#17

3.5K 171 12
                                    

Dziś jest mój ostatni dzień, właśnie z taką myślą się obudziłam, miałam nadzieje, że te wszystkie z ostatnich dni to tylko jakiś okropny koszmar, ale nie to po prostu pieprzona rzeczywistość.

Ociężale wstałam z łóżka, wzięłam jakieś przypadkowe ubrania z garderoby i udałam się do łazienki. Spojrzałam w lustro i byłam przerażona tym co widzę, pierwszą moją myślą było co to za osoba? to już nie jest dawna Darcy, zostałam zniszczona przez ludzi, którym zaufałam i pokochałam... Mam czerwone,  podkrążone oczy, na policzkach widnieją ślady po zaschniętych łzach, usta są suche, bez malinowego koloru, który zawsze tak bardzo w nich kochałam, teraz wyglądają tak beznamiętnie, moje włosy wyglądają jak gniazdo, nie wiem jak ja je ogarnę...

Po wzięciu długiego prysznica, wykonaniu porannej toalety i uczesaniu włosów w koński ogon zeszłam do kuchni chociaż kompletnie nie miałam ochoty jeść postanowiłam zrobić sobie jakąś kanapkę. Jadłam ją bardzo długa, każdy kęs sprawiał we mnie odruchy wymiotne, więc nie męczyłam się z jedzeniem jej i wyrzuciłam ją do śmietnika. Pomyślałam, że nie będę przeciągać pożegnania i mojego nieuniknionego końca, więc ruszyłam do szpitala.

"Z każdym krokiem czy łykiem czuję, jak mnie ubywa, jest coraz mniej, w sposób zupełnie niegroźny, wyrzuty z dramaturgii, najwolniej jak można znikam."*

****

Po dość długim czasie dotarłam do szpitala, na początku chciałam pójść do Lucka, ale lekarz powiedział, że muszą zrobić badania, bo jego stan się pogorszył. Jeszcze bardziej się załamałam, a moja nadziej na to, że się obudzą znikała, z każdą cholerną sekundą...

Weszłam do pokoju, w którym leżał Brian, wyglądał zdecydowanie lepiej niż ostatnio, jego twarz nabrała odrobinę kolorku.

-Hej braciszku- powiedziałam niepewnie, usiadłam obok niego i złapałam go za rękę-nie wiem jak mam zacząć... co mam ci powiedzieć... ugh... przyszłam się pożegnać -powiedziałam szeptem ostatnie dwa słowa -Jeżeli się obudzicie to pewnie będziecie na mnie wściekli, że to zrobiłam, ale ja muszę, ja nie wytrzymuję- po moich policzkach znowu zaczęły spływać łzy, których nie miałam zamiaru powstrzymać -przepraszam... możesz uważać mnie za egoistkę, która boi się walczyć i woli idzie na łatwiznę, ale ja taka jestem, jestem pieprzonym tchórzem, który boi się podjąć walkę. Jestem sama, mam tylko was a wy jesteście w śpiączce i możecie się nie obudzić. Nie mam rodziców, przyjaciółki, chłopaka, znajomych, wszyscy mnie nienawidzą i na pewno byłoby lepiej jakby mnie nie było.- zaniosłam się jeszcze większym płaczem -Jestem nikim... Ranie wszystkich na około... Jestem po prostu beznadziejna. Wybacz mi Brian, ale to koniec, ja już nie chcę dłużej żyć...- poczułam uścisk na dłoni, którą trzymałam mojego brata, spojrzałam na niego, miał lekko uchylone oczy

-Nawet tak nie mów- powiedział zachrypniętym głosem, a ja mu się rzuciłam na szyję

-Brian, powiedz że to niej tylko sen, powiedz że się wreszcie obudziłeś- pokiwał twierdząco głową z wielkim uśmiechem- Jezu... jak dobrze, że tu jesteś, poczekaj zawołam lekarza

-Nie, Darcy, poczekaj- chwycił mnie mocniej za rękę aby nie poszła- powiedz, że żartowałaś, z tym że chcesz się zabić- spojrzał na mnie troskliwie, a ja spuściłam głowę -Obiecaj mi, że tego nie zrobisz

-Brian, ale ty nic nie rozumiesz- pokiwałam głową w lewo i prawo

-A właśnie, że rozumiem., ale nie można tak łatwo odpuszczać, wszystko się ułoży zobaczysz, tylko mi to obiecaj

-Ale...

-Nie ma żadnego "ale"

-No dobrze obiecuję- westchnęłam

Zraniona przez miłość ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz