Rozdział 5. Nowy świat.

73 3 0
                                    

Dzisiaj jest już środa. Czekam z niecierpliwością na fizykę, ponieważ ciekawi mnie ta niespodzianka, którą przygotował pan Nicket. Właśnie zaraz zaczynamy.
Nauczyciel czekał już w klasie. Gdy wszyscy weszli, kazał zostawić plecaki i zabrał nas na małą salę gimnastyczną, zwaną też lustrzaną. Zawierała lustra, które nam pomagały w ćwiczeniach na wychowaniu fizycznym. Na miejscu czekała już nasza pani dyrektor. Wyglądała na bardzo szczęśliwą. Pan Nicket włączył ogromnie urządzenie, które stało po drugiej stronie sali. Wyglądało jak żelazna szafa, która po otawrciu miała bardzo mało miejsca, a na przeciwko wisiało ogromne lustro. Po włączeniu lustro zmieniło kolor. Uczniowie przelekli się dziury wypełnionej kolorową wodą. Nauczyciel zapraszał do środka uczniów, ale oni byli tak przerażeni, że wpadali jeden na drugiego lub popychali siebie nawzajem.
- Spokojnie, nie bójcie się. Chciałem to tam wam wyjaśnić, ale widzę, że nie chcecie. Dobrze to jest WM, czyli teleporter. Przenosi ludzi do innego świata. Jest tylko jeden zaprojektowany, wiec nie pomylicie miejsc. - odpowiedział spokojnie nauczyciel.
- Jeśli wam się spodoba możemy utworzyć kółko. - dodała pani dyrektor.
- No to jak? Wchodźcie. Kto pierwszy, czy numerami w dzienniku? - nikt się nie odezwał. - widzę, że dziennikiem będziecie wchodzić.
Pani dyrektor czytała listę i wywoływała uczniów, a pan Steve operował urządzenie. Nadeszła moja kolej. Weszłam do portalu i przeniosłam się na polanę w lesie. To miejsce jest piękne. Otaczały nas średniej wysokości drzewa, a po prawej stronie było wzniesienie przypominające pole do walki, które było otoczone taśmą.Przed wzniesieniem na trawie leżało z dwadzieścia cztery miecze. Tyle było uczniów w mojej klasie. Dziwne. Jedne były większe i cięższe, jedne mniejsze i lekkie, a jeszcze inne długie i ciężkie. Prawdę mówiąc było ich z każdego rodzaju. Na wzniesieniu czekały dwie osoby. Spoglądały na nas z uśmiechem.
Gdy pani dyrektor i pan Nicket ostatni przybyli, nauczyciel przedstawił wszystkim plany oraz osoby prowadzące.
- To jest pan Kirito, będzie waszym instruktorem dzisiaj. Natomiast ta pani to Asuna, jego asystentka. Zrobimy sobie taki turniej na końcu. Cztery najlepsze osoby dostaną własny miecz do treningów. Pani dyrektor postanowiła zrobić turniej szkolny, wiec te cztery osoby dostaną przepustkę, jeżeli będą chciały. No to zabieramy się do pracy. - gdy skończył wyjaśniać pan Kirito podszedł bliżej nas.
- Czy wiecie jak używa się mieczy? Kto chce zacząć pierwszy? - Wyszłam i wzięłam niebieski, średniej szerokości i wysokości miecz. Podeszłam do instruktora. - widzę, że mamy pierwszą chętną. Myślałem, że jakiś chłopak się odważy.
Na podeście przy schodach przed ringiem miał panel sterowania. Ustawił go na pierwszy poziom. Na końcu pojawił się wilk. „Zaatakuj go" powiedział. Podeszłam bliżej i czekałam aż zacznie pierwszy. Ustawiłam lewą nogę z przodu, a prawą z tyłu. W prawej trzymałam miecz i przeniosłam rękę do tyłu, a lewą ustawiłam z przodu. Po chwili zerwał się do biegu. Aktywowałam miecz tak jak kiedyś widziałam w animacjach i ruszyłam na przód. Jeden zamach i wilk rozsypał się w pył, który natychmiast znikł. Spojrzałam na klasę, a później na nauczycieli i instruktora. Tylko on się uśmiechał, a innym szczęki opadły.
- Gratulacje. Widzieliście? I tak się używa miecza w tym świecie. Jak masz na imię?
- Lori Rinne.
- Ładne imię. Lori pokazała nam wszystko. Ah myślałem, że będę więcej robić przy tobie, ale zaskoczyłaś, mnie.
- Dziękuję. - Łał nie spodziewałam się tego.
- Dobrze. Kto następny? - ku mojemu zaskoczeniu wszyscy podnieśli ręce. - Hehe nie wszyscy na raz. Może teraz ty? - wskazał Kaje, koleżankę, która lubiła ze mną rozmawiać o różnych filmach i nie tylko. Wzięła również niebieski, ale cienki i średniej wielkości. Instruktor włączył panel ustawiając znowu na pierwszy poziom. Zaatakowała tak samo jak ja.
- Pięknie. Mamy tu świetnych szermierzy. Gdzie tego się nauczyłyście?
- Eee...- odpowiedziała Kaja.
- Dobra, później powiecie mi, bo nie mamy za dużo czasu. Tylko nie mówcie nikomu jak to robicie, sprawdzimy ich wiedzę. Dobrze?
- Dobrze. - zeszłyśmy i stanęłyśmy obok nauczyciela.
- Kto następny? Może teraz jakiś chłopak? Chodź tu. - wskazał na wysokiego chłopaka. Wybrał czarny, długi, szeroki i ciężki miecz. - Nie będzie dla ciebie za ciężki?
- Jest w sam raz. - powiedział chłopak.
- No dobrze. - pojawił się wilk i zaczął biec w jego kierunku. Chłopak włożył miecz przed sobą i ... zaczął cofać się. Widać było, że się bał. Podeszłam bliżej w razie czego zaatakuje. I nie myliłam się. Rzucił miecz i uciekł. Cała klasa zaczęła się śmiać tylko nie instruktor ani asystentka.
- Dlaczego się śmiejecie?- zapytała delikatnie.
- Bo uciekł. Haha.
- No to chodź sprawdzimy teraz ciebie. Nie wszyscy mają taką odwagę stanąć przed niebezpieczeństwem. - Zapadła cisza. - Nie wiedziałam, że chłopacy są gorsi od dziewczyn. Trzeba ich podszkolić. Nie sądzisz Kirito?- zaśmiała się.
Na koniec lekcji stoczyliśmy ze sobą bitwy. Nic nikomu się nie stało tylko przegrani zemdleli. Tak działała maszyna. Jeżeli zadasz mu niebezpieczny cios to odbija się to na mózgu i mdlejesz. Wygrałam z dwoma chłopakami i trzema dziewczynami. Tak jak obiecali cztery osoby dostały się do turnieju, w tym ja. Po powrocie do zwykłego świata te cztery osoby dostały prezent.
- Te bransolety to są wasze przepustki na trening. Zapraszam was jutro po zajęciach. Wybierzecie sobie miecze jakie będziecie chcieli. Oczywiście innych też zapraszam na trening. Bo za miesiąc będzie turniej. Za miesiąc prawda?
- Tak. - odpowiedziała pani dyrektor.
- Dobrze. Do zobaczenia jutro. A Lori chodź tu jeszcze. - znowu? Co tym razem wymyślił? - Możemy we dwoje porozmawiać? - Na te słowa dyrektorka wyszła z sali.
- Co się stało? - zapytałam.
- Powiedz mi prawdę. Jesteś nim?
- Kim?
- Wiesz o co mi chodzi. Mogę zobaczyć ranę? - Nie mogę dopuścić, żeby dowiedział się. Wyciągał już do mnie ręce, a ja chwyciłam się za bandaż i cofnęłam się. Niespodziewanie z pod niego wydobyło się jasnoniebieskie światło. Szybko zabrałam rękę i blask zniknął. Nie wiedziałam, że tak szybko się zdradzę. Następnym razem będę wiedziała, żeby tak nie robić.- Jak to zrobiłaś?
- Ja sama nie wiem.
-Ale dziękuję. Wiem, że nie jest tak łatwo powiedzieć, a co dopiero zaufać komuś obcemu w takiej sytuacji. Wiedziałem, że to ty. - uśmiechnął się do mnie, a ja jeszcze bardziej się cofnęłam.
- Skąd pan wiedział, że to ja?- powiedziałam ze złością.
- Po pierwsze widzę, że siedzisz sama.
- Nie jestem jedyna w tej szkole.
- No tak. Takie osoby wolą siedzieć na uboczu i nie pokazywać innym niczego co mogloby ich zdradzić lub wzbudzić podejrzliwość.
- Ja się od zawsze trzymałam z daleka bo nikt nie chciał ze mną rozmawiać.
- No dobrze. Po drugie mój sprzęt to wykrył. Ten dźwięk co słyszałaś na korytarzu to był wykrywacz.
- Ale urządzenia mogą się popsuć w każdej chwili, a najnowsze, nie testowane mogą źle pokazać wynik.
- Masz racje, ale jeszcze trzeci warunek. Jesteś odważna. Stawiłaś czoła wilkowi, to jest sukces.
- Moja koleżanka też to zrobiła. - Jak mam mu wmówić że mógł się pomylić. Nie chce by ktoś o tym wiedział.
- Chciałbym ją także sprawdzić. A jeszcze bym zapomniał czwarty argument jest taki: to światło. Ludziom tak nie świeci z rany. - Spusciłam głowę. Może będę mieć szansę go zmylić? Ale muszę jeszcze to przemyśleć. Widząc moją minę usiadł na podłodze i patrzył się we mnie. Podniosłam ją, a on się uśmiechnął. - A pomogłabyś mi z tą koleżanką?
- Zobaczę. Nie ufam jeszcze panu.- Odparłam stanowczo.
- Wiem o tym dobrze. A powiedz mi jeszcze jedno. Podobała się ta lekcja?
- Mnie bardzo. W końcu mogłam pokazać no co mnie stać.
- Cieszę się bardzo. - wybiegłam zanim jeszcze o coś mnie zapyta.

Nowe Dziedzictwa.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz