Co będziemy robić?

42.2K 1.7K 287
                                    

*oczami Lucasa*

Szliśmy ścieżką obok jeziora. Annabeth była pochłonięta podziwianiem widoków.

- I jak? Podoba się? Może jednak zostaniesz na stałe?- zażartowałem.

- Hahaha. Zabawne. Jedyne o czym marzę to pozbyć się ciebie i twoich kolegów z mojego życia- warknęła. Zobaczyłem w jej oczach nienawiść, złość, gniew i strach. Głównie strach. Pomyślałem, że ma rację. Mnie trzeba się bać. Ja nie czuję. Ja zabijam.  I nie mam zamiaru tego zmieniać. Złapałem ją za ramię i gwałtownie zatrzymałem jednym szarpnięciem, aż zachłysnęła się powietrzem. Pochyliłem się nad nią i wysyczałem:

-I masz rację, maleńka. To ja jestem twoim największym koszmarem. Lepiej mi się nie stawiaj, bo pokażę ci, co to znaczy strach.

Usłyszałem, jak szybko oddychała. Na jej twarzy ujrzałem ból i paraliżujące przerażenie. Wiedziała, że jest bezbronna jak owieczka. Chyba trochę przesadziłem. Przecież od teraz trochę razem pomieszkamy, nie mogę sprawić, że mi tu ze strachu oszaleje! Postanowiłem trochę złagodzić atmosferę.

- To co będziemy robić dziś wieczór?- odezwałem się, już łagodnie. Lecz wyraz jej twarzy nie zmienił się. Cała nawet nie drgnęła. Powtórzyłem pytanie. Dalej nic. Musiałem posunąć się do drastycznego kroku. Drastycznego dla mnie.

Mianowicie miałem zamiar ją przytulić. To okropne. Nigdy nikogo nie przytuliłem. NIGDY.

Przysunąłem się do niej i oplotłem ramionami przyciskając ją do siebie. Oddychałem nierówno. A ona? Wciąż ani słowa, żadnego ruchu. Była chyba jeszcze bardziej przerażona. Zrezygnowany odsunąłem się od niej z westchnieniem ulgi. Nie powiem, że jej ciepło nie było przyjemne. Było. Bardzo. Ale nie jestem chłopcem do przytulasków. Oj nie.

*oczami Annabeth*

Strach mnie obezwładnił. Ten facet jest nieprzewidywalny!  W jednym momencie ma świetny humor, a za chwilę zaczyna mi grozić!

Ramię, za które mnie pociągnął niesamowicie bolało. Jego oczy zaszły mgłą, gdy powtarzał, że jest moim najgorszym koszmarem. Bałam się go. Nie powinnam go wkurwiać, jest nieobliczalny.

Spojrzał na mnie i wyraz jego twarzy gwałtownie się zmienił. Jak gdyby nic się nie stało, zapytał:

- To co będziemy robić dziś wieczór?

Nawet nie drgnęłam. Bałam się wykonać jakikolwiek ruch, aby znów nie wpadł w szał. Powtórzył pytanie. Nie byłam w stanie wydobyć z siebie głosu. Stał i patrzył na mnie zdezorientowany. Dostrzegłam na jego twarzy wachanie, gdy zbliżył się do mnie i objął. Był tym chyba równie przerażony jak ja. Gdy nie okazałam żadnej reakcji, odsunął się. Miałam wrażenie, że z ulgą.

Zasmuciło mnie to.

*oczami Lucasa*

Nie mam pojęcia, czemu wciąż nie powiedziała ani słowa. Powinna mnie chociaż  odepchnąć! Pomyślałem, że może chciałaby już wrócić do domu.

- Chodź, wracamy. Ściemnia się już- odwróciłem się i ruszyłem. Po kilku krokach zatrzymałem się i spojrzałem na nią. Wciąż stała w miejscu. Cholera jasna! Co jej odpierdoliło?! Podszedłem do niej i złapałem ją za rękę, tym razem delikatnie, i pociągnąłem ją w stronę domu. Ruszyła niechętnie. No w końcu!

Gdy weszliśmy do środka, bez słowa zdjęła buty i poszła na górę, do swojej sypialni. Ja skierowałem się do kuchni z zamiarem zrobienia kolacji.

*oczami Annabeth*

Gdy tylko dotarliśmy do domu, poszłam do siebie. Nie miałam ochoty na rozmowę z nim. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w koszulę nocną, jaką sprezentował mi Tom. Była okropna. Obcisła i krótka.

Leżałam już pod kołdrą, gdy Lucas wszedł do mojego pokoju. Ignorowałam go. Postawił coś na szafce nocnej.

- Masz tu kolację. Smacznego. Jakbyś czegoś potrzebowała, będę w swoim pokoju. Dobranoc- wyszedł.

Spojrzałam na tackę z jedzeniem. Sałatka z tuńczykiem. Moja ulubiona. Jednak postanowiłam, że nawet jej nie tknę. Niech sobie nie myśli.

Długo leżałam, nie mogąc zasnąć. Miałam wrażenie, że te wszystkie zdarzenia to tylko sen. Chciałam, żeby już się skończył. Ale on sam się nie skończy. Muszę mu w tym pomóc. Tylko jak? Gdybym pozbyła się bruneta... Mogłabym uciec. Ale jak się go pozbyć? Hmm... W kuchni są noże. Ale czy byłabym w stanie zabić człowieka? Musiałam. Inaczej się nie uwolnię. To okropne, ale jedyne wyjście.

Postanowiłam działać natychmiast. Było chyba przed pół nocą. Wstałam z łóżka i skierowałam się na schody. Jakimś cudem udało mi się zejść na dół bez żadnego skrzypnięcia. Weszłam do kuchni i zaczęłam szperać. Talerze, sztućce... Jest! Tasak do mięsa. Zakręciło mi się w głowie. Czy dam radę? Muszę, muszę. MUSZĘ to zrobić.

Weszłam z powrotem na górę. Stanęłam przed drzwiami jego pokoju, szybko oddychając. Wachałam się. W końcu odważyłam się wejść. Już nie ma odwrotu.

Lucas słuchał muzyki leżąc na łóżku i niczego się nie spodziewając. Otworzył szeroko oczy na mój widok. Nie było w nich strachu, tylko zdziwienie i zaskoczenie. Powoli i ostrożnie usiadł na łóżku tak, że gdybym podeszła dwa kroki bliżej, stałabym między jego nogami.

- Jesteś pewna? - zapytał tylko ze smutkiem w głosie- Śmiało. Zrób to. Należy mi się- powiedział i spuścił głowę. Uniósł ręce do góry zrezygnowany. Nie bronił się.  Podniosłam rękę z nożem z zamiarem wykonania ostatecznego ruchu.

Zostałam porwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz