Rozdział 27

4.4K 358 9
                                    

Cameron uśmiechnął się do mnie znad swojego kubka. Jasne włosy miał lekko rozczochrane, nadając mu tym samym wygląd niesfornego dzieciaka. Bębnił długopisem o swój notatnik, obok którego leżał otwarty laptop. Miał naprawdę ładny, chłopięcy uśmiech. Mimo tego nie potrafiłam przestać porównywać go do Rusha. Zdawał się tym wtedy zbyt delikatny, zbyt dziecinny i miękki, zupełnie jakbym przesiąkła do głębi szorstkością Rusha.

W ostatnim czasie odcięłam się od klubu tak bardzo jak tylko się dało. Ograniczyłam nawet kontakty z Tammy. Ona sama zajęta była gonieniem za tym dupkiem Key'em. Nie potrafiłam powtrzymać się od komentarzy na jego temat, więc Tammy również unikała mnie. Nie podobało mi się to, ale nie miałam w sobie za grosz siły, żeby z tym walczyć. Dawało to idealną wymówkę, aby na jakiś czas się od siebie odciąć. Wiedziałam, że jeśli spędzałabym więcej czasu z Tammy, ta od razu dostrzegłaby w jak kiepskie byłam formie.

Moje życie toczyło się spokojnym rytmem. Spotykałam się z Cameronem, spędzałam czas z Tessą i ignorowałam dźwięk motocykli, który ciągnął się za mną, gdziekolwiek bym się ruszyła. Niema obecność Hellhoundersów dodawała mi poczucia bezpieczeństwa. Byłam przy tym hipokrytką, ale miałam to totalnie gdzieś. Starałam się nie myśleć o Rushu i o moim małym załamaniu w łazience w domu bractwa. To wydarzenie dziwnie mnie orzeźwiło. Nie potrafiłam tego wyjaśnić w żaden logiczny sposób, ale następnego ranka postanowiłam uporządkować swoje życie. Przestałam zalewać swoje problemy alkoholem i udawałam, że nic się nie stało. Może i nie było to najlepsze wyjście i powinnam przepracować swój problem, ale na razie mój sposób działał i postanowiłam się go trzymać. Cameron bardzo mi pomagał, choć nie był tego świadomy. Przy nim wszystko było proste i postanowiłam się tego trzymać.

Wróciłam do mojego pierwotnego planu, który mówił: zero motocyklistów, zero klubu. Czułam wyrzuty sumienia, że odcięłam się o Tammy, bo była nieodłączną częścią moje życia, ale musiałam to zrobić, że nie zwariować. Obiecałam mojej matce, że nie dam się złapać żadnemu bikerowi z dużym kutasem. Miałam zamiar wieść życia z dala od tego dramatu. To co się wydarzyło w motelu Cedar tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że musiałam dotrzymać tej obietnicy. To nie było droga dla mnie. Za dużo było we mnie ciemności, aby nadal kroczyć tą drogą. Demony zjadłby mnie żywcem. Byłam zdolna do okropnych rzeczy i gdzieś podświadomie wiedziałam, że jeśli zostałbym w klubie, nadszedłby dzień, kiedy musiałabym znowu zrobić coś równie potwornego. Nie chciałam tego.

— Wybierzesz się na mecz? — zapytał Cameron, delikatnie dotykając mojej dłoni, leżącej na stoliku. Spojrzałam na jego palce. Jego skóra była gładka, pozbawiona tatuaży. Tak łatwo było z nim przebywać. W jego oczach nie czaiły się żadne demony. Był bezpieczną opcją. Gdybym zamknęła oczy z łatwością mogłabym sobie wyobrazić moje życie z kimś takim jak on. — Fajnie będzie mieć cię na trybunach.

Uśmiechnęłam się do niego delikatnie. Jego dotyk mi nie przeszkadzał. Wiedziałam jednak, że chciałby czegoś więcej, a ja nie byłam pewna, czy byłabym w stanie mu to dać. Była na takim etapie, że najpierw musiałam pozbierać swoje kawałki, żeby oddać serce komuś innemu. Jakaś część mnie wiedziała, że ktoś taki jak Cameron nigdy nie zaakceptowałby całej mnie, że wszystkimi wadami i demonami. Wychowałam się w dzikim środowisku i widziałam zbyt wiele popapranych rzeczy, żeby być w pełni normalna. A normalność była czymś czego Cameron Tate wymagał. A mimo to chciałam spróbować. Ten ostatni raz chciałam dać sobie szansę na coś stabilnego. Coś czego razem z mamą tak bardzo dla mnie chciałyśmy.

— Tak, myślę, że będę — odpowiedziałam, jednocześnie odwracając spojrzenie w stronę okna, wiedziona jakimś dziwnym przeczuciem. Mój uśmiech się powiększył, kiedy zobaczyłam gruby warkocz Tessy. Zmarszczyłam jednak brwi, obserwując jak przystanęła po drugiej stronie chodnika. Rozejrzała się dookoła i podeszła w stronę parkingu. Szybko ruszyła w stronę czarnego SUVa. Przystanęła przy oknie od strony kierowcy i zaczęła z kimś rozmawiać. Wyglądała przy tym na zdenerwowaną, a zaraz potem jej twarz wykrzywiła się w wściekłym wyrazie. To było do niej tak niepodobne, że wręcz wyglądała na całkiem inną osobę. Zniknęła cała jej delikatność.

JEGO UCIECZKA (Hellhounds MC, #1) 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz