Rozdział 9

973 38 2
                                    

Ana

-DLACZEGO JEJ NIE PILNOWALIŚCIE! -wrzeszcze trzymając ja na rękach. Christian wpada z Tonym przez frontowe drzwi. Płacze. Christian ja zabiera i biegnie ze mną do auta, za nami biegnie Tony. Dlaczego? Dlaczego ona?! Gdy Christian mi ją podaje na ręce w samochodzie, obok mnie usiadł Tony.
-Robiła to wcześniej! Christian! Dlaczego nie patrzyłeś! -piszcze zrozpaczona. Patrzę się na jej stare blizny, niedawne strupy i nowe cięcia. Zaciskam jej szczupła rękę, żeby krew bardziej nie leciała.
-Naprawdę nie wiedziałem, była taka szczęśliwa... Nie okazywała...
-A CZY JA CHODZIŁAM SMUTNA 24/H?! SZYBCIEJ! -krzyczę. Tony milczy i trzyma siostrę za rękę.
Nie w takich okolicznościach to miało się wszytko odbyć. Nie podejrzewała bym mojej małej o cięcie... Ma to po mnie, to przeze mnie. To przeze mnie, że mnie nie było.
-Ana! Nie, to nie twoja wina! -warczy Christian patrząc się na mnie w lusterku. Zna mnie na wylot... Mimo że tak dawno mnie nie widział. Przyśpiesza, jej puls słabnie.
-Christian, ona umiera!-szlocham. Gdy hamuje pod szpitalem szybko wbiegam do niego z córką na rękach.
-POMOCY! -krzyczę zrozpaczona. Pielęgniarki biorą ja na łóżko i wiozą do sali segregacji. Idę za nimi, lekarz nie chce mnie wpuścić.
-Jestem jej matka! Jestem Anna Grey! Proszę natychmiast mnie wpuścić! -wrzeszcze, on widząc za mną Christiana wpuszcza nas.
Mój mąż trzyma mnie i Tonego w objęciach. To nie może być prawda.
-Gdybym się nie pokazała, ona by się nie ciela. -szlocham.
-To nie twoja wina mamo... ja jako brat powinienem patrzeć co się z nią dzieje...-mówi Tony.
-Ja tu jestem winny, to przez Jennifer. Ona ja zniszczyła. -szepcze Christian. Wtulam się w nich. Na korytarzu słyszę Grace i swoich rodziców. Rodzice... Gdy wchodzą do sali przechodzą szok, nie wiem na co bardziej się zdziwili, na to ze ozylam czy moja córka idzie w moje ślady.
-Później mi wszystko młoda damo wyjaśnisz. -warczy matka i mocno mnie przytulili.
-Jesteście razem? -szlocham.
-Po twojej śmierci zbliżylismy się do siebie.-mówi tata.
-Kocham was.-szlocham i mocno was przytulam.
-Wszystko wraca do normy.-mówi pielęgniarka. Patrzę się na moja Lil..
-Dlaczego śpi? -pytam się.
-Jest w śpiączce, ze względu na bezpieczeństwo, ale jutro powinna się wzbudzić. -mówi. Biorę krzesło i biorę jej rękę.
-Kochanie przynieść ci coś do jedzenia? -pyta się Christian masując mi plecy.
-Dużo kawy.-mowie. -Zostaje tu cała noc.-dodaje. On z opuszczona głową wychodzi, Tony daje mi swoją bluzę, bo zauważył, że jest mi zimno.
-Dziękuję. -szepcze do niego. On mnie przytula.
-Mamo, wszystko będzie dobrze.-szepcze.
-Musi być Tony, nie mogę jej stracić. -szepcze. Slyszę jakaś kłótnie na korytarzu. O nie.... wstaje zła i wychodzę z sali. Ona bije się z lekarzem.
-Ta pani chce..
-Ma zakaz zbliżania się do mojej córki.-warcze. -Jak śmiesz tu przychodzić! To wszystko przez ciebie gruba kurwo! -wrzeszcze popychajac ja do wyjścia.
-Proszę się uspokoić to jest szpital.-mówi lekarz.
-W dupie to mam! To wypieprzcie ją! Natychmiast! -krzyczę. Tony trzyma mnie. Ochrona wyprowadza ja. Ja wracam na swoje miejsce przy mojej córeczce.
-Ana..zmieniłaś się. -szepcze mama.
-Życie mnie zmieniło. -mowie i biorę rękę Lil.
Wraca Christian.
-Dużo mnie ominęło. -stwierdził.
-Trochę. -śmieje się nerwowo i biorę kawę. -Dzięki. -mowie i upijam łyk. Dał nam po kawie i rogaliku, Tony dostał herbatę.
-Skarbie musisz spać...-mówi tata.
-Dam radę, jestem jej to winna. Nie było mnie przy nich 11 lat. -warcze.
-Przyjedziemy rano. -mówią i całują mnie w polik, później Lil. Grace została.
-Wezmę nocna zmianę. W razie problemów wolajcie. -mówi i idzie do sal. Tony usiadł w kącie, a Christian siedzi przy mnie.
-Naprawdę jestem okropnym ojcem.-szepcze do mnie gdy Tony przysypia.
-Nie jesteś, trzeba iść z nią do psychiatry. Mogą to być objawy psychotyczne. Może mieć to po mnie. -szepcze szybko.
-Kochanie, gdzie byłaś przez tyle lat? -pyta się po chwili.
-Ja? Australia, Europa, Japonia. -szepcze.-W każdym miejscu byłam krótko. -dodaje.
-Dlaczego nie przyszłas wcześniej? -pyta się
-Gdyby nie to, że przyszedłeś nie zobaczył byś mnie dzisiaj. -szepcze.
-A ujawniła byś się w ogóle? -pytam się.
-Tak, ale na pewno nie tak i teraz.-mowie poprawiając jej kołdrę.
-Tyle lat straciliśmy. -mówi.
-Tak...-szepcze. Położyłam się na jego kolanach i patrzyłam się na nasz córeczkę. Na naszą krwawice. Głaszcze mnie po włosach i zasypiam....

-Mamo...-ktoś mnie dotyka. Delikatnie budzi mnie Tony. Otwieram oczy, Lil próbuje się wzbudzić. Łapie ja za rękę.
-Lil skarbie. -mowie. -Obudź się. -szepcze. Ona delikatnie otwiera oczy i od razu je zamyka od światła.
-Gdzie ja jestem? -szepcze.
-W szpitalu, próbowałaś wczoraj się zabić. -szlocham.
-Mamo, przepraszam...-szepcze.
-Nie rób tego nigdy więcej skarbie. Masz nas, możesz z nami o wszystkim porozmawiać. -szlocham.-Chcesz wody? -pytam się.
-Poproszę. -szepcze, Tony podaje jej kubek. Odkłada go i patrzy się na mnie. Chce mi coś powiedzieć, ja zachowuje się podobnie. -Co mi po tym, że mam was, jak nie będziecie razem.-szepcze.

Grey

Stanąłem w drzwiach i patrze jak Lil się obudziła, Ana trzyma ja za rękę.
-...I tak nie będziecie razem.-szepcze Lil. Ana kręci się na krześle, nie wie co powiedzieć....Czyli chce uciec, znowu. Waha się.
-Z tata przechodzimy trudny okres, ale zawsze możesz na nas polegać. -odpowiada po chwili Ana. Wchodzę do pomieszczenia.
-Tata. -mówi uśmiechnięta Lil. -Przepraszam...-opuszcza wzrok.
-Nic się nie stało kochanie. Proszę, nie rób tego nigdy więcej. Nigdy...-mowie patrząc się na bandaż na jej nadgarstku.
-Obudziła się! -wchodzi szczęśliwa mama. -Co cie podkusilo! To nieodpowiedzialne! -karci wnuczke.
-Przepraszam babciu...-szepcze.
-A rodzice cie ochrzanili? -mówi patrząc się na nasze zakłopotane miny.
-Oj srogo babciu.-mówi, nasza krew.
-A już myślałam, że nie.-patrzy się nas uważnie. -W każdym razie będziemy mogli cie wypuścić przed południem. Jeszcze kilka podstawowych badań i będziesz wolna. -mówi patrząc się na nią.
-Dobrze, babciu mogę coś zjeść? -pyta się z oczkami niemowlaka. Ana zaczyna chichotac. Cała Ana...
-Oczywiście skarbie.-odpowiada za mamę, Ana.
-Ana?-mowie po chwili, ona odwraca się do mnie. Czeka, aż coś powiem..-Możemy porozmawiać? -pytam się.
-Pewnie, słucham. -mówi.
-Na osobnosci. -mowie. Ona wstaje z krzesła, przeprasza ich i wychodzi za mną.

Chcę żebyś wróciła...#2✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz