Rozdział 23:Prawdy i kłamstwa.

273 17 3
                                    

Gdy wreszcie obojgu nam udało się uspokoić Jared trzymając mnie za rękę wytłumaczył Komandor i Lincolnowi co właśnie zaszło i chociaż oboje wyglądali tak jakby ktoś właśnie opowiedział im historie o jednorożcach tańczących balet na tęczy nie odezwali się dopuki nie skończył mówić.
Komandor wydawała się bezgranicznie pokładać swoją wiarę w moim bracie skineła wreszcie głową i kazała mi przygotować pokój. Potem zapowiedziała wielką ucztę i kazała rozpocząć przygotowania. Nie miałam pojęcia że ktoś spoza ich wioski mógłby być tutaj tak ceniony że wydają ucztę na cześć tego że odnalazł swoją siostrę ale nie przeszkadzało mi to. Nie mogłam oderwać od niego oczu,ani myśli. Nie mogłam się od niego oddalić nawet na metr. Teraz gdy go odzyskałam musiałam go pilnować żeby nic już nas nie rozdzieliło.
Lincoln objecał mi szeptem że pójdzie o wszystkim opowiedzieć reszcie a ja razem z Jaredem poszłam do pokoju który wybrała dla mnie Komandor.
Gdy znaleźliśmy się sami w zamkniętym pokoju znów wtuliłam się w ciało chłopaka.
-To musi być sen. To nie jest możliwe. -Powtarzał wciąż gładząc moje włosy.

-Jared co ty tu robisz? Dlaczego jesteś z tymi ludźmi? -Spytałam wreszcie odsuwając się tak by móc na niego patrzeć. Był piękny i silny, mój brat tak dziwnie było mieć kogoś takiego.
-To naprawdę długa długa historia.-Westchnął uśmiechając się smutno. Przeszliśmy na sofę którą ktoś ustawił przy wielkim oknie. Usiedliśmy na niej a on zamyślił się na chwilę wpatrując się w obraz za oknem.
-Nie wiem od czego zacząć.
-Od początku. -Podpowiedziałam uśmiechając się nieśmiało.
-Ehh niech pomyślę. Wiec początek jest praktyczne tajemnicą nawet dla mnie. Wiem tylko to co usłyszałem od innych. Nasza matka oddała nas do programu mającego ogromne znaczenie dla ludzkości. Mieliśmy wtedy kilka lat, potem już praktycznie nie opuszczaliśmy laboratoriów, byliśmy kształceni i badani. Wiem że mamy wszczepione do krwiobiegu jakieś małe urządzenia które monitorują nasz stan zdrowia. -Przerwał i pokazał mi zgięcie swojego łokcia na jego skórze widniały liczne fioletowe kropki.
Skrzywiłam się i spojrzałam na moją rękę. Miałam takie same chociaż nieco bledsze.
-Potem mam w głowie czarną dziurę. Gdy uciekłem,dzięki kontroli jaką mają nad moim mózgiem zablokowali mi wszystkie wspomnienia związane z badaniami.
-Zablokowali? Nie usunęli?-spytałam z nadzieją.
-Tak słyszałem. Ponoć nasza wiedza jest zbyt ważna żeby ją zniszczyć. Poprostu nie mamy do niej dostępu. Oni widzą wszystko.
-Oni...
-Tak. Ludzie pracujący nad projektem.
Kiwnełam głową. Miałam tak wiele pytań. Nie miałam pojęcia które najpierw mam zadać.
-Zaraz. Powiedziałeś że uciekeś? -Spytałam gdy mój mózg wychwycił ten ważny wątek z jego wcześniejszej wypowiedzi.
-Tak. Długo planowałem jak wyciągnąć cie ze Strefy Śmierci ale wreszcie się poddałem i postanowiłem dostać się do ciebie. To wydawało się być bezpieczniejsze i dużo bardziej realne w wykonaniu. Wszystko szło dobrze. Byłem już w kapsule która miała mnie dostarczyć do Strefy tak jak pozostałe obiekty. Niestety jedna z moich współpracownic, dowiedziała się co planuje i przekierowała moją kapsułe. Trafiłem na obrzeża tej wioski, miałem przy sobie jeden z miotaczy, gdy mnie zaatakowali strzeliłem. Ci ludzie uznali mnie za kogoś ważnego i mądrego. Komandor przyjęła mnie do siebie, chciała żebym nauczył ich naszego języka i wytłumaczył ile wiem. Chciałem cie szukać ale oni powiedzieli że nie mogę. Zbuntowałem się więc zamknęli mnie w więzieniu na pare tygodni, gdy wyszedłem przestałem uciekać. Komandor powiedziała że labirynt jest zbyt niebezpieczny dla ludzi z zewnątrz więc nie może mi pozwolić na szukanie cie w pojedynkę. Patrole miały dotrzeć do waszej strefy i cie odnaleźć...
-Jared...Oni od dawna o nas wiedzą. -Powiedziałam powoli.
Chłopak zdrętwiał i spojrzał na mnie z bólem.
-Jesteś pewna?-Spytał zaskoczony.
-Tak Jared. Parę tygodni temu wynikło między nami nieporozumienie, jeśli można to tak nazwać, zabiliśmy dwóch ich ludzi,potem oni zabili dwóch naszych ale to bardzo skomplikowana historia. Chodzi mi o to że napewno mogli cie przyprowadzić do mnie ale nie zrobili tego...
Chłopak westchnął głośno a potem oparł się głębiej na sofie i potarł dłonią brodę tak jak robił to Newt.
Newt! Kompletnie wypadł mi z głowy.
-Jered...czy mogłabym się zobaczyć z moim przyjacielem? -Wypaliłam bez zastanowienia.
-Nie sądzę. Komandor nie godzi się by więźniowie w jakikolwiek sposób widywali świat zewnętrzny. -Westchnął przepraszająco.
-Co? Więc od czasu gdy go porwaliście ani razu nie widział słońca ani ludzi?-wybuchłam. Wyobrażając sobie jak cierpiał.
-Widuje strażnika który przynosi mu jedzenie. -Powiedział bez przekonania próbując mnie trochę uspokoić.
-Jared on jest jednym z nas!  Jak możesz pozwalać żeby tak go traktowali. Jesteś kimś ważnym napewno mogłeś mu pomóc!
-Melanii uspokój się bo zdenerwujesz strażników. -Powiedział ściszonym głosem wskazując palcem drzwi.
Zagryzłam warge i spróbowałam się uspokoić. Wdawanie się w konflikty ze strażą napewno nie było dobrym pomysłem. -Przepraszam że mu nie pomogłem. Ale ja też nie mogę wszystkiego Mel. Spróbuję przekonać Komandor żeby dała ci się z nim zobaczyć ale niczego nie obiecuje.
Uśmiechnęłam się powli a potem przybliżyłam się i przytuliłam go mocno.
- Nadal nie mogę uwierzyć że tu jesteś. -Szepnełam.
-Jestem i nigdy więcej nie pozwolę nas rozdzielić. Zawiodłem się na Komandor, ukryła przede mną to że wiedzą gdzie jesteś. Wiedziała jakie to dla mnie ważne.
-A kiedy znaleźli Newta nie domyśliłeś się że mogą wiedzieć?
-Nie. Mówiła że znaleźli go w labiryncie z paroma innymi osobami. Obiecała że wyciągnie od niego wiadomości.
-Rozumiem.-pokiwałam głową.
Jared pocałował mnie w czoło a potem wstał i ruszył w stronę drzwi.
-Pogadam z nią, niedługo wrócę. Nie wychodź stąd pod żadnym pozorem.
-Dobrze. Dzięki że to dla mnie robisz.
Chłopak zaśmiał się lekko.
-Wszytsko co robię jest dla ciebie, siostrzyczko. -Puścił mi oko a potem wyszedł i zniknął za drzwiami. Zostałam sama.

Więzień Labiryntu: Nowa historiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz