Rozdział XI

29 6 0
                                    

To mama. Patrzyła na nas z niedowierzaniem, jakby lekko zszokowana. Josh leżał obok obejmując mnie przy tym w talii. Dziwnie to musiało wyglądać... Przecież niedawno jeszcze nie chciałam go znać. Co ja mówię? Tak było jeszcze tego samego dnia, kiedy ona właśnie patrzyła na nas leżących razem w moim łóżku. Oszalałam.

Przywitała się z nami z zawahaniem i po chwili zniknęła za zamykającymi się drzwiami. Oboje z Josh'em zaśmialiśmy się głośno z zaistniałej sytuacji.

***
Po jakichś kilku tygodniach spotykania się z moim "oprawcą" znów ujrzałam światełko w tunelu. Zapomniałam o tym co przykre i bolesne i na nowo odnalazłam siebie. Wiele czasu spędzaliśmy razem. Kino, spacery, wyjścia na kawę.. Oczywiście widywałam się z nim codziennie na szkolnych korytarzach, widniał nawet gdy spojrzałam przed siebie w klasie podczas lekcji.
W końcu mogłam powiedzieć, że moje życie wygląda jak  życie każdej przeciętnej nastolatki. Szkoła, chłopak, wybór studiów. Bardzo mi tego brakowało.

***
Jak każdego dnia rano- wstałam i po uszykowaniu się oraz zebraniu ze sobą niezbędnych rzeczy, udałam się do wyjścia. Nałożyłam buty i wyszłam.

Na głównym holu czekał już na mnie Josh. Dziś mieliśmy lekcje, których szczerze nienawidziłam i nie miałam najmniejszej ochoty marnować czasu na choćby jedną z nich. Kiedy go zobaczyłam, od razu podbiegłam w jego stronę i rzuciłam się obejmując jego szyję. Choć nie widzieliśmy się dobę, ja już zdążyłam się stęsknić. Dziwne? Cieszę się, że jest ktoś dzięki komu się uśmiecham.. Tak po prostu.

Powitałam go ciepłym całusem w usta. Nie pozwolił mi się jednak oderwać i pogłębił pocałunek. 

-Hej słońce.- na te dwa słowa zareagowałam szerokim uśmiechem.


 Czułam jak w oczach gromadzą mi się łzy. Żadna jednak się stamtąd nie wydostała. Często zdarzało mi się uronić kroplę słonej cieczy przy Josh'u. Tym razem i od kilku dobrych tygodni były to łzy szczęścia. Zadłużyłam się w nim, był zawsze gdy go potrzebowałam. Opowiedziałam mu o sobie wszystko.. Nawet to wszystko związane z Austin'em. Rozumie jak nikt i mimo mojej samotności wśród rówieśników, on mi wystarcza. Daje mi wszystko. I pomimo tak krótkiego okresu znajomości z Josh'em ufam mu bezgranicznie. Może to głupie, ale czuję, że mogę. 

- Dzień dobry.- odpowiedziałam lekko zachrypniętym głosem.


Przytulił mnie mocno, a w jego dłoni miotały się kosmyki moich jasno ubarwionych włosów. 

Staliśmy tak dłuższą chwilę, kiedy nagle zabrzmiał dzwonek na lekcje. Oderwaliśmy się od siebie, wymieniliśmy się jeszcze ostatnim spojrzeniem w oczy i skierowaliśmy się razem w stronę klasy matematycznej. Tak, to zdecydowanie najgorszy przedmiot. Całe 45 minut męczarni i wysłuchiwania durnot na temat trapezów i pierwiastków. Nienawidzę tego szczerze.

Byliśmy już w klasie. Lekcja dobiegała końca. Josh jak zwykle siedział przede mną. Nie rozmawialiśmy ze sobą przez ten czas, mogłam jedynie spoglądać się na jego plecy, które akurat przysłaniały mi pole widzenia. Zostało jakieś 5 minut. Odliczałam sekundy wlepiając swoje oczy w wysoko zawieszony zegar. Mijała jedna za drugą. Patrzyłam tak tępo na ścianę bez przerwy kiedy spostrzegłam, że ekran mojego telefonu podświetlił się jednocześnie wydając lekkie wibracje. Chyba dostałam smsa...     

Sky is fallingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz