Lilian
Obudziłam się wcześnie rano, w swoim małym pokoiku na poddaszu. W końcu piątek, muszę tylko przetrwam ten dzień i będę mieć w końcu przez te dwa dni wolne. Ale i tak nie znosiłam chodzić do tej szkoły, gdzie uczyły się dzieci bogaczy, które uważały się za najlepsze i uwielbiały mnie denerwować oraz poniżać. Ja jednak już nauczyłam się skutecznie ich uciszać, bo wiedziałam czego się boją. Z tego powodu uznają mnie za wariatkę lub za jakąś tam czarownicę.
Szybko ubrałam się w błękitną sukienkę i znoszone trampki, a włosy związałam w kucyk czerwoną wstążką, po czym pośpiesznie zbiegłam ze schodów na dół do kuchni. Postawiłam wodę na herbatę i zaczęłam przygotowywać śniadanie. Mieszkam w małym domu wraz z moją ciocią Sarą, która adoptowała mnie jeszcze gdy byłam niemowlęciem. Moi rodzice zginęli w wypadku. Zawsze żałowałam, że nie posiadam żadnych wspomnień z nimi, a jedyne co mi pozostaje to domyślić się kim byli i czy jestem bardziej podobna do matki czy może ojca. Jedynym źródłem wiedzy jest moja ciocia. A ona zawsze twierdzi, że jestem niczym młodsza kopia mojej matki. Od niepamiętnych lat sama pragnęłam się tego przekonać. Niestety ciocia nie posiadała żadnych zdjęć moich rodziców, dlatego zostają mi tylko jej słowa, jako zapewnienie.
Z zamyślenia wyrwał mnie nagły gwizd czajnika, który zaczął oznajmiać, że woda jest już gotowa. Wyłączyłam gaz i zalałam dwa kubki herbaty. Gdy już przygotowałam kanapki, usłyszałam kroki, zmierzające do kuchni i ujrzałam moją ciotkę w różowym szlafroku. Uśmiechnęła się do mnie ciepło, po czym podała mi małą paczuszkę:
– Wszystkiego najlepszego, kochanie!
– Ciociu, nie musiałaś – podeszłam do niej i ją mocno uściskałam. Musicie mi uwierzyć, ale całkowicie zapominałam o swoich urodzinach. Zbytnio to nie lubiłam ich nigdy świętować, bo to tego dnia miał miejsce tamten wypadek.
– Wiem, ale chciałam uczcić twoje urodziny. Jednak nie co dzień kończy się osiemnaście lat, prawda? – uśmiechnęła się do mnie promiennie i podała mi paczuszkę. W jej oczach zauważyłam, jednak także niepokój. Coś było nie tak. Miałam się już spytać co się stało, ale uprzedziła mnie Sara.
– Otworzysz, czy będziemy tak stać i na siebie patrzeć? – zaśmiała się, ale w jej śmiechu było słychać napięcie, jakby się czegoś bała.
Spojrzałam na prezent. Został zapakowany w czerwono-złoty papier i zawiązany błękitną kokardą. Ostrożnie rozwiązałam wstążkę i rozwinęłam papier. Wtedy moim oczom ukazał się piękny złoty grzebień do włosów z białymi kryształkami w kształcie kwiatu.
– Należał kiedyś do twojej matki, – tłumaczyła ciocia Sara. – Ten kwiat przedstawia jej ulubiony kwiat - lotos. Podobno posiada głębsze znaczenie, jednak nie mam pojęcia. Nie zdążyłam się jej spytać. – posmutniała na samą myśl o moich rodzicach. Znała moją mamę od podstawówki, dlatego też wiem, iż ten temat jest dla niej ciężki, tak jak i dla mnie.
Wzięłam delikatnie grzebień, aby przypadkiem go nie uszkodzić. Opuszkami palców przejechałam po diamencikach które tworzyły wzór kwiatu. Położyłam go na stół i uściskałam jeszcze raz mocno ciocię.
– Dziękuję, jest przepiękny, – po moich policzkach spłynęły pojedyncze łzy. Cieszyłam się, że zachowała go dla mnie, przez cały czas myślałam, że nie posiadam, żadnej pamiątki po moich rodzicach.
– Od teraz, – wsunęła mi grzebień w moje brązowe włosy, – zawsze będą przy tobie. Gdziekolwiek będziesz. – odrzekła, po czym podała mi czerwoną kopertę w błękitne wzory. – Był razem z grzebieniem wsunięty do twojego kocyka, gdy cię znalazłam pod moimi drzwiami. Myślałam na początku, że twoi rodzice cię porzucili, jednak, gdy dowiedział się co im się stało, nie umiałam w to uwierzyć. To było straszne. Byłaś taka malutka i bezbronna, dlatego postanowiłam się tobą zaopiekować. – spojrzała na mnie ze smutkiem i pogłaskała mnie po włosach.
CZYTASZ
Lilian - Legenda Strażniczki Smoków
FanfictionOdkąd Avatar Korra uratowała świat przed zniszczeniem, minął ponad rok. Jednakże nie wiedziała, że Biały Lotos chroni pewną dziewczynę, na którą polują łowcy nagród. Podobno potrafi tkać równocześnie wodę i ogień, i jest tak samo ważna jak Avatar. A...