Prawie zakrztusiłam się powietrzem. Dosłownie. Numer był jakoś dziwnie znajomy.. Cholera. Moja podświadomość podpowiadała mi, że to może być ON. Wypierałam tę myśl tak bardzo, jak tylko potrafiłam. Mówiłam sobie, że to tylko mi się wydaje. Przecież to niemożliwe. Bo takie jest, prawda? Nie zwariowałam?
Nawet nie przeczytałam tej wiadomości. Od razu ją wykasowałam, żeby nie kusiło mnie przeczytanie, albo- co gorsza- odpisanie na nią temu "nieznajomemu". Ewidentnie się zdenerwowałam. Od razu pojawiły się pewne symptomy. Ręce trzęsły mi się, niczym u człowieka na głodzie narkotykowym.
Serce chciało wyskoczyć mi z piersi. Tysiące myśli zalewało mi umysł. Jedna po drugiej, jedna gorsza od poprzedniej, a z każdą chwilą czułam się bardziej zakłopotona.Z zamyślenia wyrwał mnie dzwięk dzwonka, który symbolizował rozpoczęcie przerwy. Josh po chwili był już odwrócony do mnie przodem, wyglądał jakby chciał odczytać coś z moich oczu. Widział, że coś jest nie tak. Postarałam się jednak nie pokazywać tego i lekko uniosłam kąciki ust. Złapał moją rękę jednocześnie stając przede mną. Ja nawet nieświadoma tego wciąż myślałam o smsie. Nagle pociągnął mnie za dłoń i po chwili patrzyłam już wprost w jego zielone tęczówki.
Mimowolnie na mojej twarzy znów zagościł szeroki uśmiech. I mimo tych kilku miesięcy, zdążyłam go bardzo mocno pokochać. Był dla mnie jedynym sensownym powodem do szczęścia, więc dlatego postanowiłam nic mu nie mówić. Nie chciałam go martwić.
Tym razem to Josh spakował mi moje rzeczy i wyszliśmy na korytarz wciąż trzymając się za dłonie.
-Zabieram Cię do siebie, spędzimy to popołudnie razem. Musisz się rozchmurzyć.- powiedział to z takim entuzjazmem, że od tak napłynęły do mnie same pozytywne myśli. Cieszyłam się na wspólnie zaplanowany dzień.
Była godzina 12.30, lekcje jeszcze się nie skończyły, jednak my postanowiliśmy się zerwać. Nie miałam ochoty przez kolejne trzy godziny analizowania każdego centymetra każdej ściany, chociaż dla urozmaicenia zajęcia miały odbyć się w dwóch różnych salach. Wyszliśmy.
***
Byliśmy już na zakręcie uliczki, przy której znajdował się dom Josh'a, jak i mój. Całą drogę rozmawialiśmy o tym co zjemy, jaki film obejrzymy. Marzyłam, żeby zakopać się pod mięciutkim kocem i wtulić się w ciepłe ciało mojego chłopaka.
Josh otworzył drzwi, po czym oboje zdjeliśmy buty i udaliśmy się do kuchni. Nastawił wodę na herbatę, włożył do dwóch kubków paczuszki z sypkimi wiórkami herbaty i usiadł na przeciwko mnie. Wlepiał się we mnie tak dłuższą chwilę, kiedy gwizdek zasygnalizował gotowanie się wody. Nalał wrzącej cieczy do obu kubków i podał mi jeden z nich.
-Dziękuję.- powiedziałam biorąc już malutki łyk napoju.
Josh zabrał również swoją herbatę i udaliśmy się oboje do jego pokoju. Lubiłam to pomieszczenie- jasny, przestronny i czysty- to ceniłam naprawdę bardzo.
*
Odstawiłam kubek na biurko i usiadłam na brzegu łóźka, a Josh sięgnął po laptopa, ktory leżał za mną na pościeli. Nachylił się lekko i zbliżył swoje usta do moich. W końcu dzieliło nas już tylko kilka milimetrów. Czułam, jak jego ciało "tańczy" w rytm bijącego serca, jak nasze oddechy przyspieszają. Smak słodyczy jego warg znów spoczął na moich lekko spieszchnionych ustach. Objęłam swoimi dłońmi jego szyję, otulałam dotykiem jego delikatną jak jedwab skórę.
Josh zbliżał się coraz bardziej. Zaczęło brakować mi tchu, więc starałam się przesuwać w głąb łóżka, aby chociaż minimalnie zwiększyć naszą odległość. Jego ciało współgrało z moimi ruchami. Razem podążyliśmy wolno, kiedy uderzyłam głową o zagłówek. Wgniotłam się bardziej w poduszkę i lekko go odepchnęłam by złapać powietrze. Poruszał wargami tak zachłannie, że nie nadążałam z czymkolwiek. Badał każdy skrawek mojego podniebienia, masując je ciepłym dotykiem języka. W pewnej chwili, nie dałam już rady i oderwałam go od siebie. Musiałam odpocząć. Ucałował skromnie moją skroń i zaczął rozmowę.
-To co zamawiamy coś?- chyba słyszał, jak bardzo mój żołądek domagał się pożądnej dawki jedzenia.
-Bierzemy chińskie? Mam ochotę na coś słodko kwaśnego.- uśmiechnęłam się szyderczo na wznak moich głodowych intryg.
Josh sięgnął po komórkę i wykręcił numer do orientalnej restauracji. Złożył zamówienie po czym położył się obok mnie i włączył laptopa. Szukaliśmy jakiegoś sensownego filmu. Nawet nie wiedzieliśmy kiedy, minęło 35 minut. Mój brzuch już nie wytrzymywał i wydawał głośne odgłosy burczenia. Josh połowę tego czasu śmiał się ze mnie, a ja z niego. Jego twarz podczas śmiania się wygląda naprawdę dziwacznie. Nie mogłam się opamiętać, łzy ciekły mi ciurkiem po policzkach. Sytuacja się uspokoiła kiedy dostawca przyniósł nasze zamówienie. Nareszcie zaprzestałam swoim "torturom" i w spokoju mogliśmy je skonsumować.
Po zjedzeniu posiłku, włączyliśmy uprzednio znaleziony film. Wtuliłam się w ciepłe ciało Josh'a i zanim się obejrzałam, sen padł na moje powieki.
*
Spałam jakieś dwie godziny. Kiedy się obudziłam szatyn leżał obok, odwrócony plecami. Zapewne spał. Nie chciałam go budzić, a przed wyjściem do szkoły obiecałam mamie, że pomogę jej w czymś wieczorem. Zabrałam więc swoją torbę, upiłam jeszcze łyk zimnej już herbaty i skierowałam się na dół.
Nałożyłam na stopy czarne trampki i wyszłam. Na przeciwko, w moim dużym i nieogarniętym domu było ciemno, wydawało się, że nikogo w nim nie ma. Robiło się późnio, słońce dawno schowało się za horyzontem.. Rodzice powinni już być. Przeszłam przez jezdnię rozglądając się wcześniej kilka razy, aby ustrzec się przed nadjeżdzającym samochodem.
Odwróciłam się przodem do domu Josh'a. Nagle przypomniałam sobie o smsie.. Wiele myśli naprzątało mi głowę. Jedno wiedziałam..Nie chcę wracać do przeszłości. Chcę żyć tym, co mam teraz.
Kiedy moje oczy podążyły znów na moją posiadłość, ujrzałam kogoś siedzącego w progu wejściowych drzwi. Zbliżając się, spostrzegłam, że to chłopak. Twarzy jednak nadal nie było widać, miał naciągnięty kaptur tak, że zasłaniał całą swoją tożsamość.
Ukucnęłam przed nim i lekko potrząsłam. Wpił od razu we mnie swoje kruczo czarne oczy. Od razu go poznałam.. Wcześniejsza wiadomość była od niego. Tego właśnie się bałam. Cholernie bałam się takiej prawdy.
Wrócił.
***
Najdłuższy ze wszystkich. Prawie 1000 słów. Kolejny niebawem :)Gwiazdka? :D
CZYTASZ
Sky is falling
RomanceŻycie to pasmo wyżeczeń i trudnych wyborów. Czasami jednak ono samo pisze scenariusz...