Rozdział XV

22 5 2
                                    

Byłam między młotem a kowadłem. Cholera. Co teraz? Nie wiem czemu wrócił, jaki jest tego cel. I mimo, że nie widziałam go bardzo długo i zdążyłam o nim zapomnieć.. Właściwe to ja miałam go gdzieś przez ten cały czas gdzieś w głębi myśli. Udało mi się jedynie nauczyć bez niego funkcjonować. Trudno jest przecież pogodzić się ze stratą kogoś, kto był dla nie ciebie wszystkim, był tym czego trzeba by żyć. Nie da się żyć nie oddychając, bez tlenu tak niezbędnego do tej czynności. Jednak mnie się udało i opanowałam tę umiejętność niepotrzebując jego obecności. Jedna chwila uświadomiła mi, że jest dla mnie nadal ważny.

Nienawidziłam go za to co zrobił, szczerze miałam ochotę go rozszarpać, gdy tylko go zobaczyłam.. Jednak pojawiło się w mojej głowie małe światełko, które nakazało mi pomóc mu i być może sobie. Właśnie.. Czy ja w ogóle powinnam to zaczynać od początku? Znów wpuszczać go do swojego życia? Myślałam o tym, tak. Ale dziś minął już kolejny dzień, gdy Austin nie pojawił się, nie widziałam go od dnia kiedy zjawił się w progu moich drzwi. Po tamtej sytuacji wyszedł żegnając się ze mną krótkim "Na razie" dodając jeszcze słodkie "kochanie", jakby było tak jak kiedyś.

Ale to tylko iluzja. Wszystko się zmieniło. Mam Josh'a. Kocham go i nie chcę tego zmieniać dla kogoś kto tak bardzo mnie zranił. Tak bardzo, że nie dawałam sobie z niczym rady, wpadłam w depresję i jedyne czego chciałam to zasnąć i nigdy się nie obudzić.

Jak się domyślacie- nie wspomniałam o owym spotkaniu, smsie i o tym wszystkim...nie powiedziałam o tym Josh'owi. Wiem, że to nie fair. Ale nie chciałam by poczuł, że coś miałoby się zmienić. Bo nigdy tak nie będzie. Nie chcę go stracić. Poza tym, problem sam się rozwiązał. Widocznie ten incydent był jednorazowy. Nigdy więcej go nie zobaczyłam..

***

Właśnie zaczęły się wakacje. Razem z Josh'em mamy wyjechać nad morze na kilka dni. Egzaminy zaliczyłam na wysokim poziomie i złożyłam papiery na uniwersytet humanistyczny. Teraz już mogłam cieszyć się wolnością i spokojem.

*

Spakowałam się. Wyjazd już jutro, Josh ma przyjechać po mnie z samego rana. Mama zrobiła nam kilka kanapek, które potem zapakowałam do torby podręcznej.

Po uprzednio wziętej kąpieli, położyłam się spać. Nie mogłam doczekać się wspólnego wypoczynku z szatynem. Potrzebowałam odpocząć od książek i całego zamieszania związanego z ukończeniem szkoły.

***

Siedziałam już na miejscu pasażera, kiedy telefon zaczął wariować. Przychodziły mi wiadomości, jedna za drugą. Josh widział, że coś jest nie tak, więc wylączyłam komórkę i włożyłam ją głęboko w kieszeń. Chłopak odpalił silnik, kiedy spostrzegłam czarnego jaguara jadącego w naszą stronę. Zatrzymał się dopiero na naszym podjeździe, a z niego po chwili wysiadł właśnie Austin. I wszystko stało się jasne.

Z lekkim niedowierzeniem spojrzałam na Josh'a. Widziałam, że jest wściekły. Nie zdążyłam zareagować kiedy to  był już przed maską samochodu. Kierował się bardzo szybkim krokiem. Bałam się, że coś mu zrobi. Sytuacja działa się bardzo szybko. Ale postanowiłam wysiąść i opanować ją. Rozumiałam mojego chłopaka. Zawsze tak zaciekle o mnie walczył. Nigdy nie pozwolił mnie skrzywdzić nikomu, jednak nie miał wpływu na to co działo się zanim go poznałam, dlatego jego złość naprawdę przekraczała granice. Czasami go nie poznawałam, ale mimo to imponował mi tym.

Krzyki rozbrzmiewały na całą okolicę. Była 6.00, sąsiedzi jeszcze spali, choć mogłam przyznać, że ton słów wypowiadanych przez Josha naprzemiennie z Austin'em mogły postwić ich na nogi. Zanim się obejrzałam, jego pięść napotkała twarz Josh'a, która po chwili zalała się czerwoną cieczą. Cios jeden za drugim kierowany był w stronę mojego chłopaka. Nie wiedziałam co robić, rodzice byli już w pracy. Byłam sama z dwoma nieokiełznanymi mężczyznami. Próbowałam coś zaradzić, odciągałam ich od nich samych, ale bez efektów. W pewnej chwili poczułam mocne uderzenie w skroń. Upadłam na ziemię, a przed oczyma ukazała mi się ciemność.

Sky is fallingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz