Rozdział 31

4.9K 418 13
                                    

Była już godzina siódma rano, kiedy w końcu podniosłam się z kuchennego krzesła, po tym jak opatrzyłam ostatnią ranę. Rooster zapomniał o niej, zapijając ból alkoholem, najwyraźniej mając zamiar odkazić się od środka. Dopiero kilkanaście minut temu Tammy mnie obudziła, prosząc żebym zajęła się tym krwawiącym bałaganem. Doc był zajęty Hatchetem. Z tego co usłyszałam od ojca, miał wyjść z tego cało. Kula nie uszkodziła żadnych organów wewnętrznych, więc poza utratą sporej ilości krwi Hatchetowi nic nie było. Już godzinę temu usłyszałam jego zirytowany głos dochodzący z piętra. Najwyraźniej nie był typem, który lubił leżeć z łóżku. A przynajmniej nie bez cycatej koleżanki. W sumie niczego innego się po nim nie spodziewałam.

Tessa zniknęła na piętrze z moim bratem, kiedy tylko zamieszanie nieco się uspokoiło. To samo zrobiła Tammy z Key'em. Większość pozostałych bikerów z oddziału odjechało do pobliskich moteli, ale wiedziałam, że zjawią się lada moment. Wszyscy byli w gotowości. Nie znałam szczegółów, ale nie trzeba było być geniuszem, żeby dojść do wniosku, że cokolwiek to było, było cholernie poważne.

Pisnęłam cicho, kiedy ktoś objął mnie od tyłu i pociągnął w stronę najbliższych drzwi. Do moich nozdrzy dotarł znajomy leśny zapach i uderzyłam Rusha w pierś, zanim jego usta znalazły się na moich. Pchnął mnie na ścianę, nie przestając całować. Zaraz potem usłyszałam dźwięk blokowanego zamka w drzwiach.

— Wystraszyłeś mnie! — zbeształam go, gdy się od niego oderwałam. Zobaczyłam jego krzywy uśmiech, zanim schował twarz w zagłębieniu mojej szyi. Pocałował wrażliwą skórę tuż za uchem i westchnął cicho.

— Zostaniesz dziś ze mną? — zapytał. — Śpię spokojniej, kiedy mam cię w łóżku.

Pokręciłam głową, próbując go od siebie odepchnąć. Nie mogłam ryzykować, że to się wyda. Jeszcze nie teraz. Działo się za dużo złych rzeczy, żeby dać się przyłapać.

— Mój ojciec...

— Możesz nie rozmawiać o twoim ojcu, kiedy myślę o tym, żeby wsadzić w ciebie kutasa? — zapytał z udawany oburzeniem, zaraz potem westchnął cicho. — Porozmawiam z nim, kiedy tylko stąd wyjdziemy.

— Co, jeśli cię zastrzeli? — zapytałam, gładząc go po włosach. Czułam na szyi jego gorący oddech.

— Też mam spluwę, dziecinko.

Drgnęłam lekko, czując coraz większe zdenerwowanie. Rush najwyraźniej to wyczuł, bo odsunął się ode mnie lekko. Moje plecy oparły się o ścianę, a Rush patrzył na mnie z powagą z góry. Jedną rękę oparł na wysokości mojej twarzy, a drugą wsunął pod moją bluzkę i zaczął kreślić delikatne wzory na mojej skórze, tuż nad linią spodni. Miliony dreszczy przebiegło po moim ciele i niepokój na moment uleciał ze mnie, jak z pękniętego balonika. Zaraz potem dotarło do mnie co powiedział i spojrzałam na niego z przerażeniem.

— To nie jest śmieszne, Rush.

— Jezu, dziecinko — zaczął. — Przecież go nie zastrzelę. Ani on mnie. Załatwię to z nim. Nie zaprzątaj sobie tym swojej ślicznej główki.

— Nie traktuj mnie protekcjonalnie, Rush — warknęłam, uderzając go zaciśniętą pięścią w klatkę piersiową. Skrzywił się ostentacyjnie, choć wiedziałam, że nie zrobiłam mu krzywdy.

— Prosto w serce, dziecinko. — Westchnął, zwieszając na moment głowę. Palce na mojej skórze znieruchomiały. — Poradzę sobie z twoim ojcem, Santana. To co się stało z tamtym gówniarzem się nie powtórzy. — Przekonywał. — Jestem Hellhoundersem. Big Jim nie może mnie wyrzucić z klubu tylko dlatego, że chcę ciebie na moim motocyklu. Będzie musiał to zaakceptować.

JEGO UCIECZKA (Hellhounds MC, #1) 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz