefy...
-...No więc? -Usłyszałam pytanie chłopaka.
-Słucham? -Spytałam wyrwana z przemyśleń, spróbowałam sobie przypomnieć o co mnie pytał.
-Wiedziałem że mnie nie słuchasz. Nie potraficie szanować nikogo poza sobą.-pokręcił głową i lekko przyspieszył.
Dogoniłam go.
-Nie prawda. Poprostu mam teraz sporo na głowie, za dużo myśli do ogarnięcia. To bardzo skaplikowana sprawa.-powiedziałam starając się go udobruchać.
-Faktycznie. -Skwitował moje słowa.
- A ty? -Spytałam po chwili.
-Co ja?-zdziwił się.
-Kim jesteś?  Czym się zajmujesz?  Możesz mj powiedzieć coś o sobie?-spytałam bardziej sprostowując swoje pytanie.
Chłopak uśmiechnął się szeroko, a ja odrazu pożałowałam, że zaczęłam rozmowę.
-Cóż poza tym,że jestem nieziemsko przystojny i szarmandzki, co pewnie już zauważyłaś...-zaczął szczerząc się jeszcze szerzej gdy przewrociłam oczami.-...Mieszkam tu od urodzenia z młodszą siostrą Octavią. Jest dziewczyną Linvolna jeśli nie wiesz. No cóż jesteśmy bardzo bliskimi przyjaciółmi Lexy, zamy się praktycznie od dziecka. Zajmuje się ochroną Komandor oraz badaniem Labirynty i Ludzi Spoza Labiryntu.- Tu spojrzał na mnie i posłał mi znaczące spojrzenie.- Oczywiście nie na taką skalę jak moja siostra. Octavia znika na wiele dni, czasem tygodni, bada labirynt w najdalszych częściach...
-Szuka wyjścia? -przerwałam mu cicho.
Bellamy skrzywił się i spojrzał przed siebie.
-Jesteś bystra. To kolejna rzecz o której nie powinnaś rozmawiać. -Powiedział całkiem poważnie, a ja zastanowiłam się kogo miał na myśli. Doradców Lexy? Czy aż tak się ich bali? Czy Lexie groziło niebezpieczeństwo dlatego, że chciała odnaleźć wyjście?  Stop. Żadnego wtrącania się w sprawy tych ludzi.
-A co z twoimi rodzicami?-spytałam.
Chłopak nie odezwał się przez długi czas. Zdałam sobie sprawę, że powinnam była ugryźć się w język. Dlaczego nigdy nie myślę zanim coś powiem?  Ehhh.
-Przepraszam...-powiedziałam gdy dojeżdżaliśmy do wioski, a on nadal milczał. -Nieszkodzi. -Mruknął bez wyrazu. Nie mogłam zobaczyć wyrazu jego twarzy.
-Mam coś przekazać twoim przyjaciołom?-Spytał cicho po chwili, rozglądając się do okoła jakby upewniając się, że napewno nikt go nie słyszy.
- Jedziesz teraz do nich?-spytałam z nadzieją.
-Tak.
-Mogę jechać z tobą?
-Nie.-powiedział krótko.
-Dlaczego?
-Poprostu nie.- powtórzył wolniej i z większym naciskiem.
-Bellamy.-warknęłam ze złością.
-Możesz być śledzona. Nie ufają ci.-powiedział jeszcze ciszej niż wcześniej i przyspieszył.
Znaleźliśmy się w wiosce, tu nie mogłam już się z nim o to kłócić, było tu zbyt wiele osób
A jeśli byłam śledzona to każdy tutaj mógł być szpiegiem.
-Powiedz tylko, że tęsknię za nimi.-mruknęłam cicho.
Chłopak bez słowa kiwnął głową.
Westchnąłam. Było mi smutno,że nie mogę się zobaczyć z resztą. Pewnie chcieli zobaczyć Newta i miałam nadzieję, że Tomas chce zobaczyć mnie. Mimo iż byłam z Newtem nie mógłam zapomnieć tych wszytskich latach z Tomasem. W końcu był całym życiem które pamiętałam...

Bum bum.
Nagle wsponienie Tomasa? 
Czy to do czegoś doprowadzi?
Pojawienie się Bellamyego,czy może on namieszać aż za bardzo?
No i tajemnicze wezwanie Lexy, o co może chodzić? 

Chciałybyście powrotu Tomasa&Mel czy raczej zakochaliście się w Newt&Mel...a może jeszcze ktoś liczy na Bell&Mel???
Proszę o komentarze 😘

Więzień Labiryntu: Nowa historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz