Rozdział 6. Tajemnica przyjaciela.

85 5 0
                                    

Następnego dnia poszłam na kółko pana Nicketa. Nie spodziewałam się, że będzie tyle osób. Chyba połowa uczniów z szkoły przyszła. W tłumie spotkałam przyjaciela. Był zmieszany, ale kiedy mnie znalazł ucieszył się i podszedł do mnie. W pewnym momencie wszedł pan profesor.
- Ooo, ale nas dużo. Witajcie. Cieszę się, że przyszliście. Macie te bransoletki? Oczywiście ci którzy dostali.
- Tak. - odpowiedzieli.
- To dobrze. Dzisiaj znowu wybierzemy się do pana Kirito i pani Asuny. Wchodźcie.
Ja weszłam ostatnia jak to zwykle bywa. Jestem ostatnia wybierana do drużyny, ostatnia w kolejce albo ostatnia się o czymś dowiaduje.
Znów wróciliśmy na tę samą polanę. Profesor powiedział, abyśmy dobrali się w pary, bo dzisiejszy trening będzie w parach. A pana instruktora nie było. Ciekawe co się stało, że go nie ma.
Mogliśmy się bić mieczami, nawet ranić, ale tak na prawdę nic nam się nie działo i to było najlepsza opcja tej maszyny. Poczułam rękę na ramieniu. Obejrzałam się, a przyjaciel stał tuż za mną. Poszedł na miejsce i wyciągnął miecz. Ja zrobiłam to samo. Mieliśmy siebie zaatakować i użyć jakichkolwiek technik, które znamy. Oglądając filmy i różne animacje nauczyłam się trochę walczyć. Gdy usłyszeliśmy gwizdek, czekałam aż zrobi pierwszy ruch, ale on też czekał. Stanęłam w mojej ulubionej pozycji, gotowa do ataku i ruszyłam naprzód. Biegłam i ciągnąc za sobą miecz uderzyłam najszybciej jak mogłam, a on się obronił. Co mnie zdziwiło.
- Niezły ruch. - powiedział.
- Dziękuję. Masz niezły refleks.
- Dzięki.
Mimo, że jestem inna, silniejsza i szybsza to odpierał atak tak jakbym uderzyła pałką trzcinową. Ćwiczyliśmy tak z pół godziny, dopóki przybiegł zdyszany instruktor.
- Spóźniłeś się. - powiedział nauczyciel.
- Wiem przepraszam, ale musicie uciekać.- wypowiedział te słowa z wielkim trudem.
- Dlaczego?
- Idzie tu gildia, która jest bardzo niebezpieczna, a wy jesteście teraz ich celem.
- Dobrze. - Otworzył te tajemnicze drzwi i uczniowie powoli przechodzili. Ja wybiegłam na środek polany i czekałam.
- Lori! - wołał pan Kirito. - Wracaj tu!
- Nie! Pomogę panu!
- Niech zostanie. - zawołał pan Nicket.
- Ale to jeszcze uczeń i to początkujący.
- Uwierz mi. Ona jest silna. O już są! - Znalazłam. Jest ich pięciu. Nadciągali do nas z uśmiechem . Pan Nicket i pan Kirito przybiegli do mnie.
- Nie dacie nam rady. Mamy przewage liczebną.- śmiali się.
- Jeszcze się przekonamy. - odpowiedział nauczyciel z uśmiechem.
- A ty dziewczynko odsuń się. Nie chcemy Cię zranić. Sami dorośli powalczą.
- Nigdzie się nie wybieram. -Zawołałam, a on zaśmiał jeszcze głośniej i zaczęli atak.
Zaatakowali we trójkę od przodu, a dwóch podeszło do nas od tyłu. Udało mi się odeprzeć atak jednego z przodu i zabrać mu miecz oraz dzięki niemu powaliłam tych z tyłu. Pan Kirito i pan Nicket zajęli się dwoma z przodu. Na pomoc przyszedł nam przyjaciel. Dwaj wojownicy podnieśli się i próbowali nas zaskoczyć, ale nie udało im się. Razem z przyjacielem odbiliśmy atak i przechwyciliśmy ich miecze, a oni uciekli. Nauczyciel poszedł na zwiady. Kiedy już wszedł do lasu, z zarośli ktoś wystrzelił strzałę, która trafila przyjaciela w ramię. Zaczął się zwijać z bólu i co mnie zdziwiło nie złapał sie za krwawiącą ranę. Instruktor rzucił się do biegu za tą osobą. Podeszłam do przyjaciela i zaczęłam panikować.
- Naveen! Nic ci nie jest?!
- Będzie dobrze. - wyszeptał. Już miałam wyciągać strzałę, kiedy wrócił pan Kirito i sam ją wyciągnął. Trzeba było jak najszybciej zatamować krwotok. Rozerwałam jego rękaw, aby zrobić prowizoryczny zacisk i momentalnie zabłysł dziwny znak. Przyjrzałam mu sie i nie moge w to uwierzyć. Odskoczyłam do tyłu zaskoczona, a światło znikło. On także ma znak na ramieniu i też zabłysł tak jak mi kiedy zbliżyłam ręce. Może jest taki sam jak ja? Może posiada jakieś zdolności magiczne? Albo może ja go naznaczyłam? Nie wiem, ale muszę się dowiedzieć tego. Przyszedł właśnie pan Nicket.
- Wszyscy uciekli i dzięki za ostrzeżenie Kirito. Udało mi sie go przegonić.
- Co się stało? - zapytal zdziwiony patrząc na Naveena.
- On jest taki sam jak ja. - wyszeptałam.
- Co? - przyjaciel nie wiedział co zrobić. Ale także był zdziwiony tym.
- Nie bójcie się eh... nic wam nie zrobię.- brakowało mu już sił, bo bardzo się wykrwawił jednak zbierał siły do ucieczki. I już miał zacząć biec, kiedy go chwyciłam za rękę.
- Ja się nie boję. - powiedziałam spokojnie - Ale nie wysilaj się, bo za chwilę możesz stracić przytomność. - posłuchał mnie i położył się na trawie.
- Dobrze. Mowiłaś, że jestem taki sam jak ty. O co ci dokładnie chodziło?
- Popatrz. - odsłoniłam swój znak i zbliżyłam rękę do niego i zaczęło się wydobywać światło z niego. Nauczyciel i instruktor także sie przypatrywali temu, a Naveen wytrzeszczył oczy na ten widok. Po chwili, gdy zakryłam symbol z powrotem i blak zgasł, przyjaciel zaczął się śmiać, ale nie ze śmiechu tylko z radości i wielkiej ulgi.
- Naveen, a co z twoją raną? - zapytał pan Nicket.
- A całkiem o niej zapomniałem. - przyłożył rękę do symbolu, a rana która była tam zaczęła się zaklejać. Po chwili już nie widać było po niej śladu. Usiadł i podparł się rękami.
- Jak to zrobiłeś?! - Zawołał pan Kirito.
- No właśnie. - Zawołałam. Popatrzył na mnie zdziwiony.
- Nie wiesz?
- Czego?
- Czytałaś tą książkę, która była dołączona do kuferka?
- Nie. Nie chciała mi sie otworzyć.
- A to już wszystko rozumiem. Dobra powiem ci. Jeśli ktoś zrobi ci ranę na symbolu to każdy taki jak ty albo ja może sobie ją uleczyć.
- Naprawdę?
- Sama widziałaś.
- Kiedy mogę otworzyć kuferek?
- Kiedy pokaże sie twoja pierwsza zdolność. Masz już jakąś?
- Tak. Jeśli światło z rąk można do tego zaliczyć. - zaśmiał się.
- Naprawdę tylko tyle? Chyba, że nie czytałaś wzmianki o swojej zdolności.
- Nie, mówiłam że nie mogłam jej otworzyć.
- A twój strażnik nie pokazał ci tego?
- Jaki strażnik?
- No taki, który ma za zadanie pokazać ci wszystko co jest z tym związane i musi cię nauczyć sztuk walki.
- Wybacz, nie mam kogoś takiego.
- Musisz mieć! Każdy taki dzieciak ma!
- No ja nie. A jak go mam odnaleźć?
- Ma znamię takie same jak twój znak. Moim strażnikiem jest Daniel.
- Czekajcie. - przerwał pan Nicket.- czy to o taki symbol chodzi? - pokazał Naveenowi malutki znak, który widniał przed nadgarstkiem.
- Tak o taki chodzi.- powiedział uradowany.
- No to musze mojego strażnika poszukać.
- Jak chcesz mogę być twoim ochroniarzem. - powiedział radośnie pan Nicket.
- Ma pan inny symbol niż Lori. Więc nie może pan być nim.
- No wiem ale mogę jej tymczasowo pomóc.
- Dziękuję. - odpowiedziałam.
- No to którym numerem jesteś? - zapytał mnie.
- Ja? Jestem cztery.
- Witaj cztery! Ja jestem osiem. - zawołał
- Dobra zbieramy się, bo uczniowie będą sie nie cierpliwić. A i prosze mówcie do mnie po prostu Steve. Dobrze?
- Dobrze. - odpowiedzieliśmy równocześnie.
- Do mnie też możecie mówić po imieniu. Jesteście bardzo silni. - powiedział Kirito.
- Dziekujemy.
Przeszliśmy przez portal, a uczniowie odetchnęli z wielką ulgą.
- Przepraszam was za ten problem. Nastepnym razem spradzę dokładniej to miejsce. - oznajmił Steve.
Uczniowie rozeszli się do domów, a nauczyciel podziękował nam za pomoc i prosił abyśmy to kontynuowali. Czekamy na autobus, który nas odwiezie do domów.
Naveen zaprosił mnie w sobotę do niego. Z chęcią przyjdę - tak mu powiedziałam.


-----------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że sie spodobało ;)
Jak tak to zaznaczcie gwiazdeczkę. Będę kontynuowała akcję. Jeżeli macie jakieś propozycje albo uwagi to proszę napiszcie. Cieszę się z tego, że wogóle ktoś to czyta;)

Nowe Dziedzictwa.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz