Pożegnanie

457 24 5
                                    

Wybiegłam szybko z domu, nie zwracając na nic uwagi. Już niecałe 10min później byłam w szpitalu. Weszłam do sali 114 gdzie leżała moja babcia. Jedyna osoba, która zawsze była przy mnie. Wspierała mnie, mówiłam jej o wszystkim. Zawsze wiedziała jak coś przeskrobałam, albo jak coś ukrywałam. Nie dało się przed nią mieć tajemnic. Traktowałam ją jako najlepszą przyjaciółkę.

-Wejdź kochanie.- powiedziała słabym głosem.

-Jak się czujesz babciu?- wiedziałam, że nie było dobrze. Leży już tu tydzień, z każdym dniem jest coraz gorzej.

-Chciałam cię zobaczyć.- nie odpowiedziała na moje pytanie.

-Jestem babciu, zawsze będę tak jak ty byłaś przy mnie.

-Dziękuje Ci skarbie.- położyła ręke na klatce i ciężko oddychała. To nie był dobry znak. Wiedziałam, że słaby organizm przestaje prawidłowo funkcjonować. Jej oczy były pełne bólu i szczęścia.

Przytuliłam się do babci. Z moich oczu popłynęły łzy.

-Nie płacz księżniczko... przecież wiesz, że nawet jak odejdę zawsze będę przy tobie.- kobieta położyła ręke na moim sercu.- Zawsze będę się tobą opiekować.

-Nie babciu ty... nie możesz umrzeć. Jesteś mi tu potrzebna.

-Ani ty, ani ja nic na to nie poradzimy. Chcę żebyś tu była do końca moich chwil.- mówiła to z takim spokojem, czuła, że to są jej ostatnie chwile.- Już niedługo są twoje 18ste urodziny wiesz, że nie będzie mnie na nich. Ale mam coś dla Ciebie.- pokazała na leżąca, na stoliku białą teczkę.

Babcia nawet w swoich ostatnich chwilach myślała o mnie. Otworzyłam prezent. W teczce były papiery potwierdzające, że Mia Bell, czyli ja dostała się do szkoły tańca w LA. Babcia wiedziała, że zawsze o tym marzyłam. Rodzice mi zabronili tańczyć. Tak wiem miałam dziwnych rodziców, dla nich liczyła się tylko nauka. Ojciec chciał, żebym została prawnikiem tak jak on, ale ja zawsze chciałam tańczyć. Bałam się, składać papierów do tej szkoły, ze względu na rodziców.

-Kiedy ty...- zaczęłam, ale kobieta nie dała mi skończyć.

-Nagrałam Cię kiedyś i wysłałam im twoje nagranie. Kobieta z komisji rekrutacyjnej była na twoim kółku tanecznym.

-Jesteś najlepszą babcią na świecie.

-Tylko pamiętaj... rodzice się nie mogą o tym dowiedzieć, bo wiesz co się stanie.- zaśmiała się cicho i bardzo słabo.- Musisz też zrobić fałszywe dokumenty, że uczęszczasz do jakiejś prawniczej szkoły.- Moja babcia nawet pomagała mi w podrabianiu wszystkiego co było dla mnie zakazane, przez rodziców.

-Tak wiem, chciałabym żebyś była ze mnie dumna.

-Zawsze byłam, jestem i będę. Obiecaj mi coś... Pomożesz swojej małej siostrze w spełnieniu jej marzeń.

-Przecież wiesz, że to zrobie bo poza tobą i Sky nie mam nikogo. Zawsze będę przy niej, zawsze jej pomogę tak jak ty mi pomagałaś. Bardzo Cię kocham.-Przytuliłam ją, a do pokoju weszli rodzice i Sky.

Wzięłam czteroletnią siostrę na kolana. Dziewczynka przytuliła babcie i dała buziaczka w policzek. Z błękitnych oczu babci poleciało kilka łez.

-Nie płacz babciu. Ja tylko chciałam Ci pokazać jak bardzo Cię kocham.- powiedziała niczego nie świadoma Sky.

-Wiem kochanie to ze szczęścia.

Siedzieliśmy tak jakąś godzinę. Mama poszła porozmawiać z,lekarzem a tata za prośbą babci zabrał małą. Ja nadal siedziałam na krześle i trzymałam babcie za,ręke.

-Kochanie... pamiętaj zawsze idź za głosem serca.- wypowiedziała z trudem.-Nie rezygnuj z marzeń, spełniaj je... jak nie dla siebie to dla mnie.

-Kocham Cię i obiecuje, że spełnię swoje marzenia dla NAS.- babcia ostatni raz spojrzała na mnie. Na jej twarzy pojawił się usmiech i zamknęła oczy.-Nie, Nie, Nie!!- zaczęłam krzyczeć. Usłyszałam jedynie ciągły piszczacy dźwięk. Spojrzałam na aparaturę, która pokazywała prostą kreskę. Przytuliłam babcie ciągle krzycząc, że to nie może być prawda.

Do pokoju wbiegła mama razem z lekarzem.

-Przykro mi.- powiedział lekarz.

My angel, my Luke// Luke BrooksOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz