Proszę, odbierz

22K 1K 183
                                    

Kochani! Dziękuję za komentarze! 😘😍💕 Mam już dla Was ten wyczekiwany rozdział ❤

Chciałabym Wam polecić opowiadanie http://w.tt/1oGnvi2 😊

XOXO Karolssa

*oczami Lucasa*

-Ana, posłuchaj. Pojedźmy najpierw do mnie. Zanim wrócisz do domu, musimy przygotować wersję zdarzeń dla policji...

-Chcę do domu!

-Wiem. Ale... Jeśli tego nie zrobimy... Zostanę oskarżony. O masowe morderstwa. Ana...

-A co mnie to obchodzi?! Jesteś mordercą powinieneś siedzieć w więzieniu do końca życia!

Zabolało. Cholernie zabolało. I po kiego ja ją ratowałem. Lepiej dla mnie, gdyby zginęła. A jednak, zależało mi na niej coraz bardziej.

-Posłuchaj. Gdyby nie ja, zarżnąłby cię twój braciszek.

-Gdyby nie ty, nigdy bym się tu nie znalazła!

-Masz rację. Wiem, że wiele z tego co cię spotkało, było po części moją winą. Ale zmieniłem się. I dobrze o tym wiesz...

Nagle zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz. Nicola. Czego ode mnie chce ta suka?

-Nie odbierzesz?
-Nie.
-Czemu?

-Nie jest to nikt, z kim chciałbym rozmawiać. A teraz do samochodu. Jedziemy do mnie- nie miałem zamiaru jej przekonywać. Pociągnąłem ją za rękę.

-Au! Debilu! Nigdzie z tobą nie idę! Wracam do domu!

-Jesteś pewna? Na piechotę?

-Ach...- westchnęła i poddała się. Ruszylismy do srebrnego auta stojącego na podjeździe.

Gdy byliśmy w drodze, mój telefon dzwonił jeszcze kilka razy.

-Proszę, odbierz.

-O, jaka uprzejma się nagle zrobiła.

-Odbierz.

Nie odebrałem. Dojechalismy do mojego domu, w mieście.
-Ana. Proszę. Chodź ze mną.

-Żebyś dalej mógł zabijać?

-Wiesz, że to już nie moja bajka.

Wysiadłem z auta i otworzyłem jej drzwi. Wysiadła z obrażoną miną.

Weszliśmy do środka. Ana jeszcze tu nie była.
-Znajdź sobie na górze coś mojego do przebrania. A ja zrobię kolację.

Poszła na piętro bez słowa. Poszedłem do kuchni i zająłem się robieniem zapiekanki, gdy Nicola znowu zadzwoniła. Miałem dosyć. Odebrałem:

-Zadzwoń do mnie jeszcze raz, a...

-Jestem w ciąży Lucas.

Słucham?!

-Gówno. Mnie. To. Obchodzi. Było nie pieprzyć się z tyloma facetami, to przynajmniej znałabyś ojca dziecka.

-Nie uprawiałam seksu z nikim, poza tobą. To twoje dziecko.

-Popierdoliło cię? Nie złapiesz mnie na dzieciaka!- wkurwiłem się. Co ona sobie wyobraża?!

Od jakiegoś czasu większość myśli pochłaniało mi znalezienie sposobu na przekonanie do siebie Annabeth. Zależało mi na niej. Chciałem jej to pokazać, zbudować jej zaufanie. Chciałem, żeby z czasem mnie polubiła, pokochała. Nie myślałem o związku. Ale jednocześnie chciałem żeby była tylko moja.

A teraz ta szmata wszystko psuje.

-Zapłacę za aborcję- warknąłem i rozłączyłem się.

Usłyszałem za sobą westchnięcie. Obróciłem się i zobaczyłem, że w drzwiach do kuchni stoi Ana. No pięknie.

-To była twoja dziewczyna?- szepnęła.
-Nie.
-Czyli masz dziecko z przypadkową dziewczyną?
-Ana! To nie tak.

Obróciła się i wyszła. Kurwa. Miałem dosyć. Wyciągnąłem z lodówki butelkę wódki i oparłem się o blat szafki.

********
Usłyszałem kroki na schodach. Gdzie ona lezie w środku nocy?

Weszła do kuchni. Była w mojej koszulce, która opinała jej piersi i odsłaniała całe nogi. Widziałem koronkę jej majtek. Włosy miała potargane, była zaspana.

Gdy zobaczyła, że nie jestem całkowicie trzeźwy, zapytała:
-Lucas, dobrze się czujesz? Powinieneś się chyba położyć.

Podszedłem do niej. Nie miała stanika. Widziałem jak na koszulce odznaczają się jej sutki.

Zapragnąłem jej. Natychmiast.

-Masz rację, powinienem się położyć. Nie masz ochoty iść ze mną?

Podszedłem już tak blisko, że prawie stykaliśmy się nosami. Odsunęła się, lecz za sobą miała lodówkę. Oparłem o nią rękę na wysokości twarzy dziewczyny. Lewą rękę położyłem jej na biodrze.

-Jeśli nie chcesz iść do łóżka, możemy zostać tutaj. Nie robi mi to większej różnicy, piękna.

-Odsuń się- pisnęła.

Wpiłem się w jej usta. Prawą ręką złapałem ją za pierś i ścisnąłem mocno. Krzyknęła i próbowała się uwolnić. Na próżno. Przycisnąłem ją do drzwi lodówki. Wolną ręką sięgnąłem do jej majtek i rozerwałem je.

*oczami Annabeth*

Był zupełnie pijany. Mimo to nadal był silniejszy ode mnie. Nie miałam szans by się uwolnić.

-Zostaw mnie!- wrzasnęłam z całej siły. Zignorował to. Rzucił moje majtki na ziemię i zaczął masować moją łechtaczkę. Starałam się zaciskać uda z całej siły by się do mnie nie dostał. Jednak to nie działało.

Spanikowałam. Czułam jego alkoholowy oddech. Czułam jego dłonie wszędzie na mnie. Sprawiał mi ból. Bałam się.

Wciąż mnie masując, drugą ręką zaczął rozpinać swój rozporek i zdejmować spodnie.

Chciałam skorzystać z tej chwili nieuwagi i wysunąć się z uścisku. Jednak on całym sobą przypierał mnie do drzwi lodówki.

Zsunął spodnie i bokserki. Masował mnie coraz szybciej. Na jego twarzy malowała się rozkosz.

Plunęłam mu w twarz.
Otarł ją, wtulając się w moje włosy. Wściekł się. Wolną rękę oparł o moją szyję.
-Jęcz kurwo. Poddaj się mi, albo cię zabiję.

Milczałam. Nie zamierzałam się poddać.

-JĘCZ, MÓWIĘ!- ryknął się. Mocniej przycisnął rękę. Zaczęło mi brakować tlenu, nie miałam więc wyboru. Zaczęłam pojękiwać. Od razu lekko rozluźnił uścisk.

Po chwili wbił się we mnie z całej siły i zaczął się poruszać.
Wrzasnęłam. Czułam jakby rozrywał mnie na kawałki.

Uwolnił moją szyję, dysząc lekko.

To była moja jedyna szansa. Bardzo cierpiałam. Chciałam żeby ten koszmar już się skończył.

Jedyna szansa.

W ułamku sekundy przechyliłam się w bok i chwyciłam leżący na szafce nóż.

To była chwila.

Wbiłam nóż w szyję Lucasa.

Zostałam porwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz