RUSH
Jeszcze nigdy w życiu nie powiedziałem większego kłamstwa. A było ich całkiem sporo.
Uświadomiłem to sobie dobitnie kilka dni później, kiedy wpadłem wieczorem do Big Jima, żeby zdać mu raport z ostatniej wycieczki na obrzeża Teksasu. Podobno ktoś widział tam motocykle z barwami Wild Griffins, a to nie świadczyło o niczym dobrym. Dowiedziałem się jednak jedno wielkie nic. Pewne było jedynie to, że sukinsyny coś knuły. Coś wisiało w powietrzu.
JJ siedział w salonie swojego ojca, popijając piwo, więc kiedy wyciągnął jedno w moją stronę, nie odmówiłem.
Santana zeszła ze schodów, trzymając za rękę Tammy. Miała na sobie tę cholerną krótką, małą czarną. Materiał kończył się w połowie uda, pokazując niemal w całości jej długie, opalone nogi. Szpilki na wysokim obcasie miały wściekle kanarkowy kolor, kłócący się z mocno różową szminką, na jej pełnych ustach. Balansowała na granicy seksownej elegancji i tandety. Do złudzenia przypominała mi Barbie, którą moja siostra bawiła się za dzieciaka. Z tym, że w tej cholernej chwili to ja miałem ochotę się nie pobawić. I być przy tym kurewsko niegrzeczny.
Przesunęła po mnie spojrzeniem, starając się nie wracać na mnie uwagi. To było nawet zabawne – obserwowanie jak wiele wysiłku wkładała w to, żebym się nie zorientował, jak bardzo przyciągałem jej spojrzenie. Najgorsze było to, że ta cała zabawa działała w dwie strony.
Santana Mason była jak mały kociak, z którym miałem ochotę się pobawić. Jeszcze nigdy żadna kobieta, nie fascynowała mnie tak bardzo. Była jak magnes, który sprawiał, że moje spojrzenie uciekało w jej kierunku czy tego chciałem czy nie. Zmuszała mnie, żebym na nią patrzył, a kiedy to robiłem, moje myśli uciekały w kierunku, w którym nie powinny. Do niej nagiej, na kuchennym blacie Big Jima. Do tych słodkich jęków, które wydawała i jej różowych paznokci wbijających się w moje ramiona. A kiedy o tym myślałem, chciałem jej jeszcze raz i jeszcze i jeszcze, dopóki nie wypieprzyłbym jej z mojej głowy.
— Tatusiu, chcemy jechać na imprezę do bractwa — oznajmiła, nie puszczając dłoni Tammy. Tak jak ostatnim razem, jej paznokcie było blado różowe, dziewczęce. Wszystko w niej było dziewczęce, niewinne, naiwne. Zupełnie kłócące się z jej ostrym językiem i morderczym spojrzeniem.
Obserwowałem ją znad szyjki butelki. Gorzkie piwo połaskotało mnie w gardle, kiedy zagryzła lekko dolną wargę. Kusiło mnie, żeby jej spróbować. Czy tym razem jej usta też smakowałyby truskawkami?
— Santana — Big Jim zaczął ostrzegawczym tonem, ale w tym samym czasie Santana, zmarszczyła lekko nosek, wydymając uroczo dolną wargę. Umiała odgrywać swoją rolę. Była słodka do porzygu.
— Obiecałeś — oznajmiła płaczącym głosem. Puściła dłoń Tammy i skrzyżowała ręce na piersiach, przez co jej cycki wyglądały jakby zaraz miały wyskoczyć z dekoltu. — Powiedziałeś, że będę mogła prowadzić normalne, studenckie życie, tato.
Mała cholera nim manipulowała. I to skutecznie, sądząc po jego zrezygnowanym spojrzeniu. Stary głupek nawet nie zdawał sobie z tego sprawy. Wystarczyły durne oczy szczeniaczka i wypomnienie jakiejś obietnicy, a żmijka miała go w garści.
— Santana, zaczyna się robić niebezpiecznie. Sprawy się pokomplikowały, doskonale zdajesz sobie z tego sprawę.
Rzuciłem szybkie spojrzenie na JJ, który westchnął głośno i oparł potylicę o zagłówek szarej kanapy. On chyba też wiedział jak to się skończy. Miał rację, Santana owinęła sobie Big Jima wokół małego palca.
— Możesz posłać ze mną prospektów — mówiła dalej, wpatrując się w ojca wielkimi, proszącymi oczami. — Będę ostrożna, mogę się meldować co godzinę. Wrócę do domu koło pierwszej.
— Nie jest bezpiecznie... — rzucił Big Jim, opierając łokcie na udach i patrząc z dołu na swoją córkę.
— Wiem, dlatego proszę o ochronę, tato. — Westchnęła, kiedy nie odpowiedział. — Mogłabym wyjść przez okno, tak jak wtedy gdy miałam szesnaście lat i o niczym ci nie mówić. Wolałbyś tę wersję czy tę w której mówię ci gdzie, z kim i jak długo będę, jednocześnie prosząc o to, żeby ktoś mnie ochraniał w razie niebezpieczeństwa?
Dobra była. Big Jim pokręcił głową, zanim się odezwał:
— JJ, skołuj siostrze obstawę.
JJ zaklął pod nosem, przymykając oczy.
— Zawieziemy je — odezwałem się, zanim ugryzłem się w język. Kurwa, byłem idiotą. Bezmyślnym idiotą, który sam na własne życie komplikował sprawę. Nie potrafiłem jednak odpuścić okazji, aby jej smukłe uda obejmowały mnie od tyłu.
Uśmiechnąłem się do niej kpiąco i puściłem jej oczko. Blade policzki poróżowiały i zmrużyła lekko obrysowane czarną kredką oczy. Nie odezwała się jednak, wiedząc że jeśli się sprzeciwi zostanie w domu, jak czternastolatka ze szlabanem.
— Zadzwonię po Billy Kida i Foghorna — oznajmiłem Big Jimowi. — Przyjadą na miejsce samochodem, w razie gdyby księżniczki zabalowały za bardzo i będą ich pilnować. Mniej rzucają się w oczy niż dwójka facetów w kutach po trzydziestce na imprezie dla dzieciaków.
Big Jim skinął krótko głową.
— Mają ich pilnować jak pieprzonego oka w głowie. Jeśli coś się stanie mojej dziewczynce, nogi im z dupy powyrywam. — Skierował w moją stronę butelkę. Miałem ochotę zasalutować, zamiast tego jedynie skinąłem głową.
— Dziękuję, tatusiu — powiedziała, podchodząc do niego i cmokając go głośno w policzek.
Wstałem z kanapy, a niezadowolony JJ podążył za mną. Czułem na sobie morderczy wzrok Santany, kiedy wyszedłem na werandę. Zrobiła krok w stronę swojego brata, ale złapałem ją za nadgarstek. Aromat czereśni stał się wyraźniejszy, kiedy przyciągnąłem ją ku sobie.
— Jedziesz ze mną, dziecinko.
Prychnęła cicho.
— Czy wolisz wrócić do środka? — zapytałem, przerywając jej zanim się jeszcze odezwała.
— Oh, bo niby zrobiłeś mi taką wielką przysługę? — Znowu skrzyżowała ręce na piersi, a ja odruchowo spojrzałem w ich stronę. Zobaczyła to i wściekła opuściła dłonie.
— Oczy mam wyżej — syknęła.
— Wiem, dziecinko, gdzie masz oczy. Patrzyłem na twoje cycki. — Otworzyła usta z oburzenia. — Jeśli nie chcesz, żeby faceci na nie patrzyli to nie zakładaj takich kiecek. Proste.
Zszedłem z werandy i wskoczyłem na motocykl. Odwróciłem się przez ramię, patrząc na nią. Nadal stała oburzona na werandzie.
— Idziesz?
Uniosła butnie podbródek i bez słowa zeszła po schodach. Rzuciłem spojrzeniem na jej zabójcze nogi i krótką spódniczkę.
— Dasz rady w tym jechać? — zapytałem.
Prychnęła, jakbym zadał wyjątkowo głupie pytanie i bez słowa, uniosła w górę spódniczkę. Jezu Chryste, miała na sobie czerwone, koronkowe majtki. Krew odpłynęła mi do kutasa, gotując się jednocześnie na myśl o tym dlaczego je ubrała. Żadna laska nie ubiera takich majtek, jeśli nie liczy na numerek.
Santana z zawodową wprawą skoczyła na motocykl i objęła mnie w pasie. Byłem nad wyraz świadomy jej słodkiej cipki przyciskającej się do mojego ciała. I tego, że dzieliła ją ode mnie tylko czerwona, koronka.
Kurwa.
![](https://img.wattpad.com/cover/63187471-288-k34217.jpg)
CZYTASZ
JEGO UCIECZKA (Hellhounds MC, #1) 18+
RomanceKSIĄŻKA TYLKO DLA OSÓB DOROSŁYCH! Santana Mason jest motocyklową księżniczką. Jako córka Big Jima prezydenta Hellhoundersów nie miała łatwego życia. Przez brutalność ojca została zmuszona, żeby opuścić Teksas. Teraz wraca po prawie czterech latach...