-2-

103 11 0
                                    

Dziś zostałam obudzona (wręcz brutalnie wyrwana ze snu) przez mojego brata wczesnym rankiem (o 11.20) który miał mi przekazać jedną, jedyną, maleńką, nie ważną informacje. Po co on mnie budził tak wcześnie!
-Lilith masz wynieść śmieci.
-Co!? Dlaczego ja?! To twój obowiązek!- dopóki tu mieszka niech chociaż zrobi coś pożytecznego.
-Jade na giełdę a potem po mamę do pracy więc nie marudź i to zrób.
Yhh czemu zawsze musze wszystko za niego robić! A bo matura a bo jade tam a teraz tam no cholera niech go.. yhh..!
Jak widać na załączonym obrazku nie jestem rannym ptaszkiem i nigdy nim nie byłam. Skoro już nie śpię to przynajmniej wyprowadze psa i wyniosę te głupie śmieci.
- Jest już 13 a ja dalej nic nie zjadłam kiszki mi marsza grają- pomyślałam, a przynajmniej tak myślałam.
- Eh no co za świat- powiedział znajomy mi damski głos.
- Laura! Hej!
- No hej- Laura uśmiechnęła się delikatnie, jest naprawde piękną dziewczyną, brunetka z niebieskimi oczami ah szkoda że ja taka nie jestem!Nadstawiłam policzek by dała mi buziaka.
-Ostatnio spotkałam się z paroma osobami z naszej klasy i pomyśleliśmy, że fajnie by było gdybyśmy zrobili spotkanie klasowe. Może w pizzeri?- powiedziała
- Jasne czemu nie- uśmiechnęłam się szeroko. Strasznie lubię kontakt z ludźmi a już w szczególności odpowiada mi towarzystwo mojej klasy.
-To świetnie! Napisze ci jeszcze kiedy.
-Okey to do zobaczenia!
-Paa!
Laura to moja najlepsza przyjaciółka, co ja bym bez niej zrobiła. No cóż co by nie było czas wracać do domu.
Chwile potem siedziałam już wygodnie na kanapie gdy nagle zawołał mnie mój tata:
-Lil pozwól tu na chwile!
Świetnie tego mi jeszcze brakowało.. Co ja znowu zrobiłam? Przecież wyniosłam te śmieci.
-Tak?- powiedziałam podejrzliwym głosem.
-Masz tu 5 zł i idź kup mąkę do sklepu.
Uff co za ulga już myślałam że za coś oberwę.
- Okey.
- Ale tak na jednej nodze bo jej potrzebuje!- krzyknął gdy zamykałam już drzwi.
Świeciło dziś słońce. Pełno ludzi biegało od sklepu do sklepu. Nie przepadam za słońcem. Może dlatego że nie potrafię nigdy się opalić i po wakacjach wszyscy mi mówią, że wyglądam jakbym wyszła z grobu. No nic tak chyba już musi być. Jednak tego dnia słońce dało mi trochę energii. Przecież ileż może padać no ludzie! Przez to że miałam słuchawki na uszach ciężko było dosłyszeć jakikolwiek szmer liści lub chociaż szczekanie psów. Nie czarujmy się w zimę nawet nie ma co wysłuchiwać śpiewu ptaków bo się go nie usłyszy. Jedynie co to skrzeczenie wron. Szłam powoli ciesząc się dniem wolnym od szkoły bądź co bądź tym nieszczęsnym słońcem też. Nie specjalnie mi się spieszyło pomomo iż mój tata przed wyjściem mnie poganiał. Ściągnęłam słuchawki by wsłuchiwać się w ciszę panującą dookoła (nie liczmy już smętnego śpiewu tych czarnych ptaszysk). Powietrze było dosyć chłodne. Oddychając czułam głębokie orzeźwienie. Tego mi trzeba było. Chwili spokoju, ciszy. Moje kroki były prawie niesłyszalne.
Wtedy usłyszałam pisk opon.. Koszmarny pisk opon..
Serce waliło mi tak szybko jakby chciało wyskoczyć mi z klatki piersiowej. Całe ciało oblał gorący dreszcz. Poczułam jak gdyby z nóg odpływała mi krew.
Wszystko się urwało..
Teraz nie było już nic..
Pustka.. Cisza..

She is a WolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz