Drużyna.
Jest dla ciebie ważna, prawda?
Nie mam pojęcia dlaczego.
Od dawna jest bezwartościowa.
Oddaliliśmy się od siebie właśnie przez nią.
Twoje umiejętności były na wyższym poziomie.
Ja stałem z boku i podziwiałem.
Twoje ręce.
I umięśnione nogi.
Twoją pasję i zaangażowanie.
Zwycięstwo, po którym zawsze następował uśmiech.
Uśmiech.
Czy jeżeli przegrasz, on zniknie?
Nie.
Ty przecież nie przegrywasz.
Uważasz, że z Drużyną dasz radę.
Dasz radę przezwyciężyć wszystko.
Ale to nieprawda.
Nie wygrałeś z chorobą.
Zaczęło się od kontuzji.
Skończyło na intensywnej terapii.
Drużyna ci nie pomogła.
Wiesz dlaczego?
Ona nigdy nie istniała.
Każdy zawsze grał po swojemu.
Nikogo nie obchodzili pozostali.
W momencie ważnej rozgrywki byłeś na granicy życia i śmierci.
„Drużyna" grała.
Nikt o tobie nie myślał.
Mimo wszystko ja byłem obok ciebie.
Wierzyłem, że zwyciężysz swoją walkę.
Ale tak się nie stało.
Przegrałeś pojedynek z samym sobą.
Ale mimo to, uśmiechałeś się.
Zanim odszedłeś szepnąłeś mi jedno słowo.
Zabolało mnie to.
Jednak wysłuchałem cię.
Wróciłem na boisko.
Zagrałem dla ciebie.
Gdybyś tylko to widział.
Zwyciężyliśmy.
Ale nikt nie nazwał nas „Drużyną".
Wiesz dlaczego?
To ty ostatni miałeś w nas wiarę.
Miałeś w sercu nas wszystkich.
Twoim ostatnim słowem była „Drużyna".
Szkoda, że równocześnie z twoim odejściem,
Rozpadła się
Zatrzymując tylko tę piękną nazwę.
Drużyna.
Czekam.
Czekam, aż będę mógł zagrać z tobą ponownie.
Kapitanie.