-18-

21 2 3
                                    

Stałam na środku pola, nie czułam już uścisku Matt'a. Rozejrzałam się do okoła. Za mną stał niewielki dworek o białych ścianach i rzeźbionych ozdobnikach przy oknach. Ogrodzony był czarnym płotem wykończonym strzałkami. Chcąc zrobić krok poczułam dziwny ucisk w talii. Spojrzałam na swoje nogi. Byłam ubrana w suknie z gorsetem. Chwyciłam swoje włosy, były pokręcone i spięte w kok. Zmieszana tą całą sytuacją przypomniałam sobie bruneta, ktory mówił, że żyje dłużej niż myślę. Chwyciłam suknię, podniosłam do góry i szybkim tempem ruszyłam w stronę dworku. Otworzyłam drzwi i nawet nie starając się być cicho szłam przed siebie stukając butami z lekkim obcasem. Idąc zauważyłam lutro, głośno nabierając powietrze do płuc powoli podeszłam żeby zobaczyć swoje odbicie. Nie myśląc za wiele stanęłam na przeciwko z zamkniętymi . Wzięłam jeszcze jeden głeboki wdech i otworzyłam oczy.
Wyglądam tak samo... mam tylko dłuższe włosy...
Z zamyślenia wyrwał mnie męski głos, znałam go, ale to nie był Matt. Odwróciłam się i lekko sie przestraszyłam. Przede mną stał starszy człowiek ubrany w dziwny strój.
- Pani, podano do stołu - powiedział spokojnie lekko się kłaniając.
- Tak, jasne.. - mężczyzna przechylił głowę i spojrzał na mnie niezrozumiałym wzrokiem.
Cholera co teraz, jak się mówiło w tych czasach...
- Zaraz przybędę - odpowiadziałam starając się być poważna.
Co ja wyprawiam..
Starszy człowiek przytaknął i odwrócił się na pięcie.
Jak ja teraz znajdę jadalnię, to bedzie wyzwanie.
Wzięłam głęboki wdech i poczułam różne rodzaje mięs oraz warzyw.
To nie było takie trudne.
Kierowana nieludzkim węchem dotarłam bez problemów.
Usiadłam, choć w tej sukni nie było to łatwe, i spokojnie czekałam na posiłek. Nadeszła chwila najbardziej wyczekiwana przeze mnie, czyli podanie potraw, dopiero gdy miałam zacząć jeść zorientowałam się, że nikt nie siedzi ze mną przy stole. Opuściłam dłonie ze sztućcami i rozejrzałam się do okoła. Przy wejściu stał tylko jeden człowiek i wpatrzony był we mnie.
- Albercie - powiedziałam
Zaraz zaraz skąd ja znam jego imię... To robi się coraz dziwniejsze.
- Tak pani? - odpowiedział spokojnie
- Czemu nikt nie siedzi wraz ze mną?
- Twoi rodzice pojechali na targowisko kupić pani nową suknię.
- Rozumiem... - odparłam. - Albercie który mamy rok? - zapytałam nie spuszczając wzroku z mężczyzny. Zmieszany lokaj zamilkł na chwilę.
- 1320 pani - odpowiedział
- Dziękuję Albercie kompletnie wypadło mi z głowy - uśmiechnęłam się do niego pogodnie i kontynuowałam jedzenie. Nagle w głowie usłyszałam krzyk, kierowana instynktem wstałam i wybiegłam przed dom. Za sobą słyszałam tylko ciche krzyki Alberta. Na dworze zobaczyłam Matta ubranego w szlacheckie ubrania.
- Tędy Panienko! - krzyknął i momentalnie zmienił się w wielkiego wilka. Upadłam Na ziemię i próbowałam złapać oddech, zacisnęłam mocno oczy i w jednej chwili usłyszałam śpiew ptaków i szum drzew. Otworzyłam oczy a widok, który zobaczyłam pozwolił mi spokojnie wypuścić powietrze z płuc.

She is a WolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz