Rozdział XVII

26 4 0
                                    

Wiem, że dziwnie brzmi- ufać nadal komuś, kto tak bardzo cię zranił. Ale mimo to, ja w jakiś sposób ufałam. Te słowa Austin'a spowodowały natłok myśli, analiz, tłumaczeń...Tak było. Analizowałam każde zachowanie Josh'a i chyba popadałam w paranoje. W każdym wyjściu , spotkaniu widziałam coś złego i niepokojącego.

Austin natomiast pojawiał się i znikał, sama nie wiedziałam gdzie mieszka, co robi. Pokazywał się w najmniej odpowiednich momentach, zawsze gdy chciał mi coś przekazać. Teraz- tak jak i ostatnim razem- nie widziałam go od długiego czasu. I tak, mimo to w głębi ducha myślałam, że pokaże się i znów go zobaczę. Dziwne? Owszem. Bardzo.. Serce mówiło mi, że jest stęsknione za nim. Przecież to idiotyzm. Mój umysł wciąż walczył z uczuciami. Naprzemiennie racjonalizm brał górę nad mową serca. Sama już nic nie wiedziałam. Byłam skołowana.

***

Dzisiaj postanowiłam zrobić coś innego, wyjść z domu i pójść do posiadłości na przeciwko. Być może uda mi się złapać bruneta i pobyć z nim.

Sierpniowe powietrze było dotkliwie gorące i dlatego często siedziałam w domu, gdzie jest chłodniej i przyjemniej. Josh często do mnie przychodził. Jednak moje myśli wciąż powracały do przeszłości, bolesnej ale kryjącej to co dawało mi szczęście.

Musiałam wyrwać się z natłoku myśli i wyjść gdziekolwiek. Zrobić coś, co mnie uszczęśliwia juz teraz i przystać myśleć nad czymś co nigdy już się nie wydarzy, zacząć cieszyć się tym co mam.

Wychodząc nałożyłam na nos jeszcze czarne raybany i posiągnęłam za metalowy uchwyt. Oczom ukazał się pokaźny dom, a przed nim..radiowóz policyjny. Czyżby coś się stało? Przejęłam się bardzo i od razu podbiegłam nie zważając na nic. Znalazłam się po drugiej stronie stojąc osłupiale. Drzwi frontowe były otwarte więc weszłam pospiesznym krokiem, natrafiając od razu dwóch oficerów. Na mój widok oboje stanęli twarzą w moją stronę. Odsuwając się ukazali mi tym samym mojego chłopaka. Stał z rękoma założonymi za plecy. Byłam zdezorientowana.

Josh nie odezwał się słowem. Policjanci wyprowadzili go skutego kajdankami, a ja oszołomiona bałam się wykonać jakikolwiek krok. Po chwili cała ich trójka zniknęła w odjeżdzającym radiowozie policyjnym. A ja? Pozostawiona sama sobie wciąż wpatrywałam się w opustoszałą przestrzeń.

Sky is fallingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz