Telefon zabrzęczał na stoliku nocny i rzuciłam się na niego, omal nie spadając z łóżka. Dochodziła godzina dwudziesta druga. Rush, wraz z moim bratem i ojcem wyszli ponad dwie godziny temu i od tej pory nie dawali znaku życia. Powoli zaczynałam się martwić. A właściwie zmieniałam się w jeden wielki, poplątany kłębek nerwów. Naprawdę nie przywykłam do życia w zamknięciu.
Na wyświetlaczu nie pojawiło się jednak imię Rusha ani tym bardziej mojego ojca czy JJ'a. Zmarszczyłam lekko brwi, odczytując napis Cameron, a wyrzuty sumienie złapały mnie za gardło. Nie rozmawiałam z nim od naszego ostatniego spotkania w kawiarni na terenie kampusu. Zasługiwał na coś więcej niż zniknięcie bez słowa. W ciągu ostatniego miesiąca zwodziłam go jak rasowa suka, robiąc mu złudną nadzieję. Na swoje usprawiedliwienie miałam jedynie to, że naprawdę chciałam, żeby coś z tego było. Może gdyby nie było Rusha, mogłoby nam wyjść. Ale przy Rushu nikt inny nie miał znaczenia.
Odebrałam połączenie, zerkając wcześniej w stronę Tessy, która kilka minut temu zasnęła na łóżku. Tammy zniknęła w jednej z sypialni razem z Key'em, a Tessa nie chciała zostać sama. Też potrzebowałam towarzystwa. W końcu obie czekałyśmy na swoich mężczyzn.
- Halo? - zapytałam ściszonym tonem.
Przez chwilę po drugiej stronie linii brzmiała cisza.
- Zniknęłaś bez słowa - odezwał się w końcu Cameron, a moje wyrzuty sumienia stały się jeszcze większe. Mimowolnie podeszłam do okna i objęłam się ramieniem.
- Przepraszam - odpowiedziałam szybko. To i tak zdawało się być za mało.
- Spotkaj się ze mną, Santa - zaproponował, a ja drgnęłam jak ukłuta szpilką.
- Przepraszam, Cameron. Naprawdę, ale nie mogę. - Zacisnęłam na moment powieki, zdając sobie sprawę jak okropnie to brzmiało. - Nie dlatego, że nie chcę. Masz rację powinniśmy porozmawiać w cztery oczy. Po prostu... - Wzięłam głęboki oddech. - Po prostu nie mogę się ruszyć z domu klubowego.
- Przyjadę - rzucił szybko. - Daj mi pół godziny.
Zanim miałam szansę zaprotestować przerwał połączenie. Przez kilka sekund patrzyłam na wygaszony wyświetlacz, a potem wybrałam jego numer. Sygnał ciągnął się i ciągnął, aż w końcu przeniosło mnie na skrzynkę.
- Wszystko w porządku? - wymamrotała Tessa zaspanym głosem. Uniosła głowę i podparła ją na ręce. - Wyglądasz na zmartwioną.
- Cameron chce się ze mną spotkać - odpowiedziałam, marszcząc brwi. - Powiedział, że tu przyjedzie i zanim zdążyłam mu powiedzieć, że to zły pomysł, rozłączył się.
- Próbowałaś oddzwonić? - Usiadła na łóżku, przecierając oczy.
- Nie odbiera - jęknęłam i ponownie wybrała numer. Pojawienie się Camerona w domu klubowym nie mogło skończyć się dobrze. Naprawdę nie zasługiwał na to jak go potraktowałam i nie chciałam go narażać na dodatkowe niebezpieczeństwo.
- Cholera jasna - warknęła, przerywając połączenie, kiedy przeniosło mnie na skrzynkę.
- Hej, spokojnie - powiedziała, wygrzebując się z pościeli. Usiadła obok mnie i złapała mnie za rękę. - W sumie to wcale nie tak źle. Wyjaśnisz z nim wszystko. Nic złego się nie stanie. Bull po prostu go przeszuka i przepuści przez bramę. Wyjdziesz na podjazd i szybko z nim porozmawiasz. Potem odjedzie. Nic złego mu się nie stanie, Santa. - zapewniała mnie i z każdym kolejny słowem rozluźniałam się bardziej. Tessa miała rację. Najgorsze co mogło się stać to to, że Bull po prostu każe mu zawrócić.
- Ogarnij się i weź głęboki oddech - posłała mi ten swój uroczy, uspakajający uśmiech. Naprawdę nie dziwiłam się mojemu bratu, że się w niej zakochał. Była chodzącą dobrocią. - A ja muszę iść siku. Zaraz wraca. I nie martw się na zapas, Santa.
CZYTASZ
JEGO UCIECZKA (Hellhounds MC, #1) 18+
RomanceKSIĄŻKA TYLKO DLA OSÓB DOROSŁYCH! Santana Mason jest motocyklową księżniczką. Jako córka Big Jima prezydenta Hellhoundersów nie miała łatwego życia. Przez brutalność ojca została zmuszona, żeby opuścić Teksas. Teraz wraca po prawie czterech latach...