Rozdział III

62 10 0
                                    

Stałam tak już dobre kilka minut, wciąż nie wydusiłam jeszcze żadnego słowa.Jego wyraz twarzy mówił sam za siebie. Coś się stało, a ja nie wiedziałam co. Wpatrywałam się w jego smutne oczy.Łzy nie przestały płynąć, a on po prostu na to patrzył. Nie reagował. Tak jakbym nic dla niego nie znaczyła. Serce chciało wyskoczyć, a na myśl przychodziło mi tysiące pytań na raz. W końcu to on wykonał pierwszy krok.
-Cześć..Słuchaj, wiem że powinienem wcześniej się spotkać i ci o tym powiedzieć. Przepraszam, że trzymałem Cię w niewiedzy..- a ja nadal nie dowierzałam.. Może zbyt pochopnie zareagował, może tylko mi się wydaje, że coś jest nie tak, a naprawdę on żałuje i teraz to wytłumaczy?
-O co chodzi Austin? Czemu Cię nie było, czemu się nie odzywałeś?- spytałam zachrypniętym głosem, wciąż patrząc mu w oczy..
-Jes, nie potrafię.. Nie chcę Cię ranić. Wiem ile to wszystko Cię kosztuje, przemyślałem sobie to.. Nie jestem odpowiedni dla Ciebie, zasługujesz na kogoś lepszego. 

Nadal nie rozumiałam, to przez rodziców? Przecież to nic, przecież każdy się kłóci.Wiedziałam ,że ciężko to znosił, ale byłam obok. Często znikał, owszem, ale znosiłam to, bo go kochałam i zależało mi na nim. Znaliśmy się dość długo i wiedziałam, że nie chodzi jedynie o to.
-Ale dlaczego? Przecież wszystko w porządku, nie mam za złe, że tak się dzieje..
-Właśnie nic nie jest w porządku, musimy się rozstać.. Tak będzie najlepiej..
-Dla kogo?!- w tym momencie nad niczym już nie panowałam. Moje serce pękło na milion kawałeczków, ból był ogromny, czułam jak ogarnia mnie bezsilność. Mieliśmy przetrwać wszystko. A teraz tak po prostu mnie zostawia, bo nie jest odpowiedni? Nie rozumiałam. Wiele bym dała żeby to okazało się być jedynie snem. Chciałam się obudzić. Przed oczyma stał przystojny brunet, z którym spędzałam najlepsze chwile w życiu.Jego uściski przenosiły mnie do innego świata. Dawał mi wszystko w tym jednym geście. Patrzyłam na niego i nagle wszystkie wspomnienia wróciły.To nie mogła być prawda.
Nie odpowiedział na moje ostatnie pytanie tylko patrzył na mnie. Ale już nie tak samo jak przed chwilą. Teraz widziałam w jego karmelowych tęczówkach nieco zatroskania..Jednak nie wykonał żadnego gestu. Stał nieruchomo, tak jakby sam nie dowierzał w to co się stało..
Koniec. Wszystko się skończyło.
*
Odwróciłam się i wybiegłam z kawiarni. Nie mogłam tak dłużej na niego patrzeć i znosić tej cholernej ciszy.. Biegłam przez miasto, chciałam zakopać się w łóżku i nigdy już z niego nie wyjść. Widziałam pobłażliwe spojrzenia mijanych osób.Nie obchodziło mnie już nic. Łzy zamazywały mi obraz, ale biegłam dalej z nadzieją, że nogi same doprowadzą mnie do domu.
W końcu znalazłam się przed drzwiami . Otworzyłam je i i szybko weszłam zatrzaskując za sobą.Zsunęłam się po ścianie, schowałam twarz w dłoniach w geście załamania.W głowie utkwił mi wyraz jego twarzy.Siedziałam tak jeszcze dłuższą chwilę. W końcu podniosłam się, a kiedy skierowałam głowę, żeby spojrzeć przez okienko, znów ukazał mi się obraz, z którym od teraz codziennie będę musiała walczyć...

Sky is fallingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz