Rozdział 1🌸

1.5K 44 7
                                    

11 lat jej już nie ma...
Tak jak chciała... Wychowuje nasze dzieci. Mama bez mojej zgody spaliła jej ciało.
Nie mogłem jej zobaczyć... Dzieci nadal nic nie wiedzą... Nie jestem wstanie im tego powiedzieć. Jestem jebanym tchórzem.

-Panie Grey? -stoi nade mną Kate. Nie wierzę, że zostawiłem ją tu... Popatrzyłem się w jej oczy. -Pański ojciec przyszedł w sprawie nowej asystentki. Nie może się pan przemęczać...

-Wyjdź... Kate Wyjdź! Nie, nie zatrudnię nikogo! -krzyczę, ona niepewnie wychodzi, po chwili wchodzi mój ojciec.

-Christian musisz kogoś zatrudnić. Całymi dniami siedzisz w pracy, W domu też siedzisz ciągle przez komputerem. -siada przede mną.

-Carrick, nie mów mi co mam robić. Mam 37 lat... Doskonale wiem jak prowadzić tą firmę do sukcesu.-warcze.

-Wiem, że Ana była idealna.. Ale jak długo jeszcze będzie wisiała jej tabliczka? Christian, musisz kogoś znaleźć. -mówi.

-Carrick, błagam Cię nie! Nie zaczynaj kurwa znowu tego tematu! -wrzeszcze. Nagle do gabinetu wchodzi Lilly.

-Lil, skarbie co tu robisz? -pytam się zdziwiony. Jest wystraszona. -Carrick zostaw nas na chwile..-szepcze.

-Hej dziadku..-szepcze i siada na jego miejscu. Carrick wychodzi.

-Co się dzieje słońce? -pytam się.

-Tato... Mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje... Nie wiem, może mi się wydaje, bo ci chłopcy ciągle coś ode mnie chcą...-marszczy nos jak Ana...

-Zauważyłaś kogoś? -dopytuje się. Kto może nas obserwować?

-Nie... Ale mam takie przeczucie...-szepcze odrywając skórki.

-Nie martw się, coś z tym zrobimy. Wracamy do domu? -pytam się, ona kiwa wesoło głowa.

-Męczą nas tymi sprawdzianami... Gdzie wyjedziemy na nasze urodziny??-pyta się.

-Chyba zostaniemy w domu kochanie... Macie egzaminy.. Nie chce was rozpraszać, obiecuję, że po egzaminach zabiorę was na ekstra wypad! -mówię ochoczo.

-A będziemy mogli kogoś zaprosić? -pyta się.

-Oczywiście, mogą również na noc zostać. -mówię otwierając jej drzwi do auta.

-Dzięki tato! -piszczy i wsiada do auta.

-Tay, pojedziemy pod szkołę Tonego. -mówię patrząc w oceny Lil, same 5...Jak mamusia, ma smykałke do takich spraw. Jednak Tony trochę mniej lubi naukę, ale nie ma złych ocen. Dla niego liczy się piłka, całe szczęście, że nie bierze żadnych dopalaczy etc. Mam wszystko pod kontrolą, jak zawsze.

-Tato??-woła mnie Lil.

-Mhm? -Patrzę się na nich.

-Kim jest moja mama... -pyta się niepewnie.

-Powiem wam kiedy będziecie gotowi...-odpowiadam ponuro.

-Kiedy ty będziesz gotowy...-identyczna jak matka...

-Jesteś kopią swojej matki, nawet nie wiesz jak bardzo jesteś do niej podobna...-szepcze.

-Więc może mi w końcu o niej powiesz? Gdzie mieszka? Dlaczego nie jesteście razem? -pyta się...

-Twoja mama... Nie żyje. -szepcze.

-Jak....-dławi się powietrzem.

-Miała raka serca, gdy was urodziła... serce nie wytrzymało i...

-Juz ciii... Nie musisz mówić dalej... Jaka była? Masz jej zdjęcia? -pyta się przytulając mnie.

-Mam.. Jesteś identyczna, te same bujne loki, usta, figura... zapał do lekkoatletyki... -mówię wyciągając z marynarki zdjęcie Any... Ona bierze je w swoje szczupłe paluszki.

-Piękna.-szepcze nieśmiało.

-Pewnie, że piękna. -przyznaje jej racje.

-Pojedziemy do niej na cmentarz? -pyta się cicho.

-Kiedy tylko chcesz. -mówię.

-Teraz.. jak odbierzemy Tonego...-szepcze.

-Dobrze... Skoro jesteś gotowa.- szepcze również.

-Taylor, później pojedziemy na cmentarz, do Any....-mówię.

-Tato? A ile mama miałaby teraz lat?-pyta się patrząc na rajstopki.

-Mama.. 30 lat...-szepcze. Mogłaby być szczęśliwa. Załatwił bym jej przeszczep serca... Byłaby ze mną....

-Młoda...-szepcze.

-Bardzo...-przyznaje. Zatrzymujemy się pod szkołą Tonego. On wchodzi do samochodu.

-Tony jedziemy do mamy.-mówi Lilly, widzę zapał w oczach Tonego.

-Naprawdę? -szczerzy się szczęśliwy.

-Na cmentarz...-dodaje po chwili Lil..

-Lilly jesteś prawie, że tak samo delikatna w uczuciach jak ona...Tony, mama nie żyje... miała raka...

-Nie musisz mi mówić, wiem to. Od kilku miesięcy... Czekałem, aż nam to powiesz.-mówi zły, zbyt dorosły. Jednak to jest jedyna cecha, którą odziedziczył po Anie.

-Przestań! Tata nie był gotowy, nie chciał nam psuć dzieciństwa! -warczy Lilly. Jakbym widział dwie kłócące się ze sobą Any...

-Juz to widzę....-warczy i patrzy się w okno.

-Panie Grey to na pewno dobry pomysł? -pyta się Taylor.

-Tak.-odpowiada za mnie Lil. Też jest zła.

🚘🚘🚘🚘🚘🚘🚘🚘🚘🚘🚗🚗🚗🚗🚗🚗🚗🚗

-Daleko?-pyta się Tony patrząc po grobach. Idę w ciszy do znanego mi czarno-szarego nagrobku.

Anna Natalie Grey (Pink-José)
żyła 19 lat
ur.25.04.1997r
zm.03.02.2017r

-Mama...-szepcze Lilly. Tony stoi jak
rzeźbiony.

-Nie mogłeś jej uratować? -pyta się zły po chwili.

-Nie... O jej raku dowiedziałem się później. -odpowiadam spokojnie. Co by zrobiła Ana? Nagle widzę kogoś w czarnej bluzie i leginsach. Ma na sobie kaptur. Przypomina mi strasznie Ane, biegnę w tym kierunku, obcy widząc, że biegnę w jego kierunku sprawnie przeskoczył przez płot i uciekł. Uderzyłem pięścią w drzwi.

-Ja mogłam pobiec. -mówi Lilly nie zmęczona biegiem. Ewidentne geny matki.

-Nie Lilly... Nie trzeba. Miałaś rację, ktoś nas obserwuje. Musimy się zabezpieczyć. -mówię wracając do Tonego.

-Kto to?-pyta się.

-Obserwuje nas. -wypala Lil.

-Tak, można tak powiedzieć. -mówię. -Widziałeś tego kogoś wcześniej? -pytam się.

-Nie. Wracajmy juz. Muszę odrobić lekcje.-mówi zamartwiony i idzie w kierunku auta.

-Ok...-szepcze Lil i szybko się modli. Idę za Tonym.

-Tony...

-Nie wkurwiaj mnie.-warczy.

-Słucham? Nie zapędzasz się? -unoszę głos.

-Jezu, jesteś beznadziejnym ojcem! Ile razy byłeś na moim meczu?! Albo na zawodach Lilly?! No ile?! Pieprzone zero! Jesteś kurwa beznadziejny! -wrzeszczy, popycha mnie i idzie gdzieś.

-Wracaj!-krzyczę.

-Zostaw go tato...Okres dojrzewania..-szepcze Lilly. -Wcale nie jesteś beznadziejnym tatą... Musisz ciężko na nas pracować, on tego nie rozumie..-przytula mnie. Wpuszczam ją do auta. Taylor rusza i zatrzymuje się przy idącym Tonym. Otwieram okno.

-Tony, ostatnia szansa. Jedziemy do domu.-mówię. On patrzy się na mnie wściekły i pokazuje mi środkowy palec.

-Pierdol się. -warczy i biegnie w pole.

-Taylor jedź.-mówię.

-Pa...

-Jedź! Wróci. -warcze. Lilly wtula się we mnie.
To jest ten dzień.
Kiedy tracę nad czymś kontrolę.

Chcę żebyś wróciła...#2✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz