Rozdział 35

4.3K 364 11
                                    

SANTANA

Głowa pulsowała mi tępym bólem, kiedy w końcu udało mi się unieść powieki. Mdłości sprawiły, że żołądek podszedł mi do gardła i ledwo powstrzymywałam wymioty. Przez chwilę byłam zawieszona między snem i jawą, a kołysanie nie pomagało mi wrócić do żywych.

— Zatrzymaj się — odezwał się nagle męski, nieznajomy głos. Próbowałam skupić wzrok na źródle dźwięku, ale obraz umykał mi jakby ktoś machał mi nim przed oczami. — Muszę się odlać.

— Pośpiesz się. Chcę zobaczyć minę Rake'a, kiedy dostarczymy mu prezent!

Pierwsze co sobie uświadomiłam to fakt, że nie znajdowałam się już w land roverze Camerona, a w wanie. Mdłości się wzmogły, gdy przed oczami pojawiło mi się wspomnienie dziury w głowie Camerona. Boże, zabiłam kolejną osobę. Może nie pociągnęłam za spust, ale Cameron Tate umarł przeze mnie. Im mocniej zaciskałam powieki tym obraz jego odskakującej w bok głowy i dźwięk upadającego na żwir ciała, stawał się wyraźniejszy. Ledwo opanowałam panikę.

Drugą rzeczą jaka dotarła do mojego otępiałego umysłu było to, że moje ręce były skrępowane za moimi plecami, co tłumaczyło ich drętwienie. Na moment wstrzymałam oddech, starając się uspokoić rozszalałe bicie serca, ale adrenalina niemal szarpała moim ciałem. Z trudem opanowałam się do pozostania w bezruchu.

Samochód zatrzymał się, a hamulce wydały z siebie żałosny pisk. Moje ciało szarpnęło do przodu, sprawiając, że bark zaczął boleć jeszcze bardziej. Bałam się dać znać, że odzyskałam przytomność. Nie miałam pojęcia co mogliby mi zrobić. Znajome uczucie bezradności wypełniło mnie całą. Naiwna nadzieja, że już nigdy go nie poczuję uleciało ze mnie, jak powietrze z pękniętego balonika.

Cicha muzyka lecąca z radia wypełniała duszne wnętrze furgonetki, mieszając się z zapachem potu i dymu papierosowego. Mężczyzna siedzący za kierownicą poruszał rytmicznie głową, sprawiając wrażenie całkiem rozluźnionego. Wpatrywałam się w niego, starając się opanować wzbierającą we mnie panikę. Ostatnim razem nie zdążyłam się im nawet przyjrzeć. Wszystko działo się zdecydowanie za szybko. W jednej chwili denerwowałam się rozmową z Cameronem, a w następnej leżał na ziemi z dziurą w głowie, a ci dwaj sukinsyni lądowali mnie do samochodu.

Mężczyzna odwrócił lekko głowę, kiedy drzwi od strony pasażera się otworzyły. Przez chwilę mogłam zobaczyć jego profil. Miał mały, choć nieco krzywy nos, który sprawiał wrażenie, jakby kiedyś był złamany. Szczękę pokrywał mu drobny, ciemny zarost. Zanim jednak zdążyłam zarejestrować coś jeszcze, usłyszałam dźwięk wystrzału, a kulka trafiła go prosto w czoło. Głowa odskoczyła mu w tył, zupełnie jak Cameronowi, a krew trysnęła na deskę rozdzielczą.

Wrzasnęłam, nie mogąc się powstrzymać.

Znowu miałam wrażenie, jakby wszystko rozgrywało się w spowolnionym tempie. Ciało mężczyzny przechyliło się i opadło na kierownicę. Wielki Gryf z otwartą patrzą odpowiadał mi spojrzeniem.

— Widzę, że księżniczka się obudziła — odezwał się drugi z mężczyzn, odwracając się w moją stronę. Zamrugałam oszołomiona, przenosząc na niego spanikowane spojrzenie. Krew szumiała mi w uszach tak głośno, że ledwo go słyszałam.

— Zabiłeś go — wyjąkałam z niedowierzaniem.

Mężczyzna uśmiechnął się kpiąco i wzruszył ramieniem.

— Nie będzie mi już potrzebny — wyjaśnił, puszczając mi oczko. Mdłości szarpnęły moim żołądkiem, a mężczyzna wyskoczył z samochodu, trzaskając głośno drzwiami. Zniknął mi z pola widzenia i dopiero po kilku ciągnących się w nieskończoność sekundach drzwi od strony kierowcy się otworzyły i mężczyzna wyciągnął z samochodu martwe ciało swojego klubowego brata.

JEGO UCIECZKA (Hellhounds MC, #1) 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz