Rozdział 4. Nowy nauczyciel.

76 3 0
                                    

Nazywam się Lori Rinne i jestem właśnie w drugiej klasie gimnazjum. Minął miesiąc od rozpoczęcia roku. W klasie jestem jedyna z innej miejscowości. Większość jest z Clodies, inni są z Clamis, kilka osób jest z sąsiadującej wsi - Handrd, a ja jestem z Paradios. Chodze do gimnazjum w Tramis.
Czasem zdarza się, że przewiduje przyszłość, ale w tym tygodniu śnią mi się dziwne sny, bardzo dziwne. Mimo, że udaje mi się przewidzieć coś to teraz są nie realne. To są walki chłopaka, który za każdym razem pokazuje inną zdolność. Jest silniejszy, szybszy i bardziej wytrzymały niż człowiek. Potrafi także ruszać przedmiotami bez ich dotykania. Wczoraj we śnie chłopak walczył na pięciu 2-metrowych, bladych potworów, którzy zaatakowali go jednym, ale bardzo potężnym strzałem z broni. Chwilę przed jego śmiercią wypowiedział takie słowa: "Przekazuje moce mojemu następcy - Lori Rinne" i w tym momencie ze snu wybudził mnie potworny ból. Czułam jak moja skóra sie pali. Nie mogłam wytrzymać i krzyczałam na cały głos. Przebudziłam rodziców. Przerażeni wbiegli do mojego pokoju.
- Co się dzieje? - zapytała mama.
- Parzy mnie ramię! - wykrzyczałam.
- Pokaż. - obejrzała ranę i patrzyła na mnie ze strachem. Między czasie tata pobiegł po bandaż.
- Co ty robisz?!
- Ja nic. Po prostu samo się pojawiło. Co to jest?
- Nie wiem. Wytrzymaj jeszcze chwilę. -Zabandażowała mi to bardzo mocno i położyłam się spać. Tak mi minęła noc.
Rano przypomniałam sobie sen. Zginął i wtedy pojawiła się moja rana. To był znak ułożony z pół księżyców. Mnie też to zdziwiło, a jednocześnie widziałam już ten znak gdzieś. Mama założyła mi nowy bandaż i wyszłam do szkoły. Jeżdżę autobusem i właśnie czekam na niego, mam nadzieję spotkać przyjaciół w nim.
Był właśnie czwartek. Dzień mijał wspaniale, chociaż na każdej lekcji był sprawdzian lub nsuczycielka pytała z ostatnich lekcji. Został tylko WF. Nawet jest fajny. Tym razem biegamy na 50m. Dochodzę do bloków startowych i czekam na sygnał. Gdy się pojawia biegnę najszybciej jak potrafię. Zanim się oglądnęłam byłam już na mecie, a moja koleżanka w połowie drogi. Nauczycielka była zdziwiona i szczęśliwa jednocześnie moim czasem, bo miałam 4 sekundy. Ja sama nie mogłam uwierzyć.
Wróciłam do domu. Mama czekała na mnie z obiadem. Zjedliśmy i poszlam zrobić zadania, ale okazało się nie mamy nic. Cieszę się, bo mogę poczytać ulubioną książkę.
Nastepnego dnia nic mi się nie śniło, byłam tym zdziwiona, bo od tygodnia miałam jakieś sny, a dzisiaj nie. Może jednak pokażą jutro jakąś historię.
Na ostatniej lekcji mamy geografię. Pani podzieliła klasę na grupy. Do mojej doszła dziewczyna, której nienawidzę. Nazywa sie Kirin.Zaczęła się rządzić i nie zwracała uwagi, że tu jestem. Nawet rozdzieliła zadania każdemu oprócz mnie.Czuje się jak powietrzne, nie widzialna przez nikogo, a szczególnie przez nią. Zdenerwowałam się i zaczęłam się z nią kłócić. W końcu dała mi zadanie, które, było najmniej ważne. Już chciałam powiedzieć nauczycielce, ale nagle zauważyłam światło z pod ławki. Okazało się, że to z moich rąk. Zacisnęłam dłonie i zapytałam nauczycielkę o zgodę pójścia do łazienki. I biegłam tam. Zamknęłam się w kabinie. Spojrzałam na ręce, ale nadal świecą. Jak to wyłączyć? Zostało 5 minut do końca lekcji. Schowałam ręce do kieszeni i szłam do klasy. Mam tylko nadzieję, że nikt tego nie zauważy. Wchodzę razem z dzwonkiem. Biorę plecak i biegnę się przebrać. Unikam wszystkich nawet przyjaciela. W tej sytuacji jest mi źle. Boję się mu o tym powiedzieć i nadal jestem zdenerwowna na tą koleżankę. Może to dlatego świecą? Przez mój gniew. Możliwe, ale będę się później zastanawiać, bo właśnie autobus przyjechał.
Gdy wchodzę do domu mama podała mi obiad i oglądała wiadomości. Słyszę, że miesiąc temu złapali dziewczynkę, Mili Nicket, która posiada zdolności magiczne. Według dyrektora laboratorium są niebezpieczne dla ludzi. I poszukują innych osób z takimi mocami. Serce mi stanęło. Ja jestem na kolejce. Ja mam moce. Może to tylko światła ale to jest moc. Mama dziwnie się na mnie popatrzyła.
- Co się stało? - wyrwała mnie z zamyślenia.
- Nic, tylko żal mi tych osób.
- Tak. Mi też ich żal. A właśnie przyszła paczka do ciebie.
- Do mnie?
- Tak masz ją na górze w pokoju.
- Dziwne. Niczego nie zamawiałam. Dzięki za obiad, idę zobaczyć co to.
Wzięłam plecak i biegnę do pokoju. Rzeczywiście stoi paczka na biurku. Przypomniało mi się o rękach. Na szczęście światło zgasło. Muszę opanować tą zdolność, bo później będę mieć kłopoty przez nią. W pudełku była srebrno-niebieska skrzynka z kłudką. Szukam kluczyka, ale nie widzę go, ani instrukcji, ani adresu, tylko mała karteczka z napisem: „Jesteś numerem cztery", a na drugiej stronie: „Ukrywaj i nie ujawniaj, bo zginiesz". Co to znaczy? Jestem numerem cztery? Czy są osoby, które mają inne numery? Nie będę sama. Ciekawe gdzie się znajdują. Teraz się tego nie dowiem. Chyba, że w środku bedzie o tym informacja. Na wieku skrzynki wyrzeźbiony jest taki sam symbol jak na moim ramieniu. To staje się coraz bardziej dziwne. Mam ten kuferek i co teraz? Jak go otworzyć? Chwyciłam kładkę w dwie ręce, żeby obejrzeć czy tam nie ma ukrytej wiadomości, ale zamiast niej zatrzaskało coś w środku i kłudka spadła, a wieko się uniosło do góry. Zaskoczona odskoczyłam do tyłu, ale przez moją ciekawość zajrzałam do środka. Jest tam mały miecz, który wyglądał jak zrobiony z brylantu i kilka kamieni, których nigdy nie widziałam. Zastanawiam się do czego służą. Pod nimi zchowano książkę. Wygrzebałam ją zpod dna i chciałam otworzyć, ale nie chciała nawet ruszyć. Dlaczego się nie otwiera? Zostawiłam ją na łóżku. Później będę nad tym myśleć jak ją otworzyć. Muszę to schować. Ukryłam kuferek w szafie, bo nikt poza mną nie zagląda tam. Muszę być ostrożna, aby nikt nie dowiedział się, że jestem inna.
Przez weekend nie zwracałam na to uwagi, ale na szczęście nic się nie działo.
W poniedziałek trzeba iść do szkoły. Trochę się boje, czy nie narobię czegoś. Spojrzałam na wywieszoną liste zastępstw. Mamy dzisiaj jedno zastępstwo z fizyki, z ... nowym nauczycielem. Jestem ciekawa jak tą lekcje poprowadzi. Mamy ją dzisiaj na ostatniej lekcji, z inne zajęcia minęły szybko. Kiedy weszliśmy do klasy na fizykę, on już na nas czekał.
- Witajcie. Jestem nowym nauczycielem fizyki w zastępstwie za waszą panią. Nazywam się Steve Nicket. Nie wiem czy już o mnie słyszeliście, ale wynalazłem sprzęty, które państwo teraz używa, ale jestem teraz tu na stanowisku nauczyciela. Jeśli macie jakieś pytania to mówcie.
- Dlaczego nie ma poprzedniej nauczycielki?
- Obecnie jest chora, więc będę tylko przez dwa tygodnie. Jeszcze jakieś? ... Nie? No dobrze może na początek trochę się poznamy. Ja się przedstawiłem teraz wy. Może ty pierwsza. - wskazał mnie.
- Nazywam się Lori Rinne.
- Ładne imię, przypomina mi jedną książkę.
- Naprawdę? Nie wiedziałam, że jest taka książka o mnie.
- No widzisz. - Uśmiechnięty pytał dalej. Oczywiście nie obeszło się bez śmiechów w klasie. Na końcu poprosił mnie, żebym została bo chce porozmawiać. Przestraszyłam się bardzo. Gdy było już pusto zapytał:
- Widziałaś tą dziewczynkę w telewizji?
- Tak.
- A chciała byś pomóc im?
- Z miłą chęcią.
- To dobrze. Tylko się nie przestrasz oni nie są groźni. W Paradios są 3 takie osoby.
- Naprawdę?! - Jednak nie jestem sama. Chciałabym tylko, żeby to nie byli moi wrogowie ze szkoły podstawowej. A mam ich wielu chociaż moja klasa liczyła dziesięciu uczniów.
- Coś mi podpowiada, że jesteś bardzo odważna.
- Cieszę się, że pan tak mówi.
- Powiedz innym, żeby pomogli szukać.- powiedział to z takim uśmiechem jakby nie wierzył, że to sie uda i wyciągnął jakieś dziwne urządzenie. Bylo podłużne, a szerokość byla tak jak jego ręka. I mieściło sie na odcinku reki między łokciem, a nadgarstkiem.
- To urządzenie namierzające te osoby. Na razie jest wyłączone, ale jak będziesz mieć jakieś podejrzenia to powiedz, sprawdzę ich. - odetchnęłam z ulgą.
- Dobrze.
- Dziękuję, możesz już iść. Do widzenia.
- Do widzenia.
Później koleżanki pytały mnie dlaczego kazał mi zostać. Odpowiedziałam im, że chciał o coś zapytać to wszystko.
Następnego dnia. Zwolnił mnie z jednej lekcji, bo chciał, żebym go oprowadziła po szkole. Nie miałam wyjścia. Pod koniec oprowadzania nagle zapytał mnie:
- Znalazłaś już coś?
- Jeszcze nie. - odpowiedziałam zaskoczona. W tym momencie przestraszył mnie dziwny dźwięk. Wydobywał się z urządzenia, które przed chwilą włączył. Miał je na ręce. Nauczyciel popatrzał na mnie z mieszaniną przerażenia i radości. Nie wiem o co mu chodzi. W końcu się otrząsnął i powiedział:
- Dziękuje ci za pomoc.
- Proszę bardzo.
- Mam dla was niespodziankę, ale nikomu nie mów dobrze?
- Dobrze.
- A kiedy mamy lekcje?
- Jutro.
- To bardzo dobrze się składa. Chwila co ci się stało w ramię? - stałam jak kamień. No nie zorientował się bardzo szybko. Myślałam, że potrwa to dłużej, ale sie myliłam. Co teraz? Zaraz pewnie powie wszystkim. Muszę skłamać. Bardzo tego nie lubię, ale zdarzają sie spawy, w których trzeba tak zrobić.
- eee. Siostra wylała przypadkowo na mnie wrzątek.
- O jeju. Musiało bardzo boleć.
- No niestety każdemu może się zdarzyć.
- A czy mógł bym ją zobaczyć?
- Ale to tylko zwykłe oparzenie.
- Jak nie chcesz to nic nie szkodzi. Dobrze, idź na lekcje i przeproś panią ode mnie.
- Dobrze. Do widzenia.
O mały włos nie dowiedział się. Wróciłam na lekcje, a po szkole rozmyślałam co miało oznaczać jego spojrzenie i ciekawa też jestem czym mnie jeszcze zaskoczy. Mam nadzieję, że jutro się tego dowiem.

Nowe Dziedzictwa.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz