Rozdział 7

873 38 4
                                    

Anthony

Dzisiaj urodziny... Bez ojca. On i ta jego pierdolona praca. Wstaje i postanawiam się ogarnąć w międzyczasie dzwonie do mamy.

-Hej przyjdziesz? -pytam się.

-Dzień dobry słońce, wszystkiego najlepszego dla ciebie i Lil. Pewnie, upewniłeś się, że go nie ma?-pyta się.

-Życzenia złożysz nam jak przyjdziesz. -śmieje się. -Na pewno, wyleciał dziś rano.-mowie.

-Dobrze...Przyjdę. -mówi.

-Do zobaczenia. -mowie i się Rozlaczam. W skowronkach schodze na dol, tam czeka już Lil. Ma na sobie bluzkę z koniem, spódniczkę i koszule.

-Najlepszego siora. -mowie.

-najlepszego bracie. -odpowiada.

-Najlepszego dla was. -mówi Mary przytulajac nas.

-Dzisiaj przyjdzie moja niespodzianka.-mowie szczęśliwy.

-Kto??-pyta się Lil.

-Pewnie jego dziewczyna.-mówi Mary.

-Nieee, kobieta, ale nie moja dziewczyna. -mowie śmiejąc się.

-Ciekawe, nie mam pojęcia kto to może być. Gotowi moi jubilaci? -pyta się Mar.

-No pewnie! -wola Lil,  ja kiwam głową.

-Jest pierwszy gość. -mowie spoglądając przez okno. Wchodzę do salonu, a tam wszystko jak z bajki. Perfekcyjnie Mary.. otwieram drzwi, Samantha.

-Hej Tony...-mówi zawstydzona. -Wszystkiego najlepszego.-wręcza mi prezent. Biegnie Lil.

-Sam!!-piszczy i rzuca jej się w ramiona.

-Najlepszego! -mówi i wręcza jej prezent.

-Dziękujemy.-mowie.-Lil daj, później otworzysz.-mowie, ona daje mi z ponurą mina prezent i kładę go na stolik. Włączam dziewczyna dance star party i niech zaczną tańczyć, ktoś dzwoni do drzwi.

-Lil otworzysz? -pytam się podlaczajac kable. Ona kiwa głową i biegnie szczęśliwa do przedpokoju, żeby otworzyć drzwi. Słyszę tez Mary. Po chwili słyszę pisk Mary i trzask szkła, nie słyszę Lil. Wstaje przerażony i idę w stronę przedpokoju. W progu stoi mama.... pomaga sprzątać stluczona miskę.

-Tony...To jest ten gość? -szepcze Lil.

-Tak słonko. -mówi mama. Uśmiecha się do niej.

-Ale ty nie żyjesz... to nie możliwe.... -piszczy.

-Mary poradzisz sobie? -pyta się. Ona kiwa przerażona głową. Pomagam jej.

Ana

-Przeszłam chyba znowu śmierć kliniczna. Chyba ktoś nie chciał, żebym umarła. Miałam kłopoty przez większość czasu, ale uporalam się z nimi. Przepraszam skarbie.-mowie patrząc się na nią. Jest mniejsza kopią mnie. -Wszystk....-przerywa mi rzucając mi się w objęcia. Płacze, okropnie płacze. -Wszystkiego najlepszego kochanie.-szepcze przytulajac ja mocno.
-Tata mi nie uwierzy. -szlocha. Wreczam jej ogromną paczkę.
-Właśnie skarbie... Tata nie może wiedzieć....-szepcze.
-Dlaczego? -szlocha odkładajac paczkę.
-Ponieważ tak będzie lepiej.-mowie uśmiechając się do niej.-Powiem mu spokojnie, spotkam się z nim, ale nie teraz kochanie.-mówię.
-Dzień dobry.-mówi jakaś szczupła dziewczynka.
-Hej.-odpowiadam.
-Sam, to moja mama. Mamo to Samantha, moja najlepsza przyjaciółka. -mówi wesoło. Moja rybka. Wchodzi Tony, za nim Mary.
-Tony, wszystkiego najlepszego mój duży mężczyźno. -mowie śmiejąc się do siebie. Wreczam mu również duża paczkę. -Zbierałam to przez 11 lat, jest 11 prezentów. I kilka drobiazgów. -mowie.
-Dziękuję. -mówi przytulajac mnie.
-To co bawimy się? -śmieje się. Oni kiwaja głowami. -Widzę dance star party, wymiatam. Kto chce się zmierzyć? -mowie biorąc kontroler.
-Ja!-mówi Lil, bierze kontroler i staje obok mnie. Tańczymy przy "Force". Wymiata dziewczyna, widać, że moja mała podróbka. W między czasie już przyszło większość gości. Gdy piosenka się skończyła Lil zaczęła tańczyć z jakimś chłopakiem. Usiadłam do Mary.
-Jak?-pyta zdziwiona.
-Tez jestem tego ciekawa... jestem jak kot i mam 9 żyć. -śmieje się do siebie.
-Nawet nie wiesz jak się ciedze, że jesteś tu z nami. Wracasz? -pyta się.
-Niestety...Nie...-szepcze. -Nie mogę, ale spokojnie tylko na razie. -upewniam ja.
-Pan Grey ma nic nie wiedzieć?-pyta się.
-Nie może. -mowie.
-W takim razie kogo spalila pani Grey? -pyta sie.
-Nie spalila nikogo, dała pustą zaklejona urne. Tam nikt nie leży. -mowie.
-Pan Grey, gdy już się dowie... nie wyobrażam sobie tego. -szepcze.
-Dlatego, nie może się dowiedzieć. Musi to usłyszeć ode mnie.-mowie. Ktoś wszedł do domu! Cholera jasna! Po chwili słyszę Grace.
-A gdzie są moi.... o Cholera jasna.-mówi widząc mnie. Carrick zaczął się dlawic. Hardinowi upadły prezenty.
-Ana?!-piszczy.
-Witaj Hardin, witaj tato, mamo.-kiwam głowami.
-Anna czyli to ten czas tak?-pyta się Grace.
-Tak...-szepcze. -Bawcie się. -mowie i zabieram ich do kuchni.
-Co na to Christian?-pyta się Carrick.
-Nic nie wie i nie może się dowiedzieć. Proszę nie mówcie mu nic, musze sama to załatwić. -mowie.
-Dobrze, nie psujmy urodzin twoim dzieciom. -mówi Carrick i wchodzimy do salonu. Oni bawią się na całego.

-Hahaha! Lil dasz rade! -wołam gdy próbuje ukrócić ciasto. Widać, że talent do gotowania odziedziczyła w genach po mojej matce. Tony pomaga jej trochę i w końcu jej się udaje, każdy bije brawo, a ja robie im zdjęcie. Na pamiątkę. Lil przynosi mi ciasto.
-Dziękuję księżniczko. -śmieje się. Próbuje kawałek. Pyszny! -Wiesz co masz upiec, żeby zadowolić każde kubki smakowe.-mowie do Mary.
-Dziękuję....-szepcze zawstydzona, Tony podchodzi i daje jej ciasto.
-Chce ci podziękować, że pomagałas Christianowi z dziećmi i ze nie poddałas się gdy Jennifer się tu rządziła. Obiecuje, że to ostatni jej raz w tym domu.-uśmiecham się do niej.
-Robiłam to dla ciebie, Christiana i dzieci. Nie mogłam ich zostawić. -mówi wzruszona.
-Wiem Mary. Jestem ci bardzo wdzięczna za to.-mowie uśmiechnięta. Lil i Tony są mega szczęśliwi. Żeby zawsze tacy byli...
-Mamo zostaniesz na noc? -pyta się Lil.
-Tata może wrócić...-szepcze.
-Niee, wraca jutro popołudniu. -mówi Hardin.
-No dobrze, ale z samego rana będę musiała wrócić do siebie. -mowie.-Obiecuje, że jeszcze się spotkamy w takim gronie.-mowie.
-Ja myślę. -grozi mi chudym palcem.
-Co kruszynko robisz? -pytam się.
-Jestem najlepsza zawodniczka w twoim klubie. -mowi dumnie.
-moja biegaczka. -mowie i daje jej buziaka w czoło.
-A wiesz jak nas męczyla o bieganie? Christian ciągle z nią biegał. -mówi Grace. Śmieje się.
-Wyobrażam sobie. -dalej się śmieje.
-Mamo, a pobiegasz ze mną kiedyś? -pyta się.
-Codziennie skarbie. -mowie. Mary poszła do kuchni, poszłam za nią.
-Pomogę ci.-mowie do niej.
-Nie musisz..-szepcze.
-Musze, zawsze daje ci za dużo pracy. W tym się nie zmienił. -gdy wypowiadam to zdanie, ktoś wszedł do domu.

Chcę żebyś wróciła...#2✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz