Rozdział 22

673 45 7
                                    

Dziękuje za 3k! ♥

Ana

O co im chodzi? Co to są za ludzie. Dziewczynka zaczęła płakać.

-Hej,ale nie płacz. Przepraszam nie chciałam Cię zranić. Może jestem podobna do Twojej mamusi?-szepcze szybko i ocieram jej łzy. Ona patrzy się na mnie smutnymi oczkami i wyciąga coś z kieszeni. Kładzie mi pocięte zdjęcie. Niepewnie je podnoszę. Widzę tam siebie... Ja... Tego chłopca... I tego mężczyznę, który tam był.

-Nie rozumiem..-szepcze.-Kim jesteście?! Sfałszowaliście to!-unosze głos.

-Ana. Patrz logicznie. Jesteśmy podobni do Ciebie.- odzywa się chłopak.

- To tamten facet was przysłał?-warcze.

-Tata?- pyta sie zdziwiona dziewczyna.

-Tata nam powiedział, że stracilas pamiec i ze masz raka. Natomiast babcia powiedziala nam, ze jesteś z nim w ciąży.-warczy chłopak... faktycznie mam brzuch... Ale. Nie...

-Wiedzieliście o tym wcześniej,że jestem w ciąży i to wszystko wymyślacie, tak abym wam uwierzyla. -płaczę.

-Mamo nie placz...-szepcze dziewczyna i podaje mi chusteczki...

-Jak macie na imie?-szpecze..

-Anthony, a to jest Lilianna.-siada Anthony na krzesełku.

-Ile macie lat?

-11..-szepcze mała.

-przepraszam was. Nawet jesli jest to prawda, nie moge wam ufac. Nic nie pamietam. Naprawde staram sie jak moge...

-Nic nie szkodzi mamo.. tak właśnie myślałem...-wstaje młody.-Chodz Lil, mama musi odpoczac.-szpecze do niej. Ona gramoli sie bardziej na moje lozko i daje mi buziaka...

-Zdrowiej mamusiu.-szepcze i schodzi z łóżka, poslusznie idzie za bratem. Kim ja jestem? Mam 2 dzieci? Wlasciwie to juz 3... Zamykam oczy i wciagam glosno powietrze. Otwieram znowu oczy i wyciagam z siebie igły. Niepewnie wstaję i biorę kilka rzeczy. Rozglądam sie po pokoju... Pusto. Wychodzę na korytarz. Multum kwiatów i innych prezentów. Napis na balonie "Zdrowiej Ano, nasza sportsmenko". Co? Byłam sportowcem?🌉 Mhm... Idę wzdłuż korytarza i wychodzę do holu.

-Pani Grey? Powinna pani leżeć.-woła mnie pielęgniarka.

-Musze sie przejsc.-szepcze. Ona lapie mnie za reke. -Zostaw mnie!-wrzeszcze.

-Spokojnie. Przepraszam.-szepcze i puszcza moją rękę. Poprawiam kurtkę i wychodzę na zewnątrz. Zimne powietrze dmucha w moją twarz. Rozglądam się jak opetana. Dziwne. Pusto jak na środek dnia. Ide w jakąś spokojną ulice,nagle zatrzymuje mnie jakas kobieta.

-To ty?-pyta sie oburzona.

-Slucham?-pytam zdziwiona. Ona kiwa glowa.

-Jestes zona Christiana.-warczy.

-Przepraszam, nie pomoge pani..

-W dodatku jestes w ciąży!-przerywa mi w srodku zdania.

-Prosze mnie zostawic w spokoju.-unosze glos i ide przed siebie.

Chcę żebyś wróciła...#2✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz