Rozdział 20

729 40 5
                                    

Gdy starasz się o wszystko tyle lat i nagle udaje ci się to zdobyć, ale ludzie uważają cie za jebany przekręt i chcą ci to wszystko odebrać..

Otwieram niepewnie oczy, lecz jest ciemno, w dodatku okropnie śmierdzi. Słyszę czyjeś głosy obok.. to oni...nagle drzwi się otworzyły i oślepilo mnie światło.

-Wstawaj szmato ile będziesz spala. -warczy Freya... Freya Luca jedna z kochanic mojego męża... przede mną oczywiście...

-Frey, przestań tak ostro wyzywać moje kochanie. -słyszę trzeci głos...to.. to... Jason... Jason England...

-Czego ode mnie chcecie! -krzyczę zrozpaczona w ich kierunku... Nagle Freya wychodzi... o co chodzi? W co oni mnie mieszają?! Kurwa.

-Zabawimy się...-szepcze uwodzicielsko menel.. gdy Jason chce mnie złapać za pierś dzwoni komórka menela.

-Jason...To Grey.-mówi przerażony.

-Skąd wie?!-wrzeszczy odchodząc ode mnie.

-Nie wiem...-szepcze, lecz nagle spogląda się na mnie.-Gdzie masz szmato telefon! -wrzeszczy i podchodzi do mnie. Obmacuje mnie aż w końcu na niego trafia. Patrzy w wiadomości... dobrze ze usunęłam... -To nie ona, nic nie ma.-warczy.

-Odbierz, nabierze podejrzeń, udaj zsapanego po joggingu. -warczy Jason rzucając moja komórka o podłogę. 

-Tak słucham? -odbiera menel. Jason podchodzi do mnie z pistoletem i we mnie celuje..

-Witaj Eugenio, tu Christian Grey.-słyszę głos Christiana...zaczynam szlochac, Jason macha mi bronią.

-Och, co się stało? Przepraszam, że tak długo czekałes, ale byłem na joggingu.-przeprasza EUGENIO....

-Nic się nie stało, zastanawiam się czy mógłbym do ciebie przyjechać jutro rano, aby skonsultować powrót do firmy. Planuje jej reanimacje i szczerze nie ukrywam chciałbym żebyś w niej rządził. -mówi spokojnie. Wie, że tu jestem. Musi wiedzieć....

-Ach? Oczywiście. -przytakuje zamyślony. -Może w restauracji? U mnie się dobrze nie przelewa... troszkę wstyd...

-Nie, mi to nie przeszkadza. Zmieniłem się. -mówi od razu. Jason klnie pod nosem.

-Dobrze, w takim razie do zobaczenia jutro.-melduje menel. Rozlacza się. -Nic nie wie, możemy ją schować na strychu, nic nie usłyszy na 1 piętrze. -mówi dalej.

-Dobrze, Freya ma jej pilnować. -warczy Jason. -A z tobą złotko policze się później. -mruga do mnie. Pluje mu na buty, on wali mnie prosto w twarz bronią. Menel wziął mnie za ręce i ciągnie po schodach na górę. Krew znowu leci mi z nosa. Kapie na dywan... znowu kręci mi się w głowie. Alkohol chyba właśnie na mnie działa... co się dzieje? Kładzie mnie na podłodze.

-Dlaczego krwawisz? -pyta się cicho.

-Nie wiem... pierwszy raz mi się to zdarza.-odpowiadam niedbale.

-Słuchaj... nie mogę pokazywać, że ci pomagam, robię to dla kasy, ale nie chce ci robić krzywdy..-szepcze. -Chodźmy teraz na górę, później przyniosę ci coś na ta krew. -dodaje i pomaga mi wstać. Wychodzi Freya.

-Szmata się opiera? Kurwa patrz co narobilas! Cały dywan! -warczy wściekła popychajac nas. On prowadzi mnie na górę. Kładzie mnie na jakimś twardym, starym materacu.
-Ok..siedź tu, ja zaraz coś przyniosę. -mowi, lecz zatrzymuje się w drzwiach. -Nie jesteś w ciąży? -pyta się cicho. Ja się dziwię.

-Byłam... Tzn to było dziecko Jasona, usunęłam je, co pewnie wiesz skutkowało moim wypadkiem.-mowie spokojnie. On kiwa głową i wychodzi. O co chodzi? To po co ten cyrk skoro mi pomaga? Może jest tylko pionkiem. Możliwe... po chwili wchodzi z taca.

-Freya nie była zadowolona, lecz powiedziałem, że lepsze to niż krwotok.-stwierdził stawiając tace na podłogę. -Znajdziesz tu gaziki, jakieś ziolka żeby pochamowac te ciągle krwotoki. Coś słodkiego na cukier, gdybyś źle się czuła, nie wiem, lepiej nie krzycz, o drap w podłogę, mam pokój pod tobą.-uśmiecha się.

-Dzięki, nie rozumiem co ty tu robisz..-szepcze zaskoczona.

-Jestem inny niż oni. Ich kieruje zemsta... mnie niekoniecznie. -stwierdza. Kiwam głową i zjadam batona. Czytam opis ziół i sącze trochę na gazik. Delikatnie wącham, nie śmierdzi... przykładam sobie to do nosa i patrze się na Eugenia..

-Skorzystaj z oferty Christiana wiem, że go nienawidzisz za ostatnią krzywdę co ci zrobił, ale się zmienił. Ja go zmieniłam. Zagwarantuje Tobie i twoim pociechom duże pieniądze, żebyś spokojnie mógł żyć oraz nie martwić się tym, że już nie masz na ulubiona zabawkę. Freya to twoja żona? -pytam się.

-Nie...moja żona wyjechała z dziećmi... skąd wiesz, że je mam?-dopytuje się.

-Zdjęcia... nie prowadź tu Christiana.. jest również bardzo spostrzegawczy, zauważy, że na zdjęciach nie jest Freya.-szepcze.

-Dobrze, dziękuję. -mówi.

-To ja dziękuję.-uśmiecham się do niego. On niezdarnie wstaje i wychodzi. Co tu jest grane?
Przypominam sobie kartkę od Jasona...

Usunęłaś NASZE dziecko, więc znajdę Cię i powtórnie zgwałce, mi je urodzisz szmato.

Christian mimo wszystko i tak przeżywa to, że ktoś mnie dotykał. Nie odczuwalam żadnej przyjemności, tu go zapewniałam, lecz on i tak wie sam najlepiej. Jak każdy facet. Śmieje się sama do siebie, szkoda, że straciłam telefon. Powiedziałabym Christianowi, że menel o mnie dba, a tamci są źli.
Nie chce, aby menelowi stała się krzywda, pewnie zastanawiasz się teraz dlaczego w dalszym ciągu nazywam go menelem? Bo jego imię jest dziwne. Jest pewnie strasznie późno, musze zasnąć jakoś... mój książę mnie uratuje....

Budzą mnie jakieś szmery, pierwszy raz tu jest widno od slonca, lecz bardzo zimno. Obok mnie leży mój płaszcz, który zgubiłam na lotnisku...Oni go mieli? Boże... ubieram go i wyglądam przez szpare w ścianie. Kątem oka widzę samochód Christiana i jak z niego wychodzi. Mój Boże... ten koszmar się skończy. Nagle wchodzi Jason.

-Co szmato myślałas, że Cię tak zostawię? Teraz się trochę pobawimy. -szepcze ruszając w oblesny sposób biodrami.

-Tylko spróbuj mnie dotknąć, zacznę wrzeszczec i będzie po waszych milionach. -warcze szukając jakiejś prowizorycznej broni.

-Jaka zadziorna pizdeczka. Rozumiem fetysz Christiana? -podchodzi bliżej.

-Pieprz się sam. -warcze i uderzam go kijem prosto w głowę, upada. Biegnę do drzwi, idiota zostawił je otwarte. Przy nich stoi Freya i mnie łapie.

-CHRISTIAN!!-wrzeszcze z całej siły, próbuje się wydostać z objęc tej szmaty. Gdy słyszę głośne tupanie po schodach znowu krzyczę. -Christian!!!!-Po chwili widzę jego czupryne wspinajaca się na samą górę. Zaczynam płakać, on odpycha Freye i mocno mnie przytula. Wdycha moja won, lecz mnie puszcza.

-Tay, zabierz ja do samochodu. -warczy gdy Jason wstaje. Taylor bierze mnie za rękę i lekko ciągnie, kręcę przeczaco głową, że chce zostać jednak on nie pozwala, schodzimy na dol i wychodzimy na dwór, przed domem stoi samochód otwiera mi drzwi, siadam niezdarnie na tylne siedzenie.

-Chce do mamy.-szlocham. -Zawieź mnie do mamy! -krzyczę gdy nie rusza.

Chcę żebyś wróciła...#2✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz