SANTANA
Dom klubowy znajdował się na obrzeżach miasta i właściwie przypominał bardziej magazyn niż mieszkalny budynek. Była to prosta konstrukcja, zwykle głośna i pełna ludzi. I przede wszystkim znajoma.
Na podjeździe stało kilkanaście motocykli, a mężczyźni w skórzanych kutach kręcili się wszędzie, klnąc głośno i co chwila wybuchając śmiechem. Wewnątrz domu dudniła głośna muzyka, co wcale mnie nie zaskoczyło. Była sobota, więc impreza zapewne zaczęła się piątkowym popołudniem i jeszcze nie skończyła.
To nie tak, że tak kiedyś wyglądało moje życie.
Byłam w zasadzie jeszcze dzieckiem i chociaż często zdarzało mi się przesiadywać w domu klubowym, nigdy wtedy nie odbywały się imprezy. Oczywiście były przekleństwa i inne głupoty niezbyt dozwolone dla dzieci, ale pamiętałam też rosłych, złych motocyklistów którzy próbowali moich niejadalnych ciasteczek, zapewniając że są przepyszne, grali ze mną w karty na kostki czekolady i stawali się całkowitymi pantoflarzami, przestraszonymi małymi brązowymi oczami.
— Gotowa? — zapytała Tammy, zatrzaskując drzwi samochodu. Stałam obok niej, obserwując otoczenie. Kilka głów już odwróciło się w naszą stronę. Mężczyźni posłali Tammy uśmiechy, kilku z nich skinęło jej głową, po czym ich spojrzenia spoczywały na mnie. Z pytaniem. W oczach niektórych z nich lśnił błysk rozpoznania.
Tak to ja.
Santana Mason.
Mała dziewczynka prezydenta motocyklowego klubu.
— Santana, dzieciaku! — wykrzyknął ktoś i stanęłyśmy z Tammy. Rozejrzałam się, a moje usta od razu wykrzywiły się w gigantycznym uśmiechu.
Bull, wielki napakowany motocyklista z całkiem już posiwiałą brodą ruszył w naszą stronę. Zaraz potem znalazłam się w jego mocnych ramionach. Okręcił mnie dookoła, jakbym ważyła tyle co nic.
— Dobrze cię widzieć, Bull — powiedziałam, kiedy odstawił mnie z powrotem na ziemię.
— Ale wyrosłaś, księżniczko! Kiedy ostatni raz cię widziałem... — Zamilkł, drapiąc się po brodzie.
Kiedy ostatni raz mnie widział, Houston, ściągał mnie siłą z kutasa Connora. Tego żadne z nas nie chciało pamiętać. A tym bardziej wspominać o tym na głos. Niektóre rzeczy powinny zostać niewypowiedziane.
— Tak, minęło trochę czasu. — Posłałam mu uśmiech.
— Wybacz, Bull, ale muszę ją wprowadzić w kilka spraw. Pogadacie później, pa!
Ciepła dłoń Tammy chwyciła moją i ruszyłyśmy w stronę wejścia. Nie pasowałam do tego otoczenia. Kontrast od razu rzucał się w oczy. Nie miałam obcisłej bluzeczki, ostrego makijażu. Nie wyglądałam jak ktoś kto przyszedł do tego miejsca z własnej woli. Wyglądałam jak grzeczna dziewczynka. Tatuś byłby dumny. Miałam ochotę prychnąć.
— Widzę, że znalazłaś sobie seksowną dziewczynę. — Jeden z motocyklistów zastawił nad drogę. — Jak ma na imię nowa suczka?
Tammy spiorunowała go wzrokiem i syknęła, zanim zdążyłam się odgryźć.
— Ochłoń, Sunny. To Santana Mason.
Uśmieszek od razu zniknął z jego twarzy i spojrzał na mnie z przestrachem. Przejechał pokrytą tatuażami dłonią po włosach w kolorze brązu i wypuścił głośno powietrze, w akompaniamencie śmiechów, stojących najbliżej mężczyzn. Doskonale czułam na sobie ich spojrzenia. Poczułam się tak, jakby stała przed nimi naga. Nie rozpoznałam nikogo znajomego.
CZYTASZ
JEGO UCIECZKA (Hellhounds MC, #1) 18+
Roman d'amourKSIĄŻKA TYLKO DLA OSÓB DOROSŁYCH! Santana Mason jest motocyklową księżniczką. Jako córka Big Jima prezydenta Hellhoundersów nie miała łatwego życia. Przez brutalność ojca została zmuszona, żeby opuścić Teksas. Teraz wraca po prawie czterech latach...