Początkujący muzycy nie mają łatwo.
Wydawałem więcej niż powinienem.
Ciężko było się utrzymać.
Zarabiałem marne pieniądze.
Pieniądze, które wydawałem na nowy sprzęt.
Byłem bardzo wdzięczny ludziom.
Ludziom, którzy przychodzili na moje koncerty.
Wśród tej niezwykłej grupki byłeś Ty.
Zawsze stałeś w pierwszym rzędzie z zamkniętymi oczami.
Czasem mnie dekoncentrowałeś.
Kiedy grałem mocne przeboje,
Ty miałeś zamknięte oczy.
Kiedy z mojego gardła wydobywały się lżejsze dźwięki,
Ty miałeś zamknięte oczy.
Kiedy śpiewałem o szczęściu,
Ty miałeś zamknięte oczy.
Zawsze mocno się skupiałeś.
A po koncertach wychodziłeś niezauważony.
Ale ja wiedziałem, że na nich byłeś.
Zawsze stałeś w tym samym miejscu.
Nim się obejrzałem,
Fanów zaczęło przybywać.
Ludzie powoli wypełniali sale, w których grałem.
Ale Ty zawsze byłeś wśród nich.
Pewnego dnia podszedłeś do mnie po koncercie.
Poprosiłeś o autograf i spotkanie.
Nie mogłem odmówić.
Umówiliśmy się.
Cały czas powtarzałeś mi, że jesteś moim największym fanem.
Fanem, który zrobiłby dla mnie wszystko.
Fanem, który był, jest i będzie przy mnie na zawsze.
Nie mogłem zaprzeczyć.
Byłem Ci bardzo wdzięczny.
Ale jednocześnie zdawałem sobie sprawę.
Zdawałem sobie sprawę, że jest coraz więcej takich ludzi.
Ludzi, którzy pojadą ze mną na koniec świata.
Ludzi, którzy słuchają mojej muzyki z przyjemnością.
Ludzi, których inspiruję.
Ludzi, dla których jestem idolem.
Twoja obecność na koncertach była ważna.
Ale nie najważniejsza.
Byłeś tylko jednostką.
Byłeś jednym z wielu.
Z wielu, których z chwili na chwilę przybywało.
Podziękowałem Ci.
Pożegnaliśmy się.
A na następnym koncercie znów zauważyłem Cię.
Zauważyłem Cię wśród tłumu ludzi.
Miałeś zamknięte oczy.
Podczas, gdy inni skakali i tańczyli.
Po jakimś czasie przestałem Cię zauważać.
Na koncerty przychodziła ogromna ilość fanów.
Moje marzenie się spełniało.
Jednak czułem pustkę.
Czułem pustkę, dopóki nie zobaczyłem Cię po raz kolejny.
Po koncercie podszedłeś do mnie.
Podszedłeś i poprosiłeś o spotkanie.
Ciężko było mi odmówić.
I znów się umówiliśmy.
Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.
Rozmawialiśmy, kiedy nagle wyznałeś mi miłość.
Myślałem, że żartujesz.
Myślałem, że to miłość jak do swojego idola.
Płytka.
Jednak tak nie było.
Zaśmiałem się nerwowo.
„Głupi jesteś?
Jestem sławny.
Nie zamierzam spotykać się z kimś takim
Jak Ty."
Nigdy nie zapomnę Twojego wyrazu twarzy.
Nasze spotkanie dobiegło końca.
A przede mną były kolejne koncerty.
Próbowałem zapomnieć o tym, co się stało.
Jednak cały czas skupiałem się na szukaniu Cię wzrokiem.
Na nic.
Zniknąłeś.
Przestałeś przychodzić na moje koncerty.
Zniknąłeś z mojego życia.
Zniknąłeś z moich koncertów.
Zniknąłeś z tego świata.
A wraz z Tobą zniknął mój sukces.
I ja zniknąłem.
I zniknęła pamięć o mnie.
Lecz o Tobie nadal pozostała.
Jako o „człowieku, który w pełni poświęcił się miłości".