♪ Strzał. ♪

441 107 11
                                    

Byłeś taki niewinny.

I tak głupio naiwny.

Aż żal było nie skorzystać.

Kiedy byliśmy razem, zawsze się uśmiechałeś.

Zawsze przyznawałeś mi rację.

Chciałeś, żebym trzymał Cię za rękę.

I ciągle powtarzałeś, że mnie kochasz.

Tym lepiej dla mnie.

Świat nie jest sprawiedliwy nawet dla ludzi takich jak Ty.

Dobrych i niewinnych.

Ja też nie zamierzałem być.

Miałeś tylko stanąć w moim szeregu i strzelać.

Niczego więcej od Ciebie nie chciałem.

Nie chciałem Twojej miłości.

Nie chciałem, żebyś się uśmiechał.

Nie chciałem, żebyś przyznawał mi rację.

Nie chciałem trzymać Cię za rękę.

Nie chciałem, żebyś mnie kochał.

Chciałem tylko, żebyś nienawidził całą resztę.

Chciałem, żebyś patrzył na świat przez muszkę karabinu.

Chciałem, żebyś odrzucił swoją niewinną naturę.

Chciałem, żebyś dla mnie zabijał.

To przecież łatwe.

I takie kuszące.

Wybierasz cel.

Poznajesz go bliżej.

Przyglądasz mu się i rozmawiasz z nim.

Czekasz aż Cię pokocha.

I strzelasz.

Dokładnie tak, jak ja teraz.

Cel nie umiera.

Jest w zasięgu Twojej ręki.

Możesz zrobić z nim cokolwiek zechcesz.

Bo uśpiłeś jego umysł, rozmiękczając serce.

Dokładnie tak, jak ja teraz.

Niech to będzie lekcja na przyszłość.

Jego serce teraz należy do Ciebie.

A Twoje do mnie.

Boisz się?

Nie ma czego.

Przecież zraniłem Cię wystarczającą ilość razy.

Trzeba się w końcu na kimś wyżyć.

Ofiara nie wybiera do tego swojego oprawcy.

Wybiera nową ofiarę.

I sama staje się oprawcą.

Tak jak Ty teraz.

Pięknie.

Cudownie.

Musisz tylko dobrze wycelować.

I możesz stanąć w moim szeregu.

Strzelaj w niego.

I we wszystko co kocha.

Strzelaj w siebie, aby stać się silniejszym.

Naucz go wszystkiego.

I wybierz nową ofiarę.

A on zrobi to samo.

Ale nie zatrzymuj się.

Strzelaj dalej.

Co stoi Ci na przeszkodzie, skoro sam zginąłeś od kuli?

Tysiąc łezOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz