Wlepiał we mnie swój wzrok już przez dłuższą chwilę. Wyciągnęłam swój nadgarstek z uścisku Josh'a. Jego oczy mnie onieśmielały. Od razu wpadłam w pewnego rodzaju uzależnienie. Nie mogłam się oderwać od jego jasno zielonych tęczówek.
-Jasmine, przepraszam, że cię zaskoczyłem. Bardzo się cieszę, że mam tu kogoś kogo choć trochę znam.-jego słowa szybko wybudziły mnie z "transu". Uśmiechnął się do mnie szeroko, a ja mimowolnie odwzajemniłam gest.
-Nic się nie stało.- czyżbym zaczęła ulegać jego urokowi? Nie mogłam do tego dopuścić. Rozchyliłam lekko usta i próbowałam skupić się na tym co mówi, ledwo dawałam radę...-Jes, może chciałabyś pójść ze mną do kina?- powiedział to dość niepewnie, tak jakby się bał, że odmówię.. Ale cholera, ja nie mogę. Musiałam odmówić, obiecałam to sobie. Obiecałam, że będę trzymać się od niego z daleka. Tak bardzo mi się podoba..Co on ze mną robi? Nie mogłam mu ulec. Musiałam się powstrzymać i dotrzymać danej sobie obietnicy.
-Przepraszam, ale nie mogę.. Yy..Mam kogoś.- po chwili dopiero zorientowałam się co tak naprawdę powiedziałam. Głupia idiotka. Na jego twarzy od razu zagościło rozczarowanie, mogłam wymyślić coś innego.
Skłamałam w najgorszy możliwy sposób, mogłam powiedzieć, że idę gdzieś z mamą, cokolwiek... Nawet ta poprawka z matmy była dobrą wymówką. Ale nie, bo Jasmine rzuciło się na mózg i zaczęła gadać jakieś głupoty. Miałam wyrzuty sumienia.. Niby to był mój plan- odciąć się od niego. Ale co ja poradzę? Jego urok osobisty sprawiał, że moja nienawiść odchodziła w zapomnienie. Gdy stał obok, moje serce biło coraz szybciej, nie panowałam nad tym co się ze mną działo.
Wydawało mi się, że to uczucie nigdy nie zagości, że to co miało miejsce a Austin'em to było coś, co nigdy się nie powtórzy. A teraz? Pojawia się jakiś chłopak, który jak na złość wprowadza się do dawnego miejsca zamieszkania mojego byłego, o wszystkim mi przypomina i "prześladuje" mnie w szkole, w sklepie, nie daje mi spokoju, ale jednocześnie sprawia, że patrząc w jego oczy widzę swoje szczęście.. Pogubiłam się.
*
Stał przygnębiony, a ja nie wiedziałam co mam zrobić. Nie miałam wyjścia, musiałam znów założyć maskę, udawać, że nic mnie nie obchodzi. Przecież mój "chłopak" byłby zły. W co ja się wpakowałam?
Po chwili jego twarz w końcu pojaśniała i znów spojrzał na mnie swoim uwodzicielskim wzrokiem.
-Rozumiem..Dziwne, żeby taka piękna dziewczyna była sama..-powiedział to spokojnym tonem. Nachylił się lekko i przybliżył swoje usta do mojego ucha.- Zazdroszczę mu Ciebie.- wyszeptał cicho, a przez moje ciało przeszła fala dreszczy. Jego oddech wciąż otulał moją szyję. Mówiąc to, jego dłonie spoczęły na mojej talii.- Na razie, Jes.- to były jego ostatnie słowa. Sama jednak nie zdążyłam mu odpowiedzieć. Zaczął oddalać się szybkim tempem w stronę sali gimnastycznej. Serce uspokoiło się nieco, a ja bezsilnie opadłam na stojącą pod ścianą, ławkę. Siedziałam tak i analizowałam wszystko... To nie mogło dziać się naprawdę!
Musiałam wrócić do domu, nie skupiłabym się na niczym. Poszłam do dyrektorki, powiedziałam, że źle się czuję i ta wypuściła mnie do domu.
***
Ojciec wciąż spał, więc ukradkiem udałam się do swojego pokoju. Przebrałam się w dresy i koszulkę po czym rzuciłam się na swoje ukochane łóżeczko. Nie wypełniłam nawet porannej prośby mamy, nie miałam na nic ochoty. Ledwo co się położyłam, a zaraz zabrzmiał dzwonek do drzwi. Udałam, że mnie nie ma i dalej leżałam. Jednak dźwięk nie ucichł, wręcz przeciwnie- stał się bardziej natarczywy.. Ten ktoś zaraz wyważy mi drzwi. Nakryłam głowę poduszką z nadzieją, że zaraz sobie pójdzie i nie będę musiała wstawać. Nagle usłyszałam, jak tata wstaje. Będzie zły. Nie miałam wyboru i szybko zbiegłam po schodach. Złapałam za metalowy uchwyt i pociągnęłam.Znowu on.
Rozdział jednak wcześniej, następny dodam niebawem :)
CZYTASZ
Sky is falling
RomanceŻycie to pasmo wyżeczeń i trudnych wyborów. Czasami jednak ono samo pisze scenariusz...