Była już godzina siódma rano, kiedy w końcu podniosłam się z kuchennego krzesła, po tym jak opatrzyłam ostatnią ranę. Rooster zapomniał o niej, zapijając ból alkoholem, najwyraźniej mając zamiar odkazić się od środka. Dopiero kilkanaście minut temu Tammy mnie obudziła, prosząc żebym zajęła się tym krwawiącym bałaganem. Doc był zajęty Hatchetem. Z tego co usłyszałam od ojca, miał wyjść z tego cało. Kula nie uszkodziła żadnych organów wewnętrznych, więc poza utratą sporej ilości krwi Hatchetowi nic nie było. Już godzinę temu usłyszałam jego zirytowany głos dochodzący z piętra. Najwyraźniej nie był typem, który lubił leżeć z łóżku. A przynajmniej nie bez cycatej koleżanki. W sumie niczego innego się po nim nie spodziewałam.
Tessa zniknęła na piętrze z moim bratem, kiedy tylko zamieszanie nieco się uspokoiło. To samo zrobiła Tammy z Key'em. Większość pozostałych bikerów z oddziału odjechało do pobliskich moteli, ale wiedziałam, że zjawią się lada moment. Wszyscy byli w gotowości. Nie znałam szczegółów, ale nie trzeba było być geniuszem, żeby dojść do wniosku, że cokolwiek to było, było cholernie poważne.
Pisnęłam cicho, kiedy ktoś objął mnie od tyłu i pociągnął w stronę najbliższych drzwi. Do moich nozdrzy dotarł znajomy leśny zapach i uderzyłam Rusha w pierś, zanim jego usta znalazły się na moich. Pchnął mnie na ścianę, nie przestając całować. Zaraz potem usłyszałam dźwięk blokowanego zamka w drzwiach.
— Wystraszyłeś mnie! — zbeształam go, gdy się od niego oderwałam. Zobaczyłam jego krzywy uśmiech, zanim schował twarz w zagłębieniu mojej szyi. Pocałował wrażliwą skórę tuż za uchem i westchnął cicho.
— Zostaniesz dziś ze mną? — zapytał. — Śpię spokojniej, kiedy mam cię w łóżku.
Pokręciłam głową, próbując go od siebie odepchnąć. Nie mogłam ryzykować, że to się wyda. Jeszcze nie teraz. Działo się za dużo złych rzeczy, żeby dać się przyłapać.
— Mój ojciec...
— Możesz nie rozmawiać o twoim ojcu, kiedy myślę o tym, żeby wsadzić w ciebie kutasa? — zapytał z udawany oburzeniem, zaraz potem westchnął cicho. — Porozmawiam z nim, kiedy tylko stąd wyjdziemy.
— Co, jeśli cię zastrzeli? — zapytałam, gładząc go po włosach. Czułam na szyi jego gorący oddech.
— Też mam spluwę, dziecinko.
Drgnęłam lekko, czując coraz większe zdenerwowanie. Rush najwyraźniej to wyczuł, bo odsunął się ode mnie lekko. Moje plecy oparły się o ścianę, a Rush patrzył na mnie z powagą z góry. Jedną rękę oparł na wysokości mojej twarzy, a drugą wsunął pod moją bluzkę i zaczął kreślić delikatne wzory na mojej skórze, tuż nad linią spodni. Miliony dreszczy przebiegło po moim ciele i niepokój na moment uleciał ze mnie, jak z pękniętego balonika. Zaraz potem dotarło do mnie co powiedział i spojrzałam na niego z przerażeniem.
— To nie jest śmieszne, Rush.
— Jezu, dziecinko — zaczął. — Przecież go nie zastrzelę. Ani on mnie. Załatwię to z nim. Nie zaprzątaj sobie tym swojej ślicznej główki.
— Nie traktuj mnie protekcjonalnie, Rush — warknęłam, uderzając go zaciśniętą pięścią w klatkę piersiową. Skrzywił się ostentacyjnie, choć wiedziałam, że nie zrobiłam mu krzywdy.
— Prosto w serce, dziecinko. — Westchnął, zwieszając na moment głowę. Palce na mojej skórze znieruchomiały. — Poradzę sobie z twoim ojcem, Santana. To co się stało z tamtym gówniarzem się nie powtórzy. — Przekonywał. — Jestem Hellhoundersem. Big Jim nie może mnie wyrzucić z klubu tylko dlatego, że chcę ciebie na moim motocyklu. Będzie musiał to zaakceptować.
![](https://img.wattpad.com/cover/63187471-288-k34217.jpg)
CZYTASZ
JEGO UCIECZKA (Hellhounds MC, #1) 18+
RomanceKSIĄŻKA TYLKO DLA OSÓB DOROSŁYCH! Santana Mason jest motocyklową księżniczką. Jako córka Big Jima prezydenta Hellhoundersów nie miała łatwego życia. Przez brutalność ojca została zmuszona, żeby opuścić Teksas. Teraz wraca po prawie czterech latach...